Istnieją dziesiątki dzieł sztuki sakralnej, na których w kontekście biblijnym (na ogół) przedstawione zostały różne obiekty latające. Na ogół są to dyski, aczkolwiek drugim rodzajem pod względem częstości ich występowania są kule
W moich książkach pokazywałem liczne ich przykłady (obecnie dostępne jest wznowienie dawnego tomu 13. Instrukcji przebudzenia, teraz noszące tytuł Mechanizm szoku religijnego i upadku Kościoła).
Niewielu zdaje sobie jednak sprawę, że tego rodzaju kurioza występują również w Polsce.
Kiedyś zamieściłem zdjęcie fresku przedstawiającego łańcuch kul na niebie – uznany w XVII w. za cud – ze starego kościoła w kompleksie klasztornym Bernardynów przy ul. Czerniakowskiej w Warszawie. Słyszałem też o kościele w innym polskim klasztorze, w którym uwieczniono płomienną kulę (mogącą jednak być bolidem). Teraz zaś znajomy przesłał mi zdjęcie fresku z barokowego kościoła w Lubomierzu.
Ukazuje on św. Benedykta, nad głową którego znajduje się otoczona promieniami gołębica – symbol Ducha Świętego. Pomiędzy nią a świętym widać jednak kulę o srebrzystej, metalicznej powierzchni, z dołu której wydobywa się silny snop światła padający na owego świętego. Oczywiste, że nie może to być ani Słońce, ani Księżyc.
Jak w innych podobnych przypadkach, bo na wielu obrazach dysk lub kula emitują snopy światła lub promienie skierowane w określone postacie, nie da się znaleźć żadnych uzasadnień teologicznych, mogących ułatwić nam zrozumienie skąd takie skojarzenia konkretnych, materialnych obiektów z Jezusem czy świętymi się w ogóle brały. Kiedyś rozmawiałem z księdzem profesorem specjalizującym się w ikonografii średniowiecznej i on o żadnych takich źródłach pisanych nie wiedział. Ponieważ jednak motywy te powtarzały się w różnych epokach oraz częściach chrześcijańskiego świata (od średniowiecza do XVIII w., od Europy Zachodniej do Gruzji), to wydaje się pewne, że jeszcze parę wieków temu niektórzy przynajmniej wiedzieli o relacjach na to wskazujących – nawet jeśli były to opisy z drugiej czy trzeciej ręki.
Musiały one być we względnie szerokim obiegu, a nie dostępne jedynie dla garstki ludzi. Być może są to źródła wciąż istniejące, ale ukryte? Jedno święte pismo można by usunąć i łatwo zatrzeć ślad o nim, ale fakty sugerują, że był to jednak jakiś kanon. Być może prawdę zatajono dopiero, gdy zaczęła rozwijać się technika, bo dopiero wtedy owe przekazy mogły zacząć być postrzegane jako groźne dla doktryny wiary. Oczywiście nie wiemy tego, ale taka ewentualność pozwala przynajmniej mieć nadzieję, że jakaś szersza prawda o źródłach chrześcijaństwa gdzieś wciąż czeka na odkrycie.
Świątynia, w której zamieszczone zdjęcie zostało wykonane, to Kościół Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny i św. Maternusa w Lubomierzu koło Jeleniej Góry. Wspomniany fresk znajduje się koło ambony. Wiadomo, że został wykonany w 1765 r., ale autor tego tajemniczego dzieła pozostaje anonimowy.