Tadeusza Micińskiego – literata i ezoteryka, zafascynowała rewolucja 1905 roku. W dramacie Kniaź Patiomkin (1906) ukazał on tragizm ruchów rewolucyjnych, u którego podstaw leży niezrozumienie głębszego celu walki o lepsze jutro. To dramat historiozoficzny, przedstawiający symbolicznie prawdziwe wydarzenia, które stały się również tematem legendarnego filmu Siergieja Eisensteina
Rewolucjoniści planowali wystąpienie we Flocie Czarnomorskiej na jesień 1905. Bunt na Potiomkinie wybuchł wcześniej – 27 czerwca. Jednym z motorniczych jesiennych wydarzeń był oficer marynarki Piotr Piotrowicz Schmidt (1867−1906), który ogłosił się dowódcą floty i stanął na czele krążownika Oczaków. Choć nie był członkiem załogi Potiomkina, odgrywa ważną rolę w dramacie Micińskiego. Za bunt został rozstrzelany 6 marca 1906 r., o czym autor wiedział, bo kontaktował się z adwokatem Tadeuszem S. Wróblewskim (1858−1925) – obrońcą Schmidta, którego postać obrosła legendą.
Piekło pod pokładem
Maszynownia na pancerniku Potiomkin jawi się jako ogniste piekło: rekruci padają nieprzytomni, palacze tracą wzrok. Marynarze czytają dzieła Gorkiego, broszurki agitacyjne i rozprawiają o rewolucji wymagającej krwawych ofiar, jak we Francji: Nim słońce wyjdzie z mroku, musi się zakrwawić. Przeciwstawia się temu Mitienko. Jego zdaniem należy iść drogą, którą Chrystus wskazał na górze Tabor – potrzeba ofiar duchowych.
Wakulińczuk zauważa, że droga do światła prowadzi przez przepaści, na dnie których spoczywa zwycięski piorun. Mitienko zwraca uwagę, że te otchłanie są w duszy współtowarzysza, który zresztą uważa że: Człowiek jest roślina bagnista, życie – moczar cuchnący, dusza – to smutne, podziemne czarne jezioro, o którym mówią bajki. Konkluduje: oficerowie muszą umrzeć. Mitienko tłumaczy, że rekruci są młodzi, nierozumni, a oficerowie nie tacy straszni.
Akt II rozgrywa się na pokładzie, gdzie oficerowie, nieświadomi buntu, rozprawiają, jak głęboko posępna i niezdolna do czynu jest rosyjska dusza.
Lejtnant Schmidt namawia Wilhelma Tona (poprawnie Tuna – postać autentyczną), oficera minerów, by został przywódcą – kapłanem budowniczym Mostu Religii i Państwa, bo Rosję można budować na wierze w Boga. Ton nie jest wierzący, nie uważa Ziemi za matkę: pochodzi z innej planety, z Jowisza, utożsamia się z Lucyferem. Rolę zbawcy Rosji składa na barki Schmidta, a ten, jak zahipnotyzowany wpada w uniesienie prorockie. W przemówieniu do marynarzy utożsamia się z Rosją. Majtkowie chcą ogłosić go carem wolności. Gdy Schmidt wzywa władcę, by ustanowił konstytucję, nadającą powszechne prawa wyborcze i kreśli krzyż na okręcie, zostaje karnie odprowadzony na torpedowiec.