Thriller osadzony w apokaliptycznej, pandemicznej przyszłości zebrał baty od krytyków, którzy uznali, że nie należy tej tematyki wykorzystywać do pogłębiania ludzkich lęków. Czy rzeczywiście jest to aż tak zły i nieodpowiedzialny społecznie film?
Kiedy koronawirus SARS-CoV‑2 rozpoczynał marsz po świecie, rekordy popularności bił film Contagion – Epidemia strachu (2011), opowiadający o nierównej walce z dziesiątkującym ludzkość wirusem, wywołującym ostrą chorobę układu oddechowego. Wielu dopatrywało się w nim analogii do rzeczywistej pandemii, wskazując choćby na wysyp fake-newsów czy poszukiwania alternatywnych metod leczenia, o czym tam wspomniano.
Niepokojące obrazy z Wuhanu, krytyczna sytuacja w Lombardii, rekordowe wzrosty zakażeń w Europie i USA oraz coś, co nazwano pierwszą falą COVID-19, zmęczyły i przeraziły społeczeństwo do tego stopnia, iż wydawało się, że dzieła takie, jak Contagion, dotyczące epidemii, długo jeszcze będą omijane przez twórców. Po co bowiem tworzyć obraz opowiadający o tym, co dotknęło większą część mieszkańców świata i stanowi stały element codzienności?