Zajmujący się historią alternatywną J. Douglas Kenyon zapytał kiedyś, ile zrozumielibyśmy z przekazu cywilizacji, która osiągnęła poziom rozwoju dorównujący naszemu, ale doszła do tego zupełnie inną drogą? Czy to dlatego niektóre znaleziska archeologiczne uznawane są za wyklęte?
Nasza wiedza o przeszłości jest wciąż uboga. Winny temu stanowi rzeczy jest… człowiek. Możemy jedynie zastanawiać się, co kierowało wielkimi sprzed wieków, by puścić z dymem setki tysięcy jeśli nie miliony rękopisów, bezpowrotnie pozbawiając nas możliwości zerknięcia za kurtynę dziejowych sekretów.
Irracjonalne decyzje i rozkazy przyczyniły się do powstania ogromnej wyrwy, w której – nie oszukujmy się – na dobre zagościły domysły, spekulacje czy mniej lub bardziej szalone hipotezy. A może w tym tkwi sekret naszej historii, że jest ona nie do końca przewidywalna.
Astronom i popularyzator nauki, Carl Sagan przekonany był o istnieniu przechowywanej w Bibliotece Aleksandryjskiej księgi Prawdziwa historia ludzkości w ciągu ostatnich 100 000 lat. Szczerze mówiąc nie wiem skąd wziął wiedzę o jej istnieniu, skoro biblioteka została zniszczona najpierw w wyniku działań Juliusza Cezara, a jej filia spłonęła podczas zamieszek między chrześcijanami a innowiercami w 391 r. W kolejnych wiekach równie nieroztropni muzułmanie wykorzystywali ocalałe dzieła jako opał w łaźniach.
Z kolei w 212 r. p.n.e. cesarz chiński Shi Huangdi, który zasłynął jako inicjator budowy Wielkiego Muru, nakazał pozbyć się starożytnych rękopisów. Z dymem poszły tysiące manuskryptów, w tym zbiory książnicy cesarskiej. Ułamek z nich przetrwał ukryty w jaskiniach i taoistycznych świątyniach.