Gdy planeta się cofa, jest osłabiona i nie może ofiarować tego, co obiecuje. Nakierowuje naszą uwagę do wewnątrz, pomaga w introspekcji, lecz odbiera siły potrzebne do tego, by móc działać na zewnątrz. Mimo to biegi planet odzwierciedlają biegi życia, bo my też raz idziemy do przodu, a innym razem się wycofujemy
To dość dziwne, że planety, poruszające się po elipsach wokół Słońca w kierunku przeciwnym do ruchu wskazówek zegara, od czasu do czasu wydają się biec w przeciwną stronę. Sformułowanie wydają się trzeba uznać tu za jak najbardziej zasadne, bowiem jest to zjawisko pozorne, dostrzegane jedynie dla obserwatora z Ziemi. Wynika ono z usytuowania Ziemi względem Słońca i innych planet oraz z samego ruchu naszego globu, a właściwie pozornego ruchu Słońca.
To, że jakieś zjawisko jest pozorne, nie umniejsza jego znaczenia. Ono pozostaje po prostu dostrzegalne i obserwowalne, a więc stanowi część fenomenu niebieskiego. Z naszego punktu widzenia po prostu tak się nam niebo jawi. Podobnie jak to, że na firmamencie tarcza Księżyca w pełni jest niemal identyczna z tarczą Słońca, mimo że średnica równikowa Srebrnego Globu mierzy niecałe 3500 km, podczas gdy wielkość naszej gwiazdy dziennej szacuje się na blisko 1 400 000 km. Dla obserwatora z Ziemi obie wydają się mieć jednak tę samą wielkość, chociaż różnica między tymi obiektami jest w rzeczywistości ogromna, tak że trudno je nawet porównywać. Tym niemniej w astrologii traktuje się te dwa ciała niebieskie równorzędnie. Sol i Luna już w dawnych kulturach uchodziły za niebiańską parę i często stanowiły symbol hierogamii, czyli boskich zaślubin.
Tak więc to, że jakieś zjawisko niebieskie jest pozorne, nie odbiera mu znaczenia ani wartości, albowiem dla człowieka niebo – ów archetyp powszechnego porządku – jawi się właśnie tak, a nie inaczej. Dlatego ruch wsteczny planet, czyli retrogradacja, z jednej strony zadziwiał dawnych astronomów i astrologów, z drugiej skłaniał do tworzenia szeregu skomplikowanych koncepcji tłumaczących to zjawisko: orbitalnych pętli (deferensów) i epicykli. Dopiero w modelu heliocentrycznym wszystko ostatecznie stało się w pełni zrozumiałe i proste do obliczenia.