Nie próbuj przekonywać siebie samego, że samotność stanowi twój osobisty wybór i że ci z nią dobrze. Takie gadanie to tylko panicznie splatana lina ratownicza
W literaturze, w dziełach literackich, jest jakiś rodzaj magii. Człowiek, którego nigdy nie spotkałeś, bo żył sto albo więcej lat przed tobą, pisze książkę, która w sposób nieomal ponadnaturalny odzwierciedla twoje myśli, wrażenia, uczucia.
U Marcela Prousta natknąłem się na myśl, że ten, kto kocha i ten, kto się napawa, nigdy nie mogą być tym samym człowiekiem. Genialność Marcela Prousta polega na tym, że dwoma słowami trafia w sam środek tarczy, gdyż tłumaczy jednym krótkim zdaniem ogromny i nad wyraz skomplikowany obszar ludzkiej wrażliwości. Mówi, że na pierwszym miejscu jest sama miłość, a nie płynąca z niej satysfakcja. Rozświetla sztychem jednego błysku teren, przez który człowiek przebija się latami, nierzadko nigdy nie docierając do celu.
Wszystko, co dobre, zawsze w jakimś stopniu współgra z miłością. Miłość do innego człowieka, do Boga, do dziecka, do sztuki, zawodu, życia, do siebie samego.
Większość ludzi godzi się ze stwierdzeniem, że życie jest święte, ale równie wielu uważa, że człowiek okazuje się wybitnym specjalistą od marnowania życia, przywiązując nierzadko ogromną wagę do rzeczy nieistotnych. Ale równocześnie wszyscy jednogłośnie deklarują, że życie bez miłości jest nic niewarte, bowiem kiedy nie ma uczuciowego otwarcia na innych ludzi, życie staje się bezsensownie nadmuchanym balonikiem.
Pomimo oświadczeń o wadze miłości jesteśmy codziennymi świadkami gwałtu. Wokół piętrzą się przykłady bezkompromisowego ranienia wrażliwości. Czy uświadamiamy sobie, że każdy z nas ma w tym swój udział? Że milczenie, nieprzeciwstawianie się, to Twój i mój upadek? Że biernie obserwując łamanie czyjejś wrażliwości, łamiesz siebie?
Można zapytać: co ma z tym wspólnego miłość? Ma ogromnie wiele wspólnego, bowiem żyjemy dzięki miłości innych, żywimy się pokarmem bliskości, dotyku, ciepła, spojrzenia. Gdy na drodze staje ktoś, kto poświęca swój czas by oddychać twoim rytmem, prostujesz plecy, rośniesz, wznosisz się na wyższy poziom.
Życzliwa dłoń na czole roztapia samotność. Samotność sama w sobie nie jest niebezpieczna ani brzydka. O nie! Ona tylko okrywa serce zimnem, tylko czyni głuchym i ślepym, tylko kamienieje. Nie próbuj przekonywać siebie samego, że samotność stanowi twój osobisty wybór i że ci z nią dobrze. Takie gadanie to tylko panicznie splatana lina ratownicza.
Każdy z nas często myśli o minionym. Ja również. Myślę o sobie, o Tobie, o Prouście, o mojej rockowej przeszłości w ciemnych okularach.
Postanowiłem wówczas – jak każdy rebeliant – że nie będę się brał do tego, co zwykli zjadacze chleb uważają w człowieku za najpiękniejsze, do miłości, bo to hamulec nakładany na wolność. Wierzyłem niezachwianie, iż na tym polega moja moc, że tylko tak mogę być wierny sobie!
Podejrzewałem ludzi, których uważałem za szczęśliwych, że gdzieś ukradli swoje szczęście, bo człowiek nie ma nic takiego w siebie. Wyobrażałem sobie, że siedzą przy swoich kuchennych stołach i snują wypełnione niechęcią i kłamstwem myśli na mój temat, wyznaczałem im więc karę, odbierając córki.
Mój Kosmos łomotał bateriami gitar, chrypiał songi, gwałcił terrorem perkusji, a ja wierzyłem, że ten świat, mój świat, jest najważniejszy i najprawdziwszy ze wszystkich światów, bo ich świat to tylko przetykana nikomu niepotrzebnymi tradycjami i przyzwyczajeniami góra bezsensu.
Proszę mnie nie pytać, co myślę dziś o poglądach na temat życia i bycia tamtego młokosa. Ale jedno wiem, każdy fragment życia jest równie ważny.
Wierzę w miłość, którą uważam za rodzaj cudownej magii. Są jednak ludzie, i wcale ich niemało, którzy twierdzą, że miłość umarła dawno temu a to, co po niej pozostało, to tylko niewarte odpryski. Głoszą oni, że miłość pomiędzy dwojgiem ludzi zawsze się kończy i że to normalne, bo człowiek po prostu taki jest, i kropka. Są przekonani, iż miłość tak po prostu ma, że szaleje i szybko umiera.
A to przecież nieprawda! Bujda, bałamutny fałsz, humbug! Miłość można zachować na zawsze, tylko trzeba zrozumieć niuanse tonacyjne i odczytać barwę. Pojąć, że siłą miłości jest jej nieustające ciepło. Ciepło, którego czas nie zmienia.