Latające spodki i ich pasażerowie nie muszą pochodzić z innych planet. Mogą być manifestacją nieznanej siły nieustannie obecnej obok nas. Odczytuje ona z umysłów ludzkich obrazy oraz wyobrażenia, w które potem się przyobleka, stając się w oczach świadka aniołem, bóstwem czy kosmitą. Czy ukrywa w ten sposób swoją prawdziwą tożsamość? Na pytania te odpowiada hiszpański ufolog José Antonio Caravaca, autor książki Dystorsión. Una teoria explicativa (Dystorsja. Teoria wyjaśniająca) w rozmowie z Damianem Trelą
Na polu ufologii zaistniał się Pan na początku lat 90-tych ub. wieku. Jest Pan autorem ponad 500 artykułów (także z innych dziedzin z pogranicza) oraz książek, w tym „Distorsión. Una teoria explicativa” (2019), oferującej świeże i niekonwencjonalne spojrzenie na fenomen UFO. Jak na przestrzeni lat kształtował się jego odbiór? Czy w Hiszpanii to nadal obiekt zainteresowania?
– Wydawać się mogło, że UFO pojawiło się jako mit w okresie pierwszych lotów w Kosmos oraz stałego zagrożenia konfliktem nuklearnym. Jednakże rządy wielu państw świata badały potajemnie ten fenomen. Z czasem doszło w tej dziedzinie do ewolucji paradygmatu, choć samo zjawisko wciąż spowija otoczka tajemnicy, wskutek czego trudno nam poznać jego sekret.
W Hiszpanii, tak jak w innych krajach, miała niegdyś miejsce złota era UFO, kiedy dochodziło do częstych i niepokojących zdarzeń, którymi interesowały się media oraz opinia publiczna, jednak z wejściem w nowe stulecie zmalała aktywność zjawiska. Jest ono niemal w zaniku, więc spada też zainteresowanie. W wielu krajach dawne czasy wspomina się z rozrzewnieniem.
Wśród badaczy popularny jest pogląd, że UFO to pojazdy przybyszów spoza Ziemi. Dla większości ludzi to wręcz pewnik, jednak dogłębna analiza zjawiska spowodowała pojawienie się alternatywnych hipotez. Jak było z tym w pańskim kraju?
– Tutaj hipotezę pozaziemską (uznającą manifestacje UFO za kontakty z przybyszami z Kosmosu – przyp. redakcji) traktowaliśmy od lat 60-tych ub. wieku nieco bardziej krytycznie niż chociażby koledzy z USA. Hiszpańscy ufolodzy podążali linią myślenia znanych autorów i badaczy, takich jak John Keel albo dr Jacques Vallée. Z kolei Ignacio Darnaude, Salvador Freixedo, Miguel Peyro czy José María Casas-Huguet zaczęli wysuwać alternatywne wnioski na temat natury i pochodzenia UFO oraz tego, czy rzeczywiście odwiedzają nas goście z innych planet.
W książce z 2019 r. pisze Pan o wielu niesamowitych zdarzeniach, które nie pasują do wizerunku Obcych jako przybyszów spoza Ziemi. Odnosząc się m.in. do koncepcji Keela czy dr. Vallée, wysuwa Pan oryginalną i nowatorską teorię dystorsji (zniekształceń), uzupełniającą poglądy dwóch wspomnianych autorów. Na czym ona polega?
– Po własnych dogłębnych badaniach na tym polu doszedłem do wniosku, że w trakcie bliskich spotkań z UFO działa jakiś zewnętrzny czynnik, jaki łączy się z psychiką świadka, a następnie, w oparciu o jego światopogląd i wyobrażenia, dokonuje projekcji do naszej rzeczywistości konkretnego trójwymiarowego obrazu. Rezultatem tego jest doświadczenie, które nie jest ani całkowicie realne, ani jednoznacznie nierealne. Natura bliskich spotkań leży gdzieś pośrodku – są one zarówno fizyczne jak i paranormalne, gdyż mogą wpływać na czasoprzestrzeń. Przebiegają poniekąd w sposób podobny do snów.
To dlatego relacje świadków często wydają się chaotyczne bądź groteskowe. Tak jak w marzeniach sennych, tak samo w spotkaniach z UFO, doświadczenie kończy się, znika bez śladu. Tłumaczy to, dlaczego bliskie spotkania przebiegają według tak zróżnicowanych scenariuszy, a u każdego obserwatora odtwarzają się one niejako w inny sposób. Od niepamiętnych czasów ludzie mówią o zetknięciach z istotami nadnaturalnymi i wydaje mi się, że w przypadku niezidentyfikowanych obiektów oraz ich pasażerów mamy do czynienia z tym samym mechanizmem, tyle że dostosowanym do naszych czasów oraz umysłów. To, w jakiej formie widzimy UFO jest bowiem ściśle uzależnione od naszego światopoglądu oraz kultury.