Zdaniem heliofizyków rozpoczęty niedawno 25. cykl słoneczny miał przebiegać spokojnie i bez fajerwerków. Przewidywania te okazały się jednak błędne. Słońce weszło w niespokojny okres, być może najbardziej burzliwy w dotychczasowej historii badań. Jakie będzie to miało konsekwencje dla naszej planety oraz klimatu?
Niewykluczone, że niebawem oprócz prognozy meteorologicznej dla naszego regionu czy miejscowości, otrzymamy informacje o warunkach pogody kosmicznej, której stan jest ściśle powiązany z procesami zachodzącymi na Słońcu. A ono – na co wskazują liczne obserwacje – zaczyna być coraz bardziej niespokojne. Rozpoczęty w grudniu 2019 r. kolejny cykl aktywności naszej dziennej gwiazdy miał zdradzać podobieństwo do poprzedniego – nie obfitować w plamy słoneczne i rozbłyski.
Pojawiały się sugestie, że Słońce zmierza do kolejnego minimum aktywności, podobnego to dyskusyjnego minimum Maundera (1645−1717). Zbiegło się ono w czasie z tzw. małą epoką lodową, przynoszącą znaczny spadek temperatur oraz nieurodzaj w rolnictwie.
Heliofizycy – astrofizycy, których głównym obiektem badań pozostaje Słońce – nadal nie umieją odpowiedzieć na pytanie, czy jego anomalna aktywność może wpływać na klimat. Skoro przed wiekami zafundowało nam ono chłodne lata i srogie zimy, czy kolejne minimum spowolniłoby globalne ocieplenie, latem przynoszące dokuczliwe fale gorąca i masowe pożary?