Szybkimi krokami wkraczamy w główną fazę przemian na naszej planecie. Będziemy oglądać, jak wali się stary porządek, wręcz fundamenty cywilizacji. Zasadniczym celem jest konfrontacja człowieka z prawdą o tym, co z siebie uczynił, a czego na razie w ogóle nie dostrzega. Ważną częścią procesu będzie też cios w myślenie religijne, w jego znanej na Ziemi postaci
Zasadniczy mechanizm tego przewartościowania, a raczej rozpadu dotychczasowego kanonu, zdradza już to, co obecnie dzieje się z Kościołem, chociaż całość wymaga nowego spojrzenia, całkiem innego od powielanego przez media i do którego odnoszą się wypowiedzi kościelnych hierarchów. Pamiętam, że jeszcze parę lat temu, gdy pisałem czy mówiłem w wywiadach o nadchodzącej zapaści chrześcijaństwa, wiele osób nie potrafiło sobie tego w ogóle wyobrazić. Nie raz czytałem komentarze w duchu, że: Kościół przeżył dwa tysiące lat, nawet Reformację, więc i teraz nic mu nie zagrozi. Innymi słowy, że jest wieczny…
Natrafiamy tu na głębszy fenomen, a mianowicie, że prawdziwe przyczyny upadku niezupełnie są tym, co ludzie sobie wyobrażają. W drugim tomie mojej nowej książki Dlaczego religie muszą ustąpić miejsca wyższej duchowości? jest rozdział napisany na podstawie ustaleń pewnej naukowczyni, która drobiazgowo wykazała, że skandale seksualne i w ogóle zaburzona seksualność przedstawicieli kleru (co wielu kojarzy z dorobkiem Jana Pawła II, tzn. instytucjonalizację zaburzonych zachowań seksualnych), wcale nie jest wynalazkiem XX w., ani tym bardziej jego osoby. Miało to miejsce zawsze, od samego początku istnienia Kościoła, przy czym wcześniej istniały krwawe praktyki, w których tle czaiła się seksualność. Mam na myśli np. masowe kastrowanie chłopców na potrzeby chórów kościelnych, co wynikało z nakazów teologicznych (opisałem to w pionierskich i unikatowych książkach Antyduchowość i Antyduchowość‑2). Wtedy nie stwarzało to realnego zagrożenia dla wiarygodności Kościoła – także i teraz nie samo ujawnianie prawdy załamie kanon religii. Na podstawie tej analizy historii wątpliwe wydaje się założenie, że takie
nieludzkie praktyki
mogą, same w sobie, stanowić zagrożenie dla dalszego istnienia instytucji Kościoła.
Prawda o jego upadku jest inna, niż powszechnie przyjmowane założenia – i nieco trudniejsza. Trzeba bowiem uświadomić sobie psychologiczne fundamenty religijności, o których w ogóle się nie mówi, dlatego były dotychczas niezbyt czytelne. Podpowiedzią jest obowiązujące we wszystkich strukturach religijnych prawo uświęcenia tradycją, czyli traktowania tylko rzeczywistości archaicznej jako przemawiającej do dusz wyznawców, co de facto wskazuje nam psychologię nieświadomości zbiorowej – opartą na archetypach i innych symbolach pierwotnych.
Innymi słowy, ludzi do kościołów ciągnęło poczucie przynależności do grupy rządzonej przez nieświadomość archaiczną – myślenie symboliczne i magiczne. Przeciętny człowiek nie jest bowiem w stanie zakorzenić się w rzeczywistości inaczej, niż przez to, co Erich Neumann nazwał zanurzeniem w nieświadomych partycypacjach.