Z Dorotą Abramowicz pisaliśmy o nim w NŚ 24 lata temu w artykule Ratunek przyszedł z Peru. Reportaż zaczynał się od słów: 40-letni Krzysztof z Gdańska, pierwszy Polak chory na AIDS, który zdecydował się na kurację ziołami ojca Szeligi, mówi, że zdarzył się cud. Lekarze milczą, są zdumieni. Dziś do historii tej warto powrócić – bo każdy mijający rok potęguje wyrastającą z niej nadzieję oraz przekonanie, iż warto ją mieć, warto szukać, warto się nie poddawać
– Wiesz – powiedział do Weroniki – zdarzyło mi się coś, co być może jest w stanie odmienić moje życie. Idąc już do domu, postanowiłem zajrzeć jeszcze do sklepu z elektroniką, tego przy ul. Władysława IV. Przechodząc na drugą stronę, tuż po minięciu pierwszych jezdni jednokierunkowych, spojrzałem w prawo na pasy jezdni z przeciwnego kierunku. Zbliżała się duża ciężarówka, której bordowy metalik ciągnika nagle uruchomił moją pamięć. Serce zabiło mocniej i gwałtownie przyspieszyło tętno. Tak. To była Renia – ciężarówka renault. Już dojrzała i bardzo doświadczona weteranka międzynarodowych szos. Z przodu wyglądała jak paw, który chce zaprezentować cały swój urok, strosząc pióra. Jeszcze zdążyliśmy spojrzeć sobie dobrze w oczy i już mijała mnie z tym swoim łagodnym pomrukiem silnika. Patrzyłem za nią z rozrzewnieniem, stojąc jak wryty. Nagle uświadomiłem sobie, że nie zwróciłem uwagi, kto był za kierownicą. Może któryś z moich kolegów?
To ostatnia scena historii, którą Krzysztof relacjonując swoje życie, opowiedział nieżyjącemu już Grzegorzowi Rybińskiemu, zbierającemu materiały do dokumentalnej książki Prawdziwa historia człowieka, który pokonał AIDS (2004). A w stanie zdrowia tego – pierwszego polskiego pacjenta wyleczonego z AIDS roślinami leczniczymi z Ameryki Południowej – nadal wszystko jest w najlepszym porządku.
Widzimy się w 2022 r. po ponad 10 latach. Siedzimy w kafejce w domu handlowym Klif w Gdyni i pijemy sok pomarańczowy. Krzysztof wygląda jak przed laty, no… może trochę posiwiał, ale jest w znakomitej formie. Mówi, że dziś do tytułu książki dodałby jeszcze jedno ważne słowo – definitywnie: Prawdziwa historia człowieka, który definitywnie pokonał AIDS. Czuje się bowiem jeszcze lepiej niż w 2000 r., czy w roku 2010, gdy rozmawialiśmy po raz ostatni. Dodaje, że jego żona Weronika, która przez wiele lat drżała o jego zdrowie, uspokoiła się Zyskała pewność, że znaleźli się po dobrej stronie mocy i że nic złego nie może się już zdarzyć.
– Wie pan – mówi Krzysztof – tamta scena z Renią, którą niespodziewanie zobaczyłem na ulicy, była jakby prorocza. Bo w pewnej chwili poczułem się tak silny i tak zdrowy, że potem na długie lata wróciłem jeszcze do zawodu i znów zacząłem jeździć ciężarówkami po całej Europie. Cóż… wilka ciągnie do lasu; widać inaczej być nie mogło. Jeździłem od Kadyksu w Hiszpanii po Przylądek Północny w Norwegii. Z pasją, bez wytchnienia. To najlepszy dowód na to, jak plantas medicinales, południowoamerykańskie rośliny lecznicze, dobrze na mnie podziałały. Nauka tym ważniejsza, gdy cały świat mówi o groźnych wirusach i szuka przeciwko nim skutecznego remedium…