Nie mogłam oprzeć się, aby nie zabrać w tej polemice głosu*. Tytułem wstępu przyznam, że lubię i cenię mądre dyskursy, bo rozwijają, uczą logiki myślenia, argumentacji, a przede wszystkim słuchania oponenta. Będąc jeszcze dziewczynką z upodobaniem przysłuchiwałam się, jak moja błyskotliwa mama (nota bene o imieniu Zofia, a więc Sophia, czyli mądrość) podczas spotkań towarzyskich prowokowała dyskusje na różne tematy. Zwykle siłą argumentów je wygrywała, po czym wskazywała oponentowi, jakich argumentów nie użył aby obalić jej dowód.
Jak więc widać, prawda i racja są pojęciami (stanami) nader względnymi.
Najważniejsze, by umieć pięknie się różnić, a ponadto zachowując merytoryczny spokój sięgać po konkretne za lub przeciw odstawiając na bok emocje (nie mówię o uczuciach, co należy odróżniać). Prawda – w naszym ziemskim wymiarze – nigdy nie jest absolutna, lecz subiektywna! Jak to zwykło się mówić: punkt widzenia zależy od punktu siedzenia.
Wróćmy jednak do polemiki naszego Czytelnika Radosława Morawskiego, w której odnosi się do idei głoszonych przez młodą Szwajcarkę, Christinę von Dreien oraz hipotez zaburzeń społecznych, jakie zagrażają dalszemu rozwojowi naszej cywilizacji, ukazywanych w niezwykle interesujących książkach przez Igora Witkowskiego – by nas jako ludzi XXI w. ostrzec przed tym, co gotowi jesteśmy sobie zafundować.
W rozmowie, jaką zdalnie przeprowadziliśmy wraz z Wojtkiem Chudzińskim z Christiną von Dreien sama przeciwstawiłam poglądy i wizje wspomnianych osób, które dla wnikliwego analityka zmierzają w tym samym kierunku. Definiując to w kategoriach dobra i zła, czy światła i nieświatła sytuacja jest dość jasna, a bynajmniej nie radosna. Przyciśnięte do muru zło (nieświatło), mobilizując swe siły i agresje zajadle atakuje. Zatem jest to standardowa obrona przez atak. Ktoś przyciśnięty do ściany wierzga, pluje i kopie. Od 4. roku życia mam w tym zakresie osobistego sparing-partnera (ponoć w sporcie tak to się określa, a może kiedyś w książce to opiszę). Powinniśmy mieć tego świadomość i nie tchórzyć. Jak widać poczucie odpowiedzialności i odwaga są w cenie.
Jeśli nie zdefiniujemy precyzyjnie dysfunkcyjności systemu, nie nazwiemy wadliwych procesów, zachowań, działań i tendencji, to nie będziemy w stanie nic zmienić, a bieg wydarzeń poniesie nas bezwolnych. O tym mówią i piszą oboje – Christina von Dreien oraz Igor Witkowski, tyle że innym językiem, pojęciami, argumentami.
Ona kładzie akcent bardziej na zachowanie spokoju, wgląd w siebie i nieposłuszeństwo miłości (pojęcie nie przez wszystkich właściwie rozumiane). Ale zwraca też uwagę na konieczność nazwania tego, co nieakceptowalne. Za najwyższy argument w konfrontacji uważa wewnętrzną moc/Światło i uniwersalną miłość (nie tę lukrowaną, landrynkową). Na miarę możliwości zamiast walki, na ile rozumiem, sugeruje nieposłuszeństwo miłości, a więc niejako sprzeciw, swoiste stawianie biernego oporu przeciwnikowi (wrogowi, agresorowi, destrukcji, itp.)
Z moim skorpioniastym charakterem walka w obronie słabszych, a ogólnie prawdy i dobra jest czymś oczywistym. Jak tu jednak obdarzyć miłością agresora, bandytę, terrorystę – niezależnie od tego, w jaki sposób niosą zło? I tu moi Opiekunowie w medytacji dali podpowiedź: Należy zmobilizować całą skrywaną w sobie moc, następnie przywołać sytuację i stan, gdy doświadczyliśmy najpiękniejszej, czystej, nieseksualnej miłości (np. do całego stworzenia, Natury, Stwórcy, jakiejś grupy ludzi). Teraz wystarczy wyobrazić sobie jedno i drugie jako chmury energii lub kryształowe tafle czy czasze, a następnie zlać je w jedną całość. Następnie opatulamy się tym i rozciągamy w przestrzeni, wypierając zło (nieświatło).
Kilkoro doświadczonych ezoteryków zwróciło mi uwagę, iż nieświatło jest tak dalece zdeterminowane ekspansją Światła, iż już wypracowało jego blokowanie. Jednak wymięka, gdy Światło w zgodnym duecie postępuje z Miłością. Wówczas ma sens wypuszczanie takiego duetu na przeciwników. Jednak nie oznacza to, iż mamy siedzieć cicho i czekać, czy nas ktoś nie skróci o głowę. Nawet św. Jerzy dobył miecza przeciwko smokowi, a zgodnie ze słowami Biblii, potomkowie Maryi mają zgruchotać głowę symbolicznego węża, reprezentującego Szatana, a pełznącego za ludzkością. Zatem, generalnie kierując się miłością i życzliwością, dobrze mieć na względzie także ten aspekt.
Podejście, jakie prezentuje Christina daje nadzieję, jednak jednocześnie oczekuje ona od nas świadomości stanu faktycznego i nie obiecuje, że będzie lekko i pięknie, nim z planety nie zostanie wyparte zło.
Tego, o czym Igor Witkowski pisze, można się przestraszyć. Jest przeciwieństwem Chrisitiny (ona to dominujący pierwiastek żeński, on męski – wieloletni wojskowy). Zatem wali prosto w oczy na temat tego, jak blokujemy naszą świadomość (zaryzykuję osobiście stwierdzenie, że zapewne częściowo właśnie ze strachu przed prawdą i Nieznanym, częściowo zaś z niechęci do wzięcia odpowiedzialności za nasze czyny oraz myśli. Inaczej mówiąc chowamy głowę w piasek. Jednak w ślad za strachem, związanym z zagrożeniami, autor sugeruje drogi wyjścia, jakie możemy sobie wykreować. Co najciekawsze – jeśli dobrze rozumiem jego myśl – jeśli nawet jako społeczeństwo skłonni będziemy popełnić niemal zbiorowe samobójstwo, to mogą nas uratować (nas, czyli resztki ludzkości, które przerwały wzajemną nienawiść, agresję i destrukcję, zniszczenie) naturalne mechanizmy, z których zapewne skorzysta też sama Gaja.
Od dziecka nauczona byłam, że o ile mam przezwyciężyć trudności, to najpierw muszę je nazwać, zdefiniować, potem nakreślić drogę wyjścia z problemu. I takie podejście proponuje także Witkowski.
Od lat obserwuję tzw. środowisko ezoteryczne, i tu zapewne niejednemu się narażę. Część jego przedstawicieli zakasuje rękawy i ostro rusza do pracy starając się łączyć ducha i materię, zachowując świadomość praw obowiązujących na Ziemi. Inna część pojękuje o miłości, duchowych wzlotach, oczekując, że ich wielbiciele usuną im spod nóg nie tylko kłody, ale i pył, a przy tym nierzadko manipulując sympatykami – na nich i na ich strachu/lęku robią niezły biznes.
Rzecz chyba w tym, żeby po prostu nie dać żadnej grupie manipulować sobą za pośrednictwem strachu i lęku, a też nie brać się na lep landrynkowej miłości. A w dodatku uwalniamy swoją wewnętrzną moc i odwagę cywilną (tu kłania się też nieposłuszeństwo miłości Christiny von Dreien) a intuicji pozwolić, by poprowadziła naszą wolną wolę.
Nie jest to łatwe, ale ponoć do odważnych świat należy. Każdy z nas jest inny, z osobistym pakietem słabych oraz mocnych cech. Świadomość i umiejętność ich definiowania to pierwszy krok do sukcesu, pozwalający na moderowanie siebie, a także szerszej rzeczywistości. Do tego pakietu niezbędna jest jeszcze KREATYWNOŚĆ i WYOBRAŹNIA. Dariusz Foint w swojej książce Historie duchowe po ciężkich wypadkach bardzo trafnie zauważył, że to właśnie WYOBRAŹNIA pozwala na rozpoznanie, doświadczenie i pojęcie Nieznanego, w tym przebitek z innych wymiarów.
Zazwyczaj mamy wybór, przynajmniej jeszcze: albo będziemy próbować decydować o sobie, ze wszystkimi tego konsekwencjami, albo wypieramy postrzeganie stanu faktycznego, czyli chowamy głowę w piasek i pozwalamy się bezwolnie nieść nurtowi czasu (w tym manipulować nami decydentom, nawet jeśli będą chcieli potraktować nas jako mięso armatnie).
Jeszcze jedna kwestia tzw. wibracji, której mechanizm chyba nie do końca czuje Igor Witkowski. Współcześnie pojęcie to jest traktowane dość szeroko i elastycznie. Spróbuję ująć to w uproszczeniu. Z jednej strony mamy różnego rodzaju pola elektryczne, magnetyczne, elektromagnetyczne, grawitacyjne i ich promieniowanie na obiekty ożywione lub nie. To odnosi się też do naszego organizmu, poszczególnych jego układów oraz komórek. Pola te są mierzalne przez różne urządzenia, w tym diagnostyczne. Ziemia ma też swoje pole elektromagnetyczne i zjawisko fal Schumanna, a obserwatoria rejestrują obecnie w tym zakresie prawdziwe fiksacje zapisów. Zapewne ma to związek (przynajmniej częściowy) z anomalnym zachowaniem Słońca. Obserwujemy jego zwiększoną aktywność, energię promieniowania oraz wyrzuty plazmy. Jednocześnie wiele wskazuje, że dociera do Ziemi również inne promieniowanie z Kosmosu, z centrum galaktyki. Niektórzy uważają, iż wręcz ze znajdującej się tam białej i czarnej dziury. Jest to na tyle nowe, nietypowe, iż nauka nie za bardzo potrafi zjawisko objaśnić, na co zwraca m.in. uwagę niemiecki naukowiec Dieter Broers w rozmowach z Tomaszem Kierzkowskim na jego kanale YT. Również praca z naszym wnętrzem podnosi nasze osobiste wibracje (vide Hawkins).
Zatem to wszystko możemy rozpatrywać w kategorii rosnących wibracji. Tyle że one same niczego za nas nie załatwią. Mogą jedynie sprzyjać poszerzeniu percepcji standardowej i tej tzw. pozazmysłowej, a nawet przemianom w naszym ciele biologicznym, w tym pracy poszczególnych organów. Ale to wciąż my, poprzez akty wolnej woli, dokonujemy wyborów. Od nas zależy, czy przetrzemy oczy i je szeroko otworzymy, spróbujemy zobaczyć stan faktyczny i wziąć nasz los w swoje ręce, czy symbolicznie prześpimy życie. I tu kłania się Igor Witkowski.
Mam nadzieję, że niniejszą wypowiedzią wsadziłam przysłowiowy kij w mrowisko, a w efekcie obudzą się ci, którzy nadal śpią.
I jeszcze jedna uwaga kierowana wielokrotnie do nas przez byłego Redaktora Naczelnego NŚ, Marka Rymuszko – już z zaświatów: KOMUNIKACJA to podstawa naszego współistnienia. Uczcie się komunikować. To dialog na argumenty, nie emocje, umiejętność klarownej wypowiedzi, ale i wysłuchania drugiej strony. Bez tego zginiemy.
Znajomy dopiero co zrelacjonował mi sytuację, jaka miała miejsce przy świątecznym stole. Choć gospodarz dwoił się i troił, by prócz smakowitego jadła, równie atrakcyjna okazała się rozmowa towarzyska, nie udawało się to. Bowiem obecne tam damy z wyższością wygłaszały swoje monologi, absolutnie nie słuchając pozostałych osób – każda upajała się jedynie własnym głosem. Niektórzy taką sytuację zwą nie rozmową, a wydawaniem dźwięków.
A zatem uczmy się komunikowania i merytorycznego dyskursu! Aby się zjednoczyć i przetrwać.
* Chodzi o trójgłos: Christiny von Dreien (wywiad na łamach NŚ 2/2024 oraz jej książki), polemika Czytelnika Radosława Morawskiego z wizją Igora Witkowskiego dotyczących nieuchronnych przemian czekających ludzkość (NŚ 4/2024 Miłość czy strach?) oraz jego odpowiedź na niniejszą krytykę (bieżący numer)
Trudności z kupieniem Nieznanego Świata
Przykro nam, że niektórzy z Państwa mogą mieć w najbliższych miesiącach trudności z nabyciem NIEZNANEGO ŚWIATA. Z końcem kwietnia br. najstarszy ogólnopolski dystrybutor prasy, a trzeci co do wielkości, RUCH S.A. – kontrolowany przez państwowy ORLEN – porzucił ponad stuletnią misję. A było nią upowszechnianie prasy i książki.
Dostarczał prasę do punktów zlokalizowanych na terenie całego kraju, w tym w małych miejscowościach. Najcenniejszą część RUCHu stanowił właśnie ten najstarszy polski system kolportażu prasy i książki, pozwalający na ich szybką dostawę do punktów dystrybucji oraz sprzedaży. W efekcie liczba punktów sprzedaży początkowo może spaść o 30%, przede wszystkim zlokalizowanych właśnie w małych miejscowościach.
Jak sygnalizują Czytelnicy i ajenci kioski likwidowano już od jesieni ub.r., o czym oficjalnie nie byliśmy poinformowani. To duży problem, zwłaszcza dla osób starszych mających trudność z poruszaniem się, które innego punktu sprzedaży prasy obecnie w okolicy nie mają.
Decyzją RUCHu NŚ 5/2024 – jako ostatni numer naszego miesięcznika – będzie w sprzedaży tylko przez 10 dni (!) tj. od 19 do 29 kwietnia. A władze tej firmy uważają, że mieści się to w ramach troski o interes wydawcy oraz czytelników!
Najzabawniejsze, w kategorii czarnego humoru, jest to, iż teraz kluczowym działaniem tej firmy ma być dostosowanie marki (nie zapominajmy tu o 100.letniej misji) do trendów biznesowych przez rozwój usług kurierskich oraz nowy format gastronomiczny. A więc jak widać czytelnictwo, jego utrzymanie i rozwój, podnoszące poziom intelektualny i świadomość społeczeństwa dla biznesmenów z Orlenu i RUCHu nie są już trendem. Czyżby trzeba było zniszczyć dotychczasowy profil marki, żeby konkurować z wyspecjalizowanymi firmami kurierskimi oraz proponować sprzedaż wafelków, batoników, czy hot dogów. A może wykreowana zostanie firmowa moda na hot doga zawiniętego w gazetę. Tak przez lata swego czasu sprzedawano w Rosji w barach śledzie. A nawet w eleganckiej cukierni w kurorcie Picunda na początku lat 70. ub.w. na mój protest, że ciastka nie wezmę w palce, sprzedawczyni bohatersko oderwała mi kawałek czytanej właśnie gazety podając mi w formie talerzyka…
Trwają rozmowy w kwestii przejęcia części likwidowanych przez RUCH punktów sprzedaży przez innych kolporterów. Nadzieję pokładamy zwłaszcza w firmach KOLPORTER i GARMOND-PRESS. Szukajcie więc NŚ w ich salonikach i kioskach.
Wchodzimy też sukcesywnie na stoiska z prasą do sieci marketów Żabka, Biedronka, Lidl, chcąc być bliżej Państwa. Pytajcie, proszę, o nasz miesięcznik i tam.
Cały proces modyfikacji polskiego kolportażu, tak gwałtowny z powodu decyzji RUCH i nieprzemyślany, zachwieje wieloma wydawcami. Ale to sprawdzian nie tylko dla nas, ale i dla Czytelników. Mimo trudności nie rezygnujcie Państwo z lektury NIEZNANEGO ŚWIATA. To swoisty test przyjaźni!
W tej sytuacji prenumerata miesięcznika dostępna jest od dowolnego numeru do NŚ 12/2024 (telefonicznie lub e‑mailem należy poprosić o wyliczenie kwoty).
Wszystkie numery NŚ są stale do kupienia w Księgarni-Galerii Nieznanego Świata w Warszawie, przy ul. Kredytowej 2, w Księgarni CUD przy Małym Rynku w Krakowie.
Możliwa jest też prenumerata e‑wydania (www.e.nieznany.pl, e‑kiosk.pl, e‑gazety.pl, nexto.pl).
Anna Ostrzycka