Z Anną W. Whitewood, młodą Polką osiadłą od lat w USA o przesłaniu płynącym z jej niezwykłej książki, spisanej niemal pismem automatycznym, a także o Sojuszu Światła rozmawia Anna Ostrzycka
Gratuluję pani książki. Już sama wibracja, jaką czujemy patrząc na nią, jest fantastyczna. Tak potrzebna teraz wszystkim na tym umęczonym świecie, dlatego że naprowadza nas na sprawiedliwość, na to, żeby mieć uczucia, serce dla drugiego człowieka. To wszystko zostało w dużej mierze zapomniane, ale ludzie żyjąc w strachu i lęku, tęsknią za tymi klasycznymi wartościami. I choć już nie ma powrotu do przeszłości – swoistego dobrostanu minionych lat – w kategoriach gospodarczych, politycznych czy społecznych, to możemy i powinniśmy pragnąć zmiany naszych serc. A do tego potrzebne jest przestawienie świadomości z materialnej na duchową. Zobaczmy siebie w naszym nowym „ja”, którego pragniemy! Pani książka spada niemal z nieba jako praktyczne i nieco rozrywkowe narzędzie do urzeczywistniania oczekiwanych zmian w nas samych.
– Opowieść ta dedykowana jest tym, którzy nadal wierzą w bezwarunkową miłość. Odważnym i szanującym sprawiedliwość, Tym, których serce tęskni za klasyką w czasach obecnych i którzy doświadczają nieustannej presji otoczenia, powodującej, że zapominają czego naprawdę pragną i dokąd zmierzają. Niech przypomni się i Tobie, Drogi Czytelniku, Twoje prawdziwe oblicze i to, czy odzwierciedla ono cel Twojego życia – piszę we wstępie. Jeden z Czytelników powiedział, że – Te poruszające słowa „wbijają w podłogę”, nas umęczonych potokami złych, niepomyślnych, niszczących duszę i ciało eteryczne wiadomości w mediach. Są bardzo potrzebne każdemu z osobna oraz wszystkim razem: społeczeństwom, narodom, państwom, całemu naszemu światu. I tak sięgamy do początków Millardii.
Jak zaczęła się pani przygoda ze światem Millardii? Skąd pomysł na taki przekaz?
– Anna, Księżniczka Millardii napisana przeze mnie jako powieść, tak naprawdę trafiła do mnie, do mojego serca, podczas podróży przez Szwajcarię. Jechałam przez miasteczko Interlaken i miałam właśnie wizję, żeby wziąć laptopa i zacząć pisać. Przez lata dojrzewał we mnie ten pomysł, gdyż zawsze chciałam w życiu czegoś więcej niż tylko tego, co widać – miałam przeczucie, że jest coś więcej, niż to, co zwykle czujemy, dostrzegamy. W pociągu wyciągnęłam więc laptopa i zaczęłam pisać: W zielonej dolinie Interlaken, w sali szkolnej właśnie zaczynała przemowę profesor dyrektor Heupberg: »Drodzy uczniowie« itd.