Zrozumiał, że musi wrócić do fizycznej powłoki, która – na nowo ożywiona – przyzywała go niczym światła naprowadzające lotniska, z którego wcześniej wzbił się do astralnego lotu. Wiele lat później swoje laboratorium odbiorczo-radiowego do kontaktów z tamtą stroną nazwał Pomostem, gdyż jego stacja pełni funkcję pomostu łączącego dwa światy
Marek Szwedowski, jeden z nielicznych polskich badaczy transkomunikacji, przyjmuje nas w Zawierciu, gdzie mieszka. Wbijając wzrok w monitor komputera – ustawionego centralnie urządzenia, do którego, jak do serca skomplikowanego organizmu, podłączone zostały inne aparaty, pełniące rolę organów wspomagających – przez chwilę wydaje się sprawiać wrażenie nieobecnego.
Wokół stoją radioodbiorniki najróżniejszych marek i o różnej klasie, poustawiane jeden na drugim, migające kolorowymi diodami; magnetofony, odtwarzacze, kolumny głośnikowe i mikrofony – zgromadzone na półkach, niczym na wystawie w Muzeum Techniki. Przy czym ekspozycja ta wydaje się całkowicie przypadkowa, jak gdyby jedynym wzorcem, którym kierował się jej twórca, był postmodernistyczny eklektyzm.
- O, tu mam na przykład niemieckie radio Saba – mówi z czułością w głosie gospodarz, wskazując na duże drewniane pudło na górnej półce. – Podarowała mi je znajoma. Jest bardzo przydatne ze względu na zakres fal krótkich, gdzie najłatwiej wychwycić coś pomiędzy szumami. A tu widzi pan starego Zodiaka… Znajomi znoszą te radia jak do lombardu, bo wiedzą, że na pewno mi się przydadzą.
W niewielkim pokoju standardowego mieszkania brakuje miejsca na wszystko. Także na rzeczy tak banalne, jak łóżko. Dlatego Szwedowski zamontował je wysoko ponad plątaniną kabli i ostrokołem chromowanych anten.
Wspięcie się na górę po drewnianych szczeblach symbolizuje wynurzenie się z tajemniczej domeny nieznanego na powierzchnię zwykłej egzystencji.
Oczywiście spać czasem trzeba, ale jest też prawdą, że nocą najłatwiej usłyszeć głosy. To, co szepczą z głośników komputera, niejednemu odebrało już spokój ducha, a czasem nawet zmysły. Jednak flirt Szwedowskiego z tamtą stroną rozpoczął się bardzo dawno, kiedy miał 13 lat. Być może dlatego w świecie głosów czuje się jak ryba w wodzie: wie, jak postępować, by nie wypaść za burtę, a swoje umiejętności nauczył się wykorzystywać niosąc pomoc konkretnym ludziom.