Ze Zbigniewem Święchem – dziejopisem wawelskim i człowiekiem-legendą związanym z Nieznanym Światem od blisko 30 lat, rozmawia Roman Warszewski
Zbyszku! – pozwolisz, że właśnie tak będę zwracał się do Ciebie – z „Nieznanym Światem” jesteś związany od zawsze: prawie od samego początku istnienia czasopisma. Z drugiej strony, miesięcznik ten niestrudzenie towarzyszy Ci w Twoich niepowtarzalnych badaniach. To – można chyba tak powiedzieć – niezwykła symbioza, związek, w pewnym sensie dar. Każdy twórca i odkrywca chciałby tak mieć.
Polecamy redakcyjne uzupełnienie wywiadu: Fenomen Święcha
– W Nieznanym Świecie spotkałem wspaniałych i niepowtarzalnych ludzi – nieodżałowanego Marka Rymuszko oraz niezrównaną Anię Ostrzycką. Od samego początku rozumieliśmy się w pół słowa. Nadawaliśmy na tej samej częstotliwości. Marka i Anię interesowało dokładnie to samo, co mnie i w taki sam sposób byliśmy – i nadal jesteśmy – otwarci na to, co nieznane, nęcące i wnoszące krocie do pełnego obrazu świata.
Przez lata, będąc najpierw tropicielem zagadek Krakowa, a następnie także tajemnic Wilna, na łamach „Nieznanego Świata” informowałeś, jak ważnym – nie tylko w skali naszego kraju, ale także w wymiarze ogólnoświatowym – jest Wawel i całe Wzgórze Wawelskie. Co było dla Ciebie ważniejsze – to, że Wawel zawiera w sobie kwintesencję historii Polski, czy istnienie tam wawelskiego czakramu?
– Dobrze, że od razu przystępujemy do sedna sprawy, bo właściwie całe życie poświęciłem zgłębianiu tych problemów, a w ostatnich latach sprawa ta, niestety, idzie jakby w zapomnienie. Inni lubią podczepiać się pod te tematy, tymczasem to ja, jeśli chodzi o badanie specyfiki Wawelu oraz jego czakramu, byłem pierwszy, i na pewno na tym polu zrobiłem najwięcej.