Miejsca mocy swoją nazwę czerpią od naturalnych energii, które pozytywnie wpływają na samopoczucie, sprzyjając medytacji czy modlitwie. Ich właściwości znane są często od tysiącleci. Angielskie Warminster, dolina rzeki Hudson, czy masyw Ślęży to zaledwie trzy z niezliczonej liczby takich miejsc. Za interesujący należy uznać fakt, że wiele z nich stanowi gorące punkty na mapie obserwacji UFO i innych zjawisk anomalnych. Co sprawia, że łatwiej jest tam zetknąć się z szeroko rozumianą rzeczywistością niejawną oraz jej mieszkańcami?
8 sierpnia 1981 r. w Chałupach na Półwyspie Helskim doszło do jednego z najsłynniejszych bliskich spotkań w trwającej kilka lat i bogatej w wydarzenia peerelowskiej fali UFO. Spędzający urlop na Helu Ryszard K. – 38-letni artysta-malarz z Warszawy podczas spaceru natknął się na dziwnie postacie. Były to dwie, niskiego wzrostu, szczupłe istotki w ciemnozielonych kombinezonach, jakby odlanych z jednego kawałka plastiku czy podobnego tworzywa. Stały w lekkim rozkroku, obok siebie, z ugiętymi łokciami. Miały jasnozielone twarze z dużymi, nieco wydłużonymi oczami, które wpatrywały się we mnie. Poczułem dreszcz emocji i przerażenia – to nie byli ludzie – relacjonował K. Szczegółowy opis został zwieńczony, jak na artystę przystało, precyzyjnym rysunkiem ukazującym m.in. urządzenia w kształcie prostokątów, podczepione na wysokości pasa.
Kiedy świadek znajdował się blisko humanoidów, usłyszał w głowie głos, aby się nie obawiał i spokojnie przeszedł obok. Telepatyczny przekaz zawierał także multum innych informacji, których motywem przewodnim była gwiazda i cel podróży tych istot na Ziemię.