W uroczystym geście zapalania zniczy na grobach swoich bliskich w Dzień Zaduszny, nie tylko składamy hołd tym, którzy odeszli przed nami i podejmowali trud życia, wpływając na naszą obecną egzystencję. Pamięć o nich jest przedłużeniem relacji, jakie nas z nimi łączyły, zaś modlitwa o zbawienne oczyszczenie ich dusz – wyrazem nadziei także i na nasze przyszłe zbawienie.
W istocie rzeczy uczestniczymy w celebrowaniu naszej głębokiej wiary i pragnienia życia po śmierci. Ta wiara, jeśli nawet na co dzień dniu spychana jest na krawędź świadomości, nieustannie nam towarzyszy – tli się w podświadomości niczym wieczny płomyk, niepostrzeżenie nadając nadrzędny sens zwykłym, ale też nadzwyczajnym wysiłkom i poświęceniom. Czujemy to sercem.
Narodziny, żywot i śmierć
stanowią zintegrowaną, naturalną całość, uniwersalną triadę, w którą wpisuje się każde ziemskie istnienie. Może dlatego, choć żyjemy niejako w cieniu śmierci własnej i innych osób, jej perspektywa na co dzień nas nie przeraża – albo też nie powinna. A nadto: umożliwia bardziej refleksyjne podejście do własnej egzystencji – podejście tyleż moralne, co racjonalne.