Zapytany, jak wyobraża sobie własny pogrzeb, Jan Witold Suliga odparł: – Chciałbym, by odczytano na nim dwa teksty. Pierwszy to buddyjska Sutra Serca, która mówi o całkowitym wyzwoleniu. Drugi to modlitwa Szma Izrael, wzywająca do wierności Bogu. Chcę ją usłyszeć, gdy urna z moim spalonym ciałem spocznie już w grobie. Jestem bowiem przekonany, że Zaświat istnieje, choć nie wiem, jaki on jest. To zresztą nieważne. Kiedy będą mnie chować, będę siedział na jakimś kamieniu, obok, i patrzył na wszystko, co się dzieje. A potem sobie pójdę…
Jan Witold Suliga własny rozwój duchowy traktował tak samo poważnie, jak pracę naukową i popularyzatorską, z czym zresztą nigdy się nie krył, wprowadzając taką postawą ożywczy ferment w środowisko akademików, skrupulatnie oddzielających życie prywatne od zawodowego. Wpływ na to miał bez wątpienia jego temperament i rzadko spotykana cecha, nakazująca w każdej sytuacji zachowanie intelektualnej uczciwości. Łączenie pasji naukowej z czuciem ezoterycznym było dla niego rzeczą naturalną, czemu wielokrotnie dawał publiczny wyraz.