Nadwrażliwiec, jak podaje słownik PWN, to osoba wyjątkowo, naprawdę bardzo, ale to bardzo wrażliwa. I tyle. Życie ma trochę więcej do powiedzenia na ten temat
Nadwrażliwcy (WWO – Wysoko Wrażliwa Osoba, z ang. HSP – highly sensitive people), to tacy ludzie, którzy chcą dla każdego dobrze i umiłowali cały ten świat oraz wszystko, co na nim żyje, marząc o tym, żeby nie czynić nikomu krzywdy. Jeśli zaś uczynią coś takiego niechcący – długo nie mogą dojść do siebie, zastanawiając się, jak tę krzywdę wynagrodzić. Pragną uszczęśliwić innych swoją niewyczerpalną energią, oddać ostatni kęs, przykryć kocykiem, otulić ramionami, często wbrew oczekiwaniom i chęciom obdarowywanego. Zrobić coś dobrego, najlepiej wszystkim na świecie, nierzadko kosztem własnych potrzeb. Krzywdę innych odbierają odchorowując ją przez najbliższe dni i tygodnie, póki pamięci starczy. Cały czas żyją w napięciu, czy aby wszystko jest OK i czy czasami ktoś nie ma do nich jakichś, nawet drobnych, pretensji. Jeśli dochodzą do takiego wniosku, niedosypiając po nocach, natychmiast po przebudzeniu dzwonią do tego kogoś, z góry przepraszając i nie rozumiejąc, dlaczego interlokutor pyta: – Ale o co ci chodzi? Wszystko jest w porządku…
Albo, gdy nie dojdzie do umówionego z kimś spotkania, a ten ktoś się nie pojawi, zadręczają się, że to na pewno ich wina i gwałtownie szukają powodu, w którym na ten brak zainteresowania sobie zasłużyli.
Nadwrażliwcy nie depczą trawników, kochają wszystkie zwierzęta, które nie zawsze są przychylnie nastawione do głaskania przez osoby tak rozedrgane wewnętrznie, wyczuwając w nich niepokojącą niestabilność.
Na szczęście nie chodzą jeszcze z miotełkami po ulicach, jak pewna hinduska sekta, żeby nie zdeptać żadnego robaczka, przemierzającego akurat chodniki w Centrum. Za to chowają ptaszka-samobójcę, który rozbił się o szybę, przejmują losem mordowanych wielorybów, trzebionych brazylijskich dżungli i współczują niedoli pszczelich robotnic, w pocie czoła robiących miód. I oczywiście podpisują wszelkie internetowe petycje dotyczące ekologicznych protestów oraz przeciwko wszelkim krzywdom zwierząt.
Dla żebraków na ulicy mają zawsze drobne w kieszeni, niczym milionerzy dla hotelowych boyów.
Płaczą, gdy usłyszą pierwsze takty muzyki Ennio Morricone, wzruszają się wierszem Szymborskiej o pozostawionym kocie i litują nad każdym bezdomnym psem.
Nienawidzą myśliwych, wędkarzy, łowców słoni, morderców fok, delfinów i łapaczy motyli.
Potrafią ronić łzy nad zepsutym misiem
lalką z dzieciństwa i ułamanym uchem ulubionego kubka.