Sny posiadają wartość diagnostyczną, zapowiadając choroby, te lżejsze jak i poważniejsze. Ich odpowiednia interpretacja może wskazać źródło dolegliwości, a nawet drogi prowadzące do uzdrowienia. Nie zawsze jest to jednak zadanie łatwe
Dlaczego chorujemy? Co sprawia, że dopada nas taka, a nie inna przypadłość, w danym czasie i z określoną siłą? Systemy medycyny konwencjonalnej nadal poszukują odpowiedzi na te pytania, podobnie medycyna alternatywna i tradycyjna. Holistyczne postrzeganie człowieka, widzące w nim połączenie ciała i duszy wraz z zapisanymi w nich emocjami, myślami czy wspomnieniami, pozwala szukać źródeł chorób w tym, jak i czym żyjemy oraz czym się żywimy, w wymiarze fizycznym i duchowym. Co myślimy na swój temat? W co wierzymy? Jakie afirmacje powtarzamy dzień w dzień? Co w sobie hamujemy, blokujemy – nie pozwalamy się wydobyć? A może istnieją treści, z którymi nie potrafimy się pogodzić, ludzie, których słowa lub czyny wciąż rozpamiętujemy? Wszystko, czym się karmimy, ale i to, czego nie potrafimy przetrawić lub wyrazić – wyprowadzić albo urzeczywistnić – może wywołać stan chorobowy.
Śniące ciało
Psycholog jungowski Arnold Mindell opracował w latach 80. ub. wieku oryginalną metodę pracy z objawami cielesnymi i snami. Poznając sen pacjenta, rozpoznawał toczący się w nim proces. Uważał, że śniące ciało (dusza) wyraża przez chorobę prawdę o wewnętrznych zakłóceniach.
Rozpoznając wysyłany przez nie komunikat, można doznać spontanicznego uzdrowienia lub stopniowego powrotu do zdrowia. Chyba najbardziej znanym przykładem jest przypadek mężczyzny umierającego w szpitalu na raka żołądka. Nieco wcześniej śniło mu się, że cierpi na nieuleczalną chorobę i jedynym lekarstwem może być coś, co przypomina tykającą bombę.
Pracując z pacjentem za pomocą systemu polegającego na amplifikacji wrażeń płynących z ciała (w tym wypadku wzmacnianiu nieprzyjemnych doznań), Mindell odkrył u niego ogromne problemy z autoekspresją. W pewnym momencie ćwiczeń mężczyzna wykrzyknął: – Ja chcę po prostu wybuchnąć! Nigdy nie byłem w stanie rzeczywiście wybuchnąć! Pacjent kilka dni później wyszedł ze szpitala. Pod opieką Mindella, wyrażając się przez krzyk, szloch, robienie wokół siebie hałasu, przedłużył swoje życie o kilka lat.