Powiedział: „Dziwne. Mgła. Gęstnieje mgła”. A potem dodał: „Niech pan się nigdy więcej nie zbliża do tego miejsca. To nie będzie dobre dla pana”.
W pewnym miejscu, na skraju lasu w Palmirach, stoi po dziś dzień duży drewniany krzyż z przybitą doń tabliczką. Słabo już czytelny na niej napis wzywa do modlitwy za tego (nazwisko), który „wszedł do lasu i nie wrócił”.
Ten osobliwy krzyż ma swoją ośmioletnią historię i został wyposażony w „załącznik” spoczywający w aktach wojewódzkiej komendy policji przy ulicy Żytniej w Warszawie. „Załącznik” ów stanowi notatka oficera dyżurnego o przesłuchaniu Marka Szwedowskiego wraz z protokółem policyjnej wyprawy na bagna w okolice Sierakowa, śladem… wahadełka.
Opowieść o tym wydarzeniu przytoczę z ust samego Marka. Jej prawdziwość potwierdzają jednak zarówno dokumenty policyjne, jak i żyjący świadkowie oraz uczestnicy zdarzeń.
- Kiedy mijałem po raz pierwszy ten krzyż i czytałem napis na tabliczce, coś mnie powstrzymało… nie wiem, jak to określić – jakby wołanie tego umarłego, ze on na mnie czeka, że muszę tam przyjść… Dokąd? Znajomi mówili, że chyba było coś w gazetach, rok, dwa lata temu, że jakiś warszawski uczony przyrodnik, fotograf, poszedł do lasu i zaginął… W dzisiejszych czasach? Palmiry to nie afrykańska dżungla, gdzie jakiś Livingstone zapodziewa się na całe lata. Ale przyrodnik… To jakby mój brat. Chodził po ziemi i z ziemią rozmawiał, gadał do drzew, do ptaków.
Z map sztabowych, które posiadam, zrobiłem kserokopie tego wycinka, na który wskazywało wahadełko. Mam taką metodę: powiększam na ksero wybrany fragment mapy, ten szczególnie „aktywny”, na którym wahadełko „chodzi” intensywnie. Robię zwykle sześć egzemplarzy tego powiększenia, numeruję, a potem z każdym osobno w kieszeni idę w teren. »Macam« intuicją i wahadełkiem, nanoszę dane na kserokopie, powtarzam tę czynność sześć razy. Gdy już po raz szósty wyznaczę na mapie (ksero) wytypowany punkt, wtedy otwieram szufladę i porównuję naniesione znaki… One prawie idealnie się pokryły!