Ciąg dalszy wywiadu udzielonego przez Siergieja Łazariewa, autora bestsellerowego wielotomowego dzieła Diagnostyka karmy telewizji moskiewskiej w serii programów Bumerang
Prezentując kolejną część telewizyjnej rozmowy z Siergiejem Łazariewem (jej pierwszy segment wydrukowaliśmy w nr. 4 NŚ – ⇒ czytaj część I), nadal czynimy to ze świadomością znacznej kontrowersyjności wielu stwierdzeń, jakie padają z ust autora i zarazem duchowego terapeuty, którego książki zrobiły na całym świecie oszałamiającą karierę.
Podobnie jak poprzednio, akcentujemy również swój wyraźny brak akceptacji dla niektórych pojawiających się w wywiadzie tez, a zwłaszcza kategoryczności, z jaką są formułowane (choćby w odniesieniu do rad oraz ocen formułowanych pod adresem kobiet). Nietrudno zwłaszcza zauważyć, że gdyby S. Łazariew we wszystkim, co mówi, miał rację, normalne, codzienne życie człowieka w jego praktycznym wydaniu często byłoby niemożliwe. Zważywszy jednak na ogromne, w pewnym sensie bezprecedensowe powodzenie czytelnicze edycji, o jakich mowa, przybliżenie modelu myślenia ich autora uważamy za celowe.
Redakcja NŚ
Reporterka: Każdy, kto przeczytał „Diagnostykę karmy”, łatwo zrozumie, dlaczego natychmiast po powrocie do Rosji pomknęłam do Sankt – Petersburga, do Łazariewa.
Miałam zbyt wiele pytań. Przez trzy dni spotykałam się z Siergiejem Nikołajewiczem i rozmawiałam z nim wszędzie – w aucie, w domu, w gabinecie, a także w czasie przerw w przyjęciach pacjentów.
Siergiej Łazariew: W mojej pierwszej książce mówiłem o badaniach, które pozwoliły na wyciągnięcie jednoznacznego wniosku. Agresja, nienawiść, obraza – to potencjalna choroba, to choroba w przyszłości. To jest wyraźnie połączone. Osądzanie, obraza, zazdrość, nienawiść – dają chorobę. To wszystko odkłada się w naszej podświadomości i jest przekazywane dzieciom, wnukom. Choroba to nieprawidłowy światopogląd. Nie ma dziedzicznych chorób, dziedziczny jest określony światopogląd. Dlaczego tak się dzieje?
Nasz światopogląd, nasza emocjonalna reakcja na wszystko – to właśnie nasze pole.
Jeden i ten sam program, jedno i to samo postępowanie, to, co jest w nas i to, co pokazujemy na zewnątrz – daje zupełnie różne efekty. Dlaczego?
Zewnętrznie stykamy się z tym światem, z tym oto pokojem, w którym siedzimy. Wewnętrznie – kontaktujemy się z całym Wszechświatem, z Bogiem. Dlatego zewnętrzna agresja jest dla Wszechświata obojętna, ale agresja wewnętrzna okazuje się dla niego bardzo niebezpieczna. I to właśnie ona jest blokowana.
Dlatego Chrystus mówił: Pokochaj wrogów swoich.
Oznacza to, że z wrogami na zewnątrz można walczyć, ale wewnętrznie powinno się ich kochać. Ponieważ każdy mój wróg jest na poziomie subtelnym zjednoczony ze mną. On jest mną. Takie właśnie wewnętrzne przyjmowanie tego, co się zdarza, pozwala człowiekowi być zdrowym.
Moje badania mówią, że to, co dzieje się z człowiekiem, jest w pełni określone przez kodowanie jego pól. Oznacza to, że jakiekolwiek spotykające mnie zdarzenie precyzyjnie odpowiada memu polu. Jeżeli zmieni się konfiguracja pól – zmienią się sytuacje, które będą mnie spotykały, okoliczności, które będą mnie dotyczyły. Stąd wniosek, że dowolne zdarzenie, które przytrafia mi się – „pracuje na mnie”.
Duchowe struktury, według stopnia ważności, stanowią 97%, a fizyczne tylko 3%.
Choroba to nieprawidłowy światopogląd. Nie ma dziedzicznych chorób, dziedziczny jest określony światopogląd.
Zasadnicze działanie ukierunkowane jest więc na struktury duchowe. Jeżeli równocześnie myślimy logiką duchową i ziemską, wówczas rozumiemy, że dowolna sytuacja „pracuje” dla naszego dobra. Kiedy człowiekowi coś zostało dane, coś otrzymał – cieszy się i składa dziękczynienie Bogu. Jeśli to traci – nie cieszy się, jednak błogosławi Boga. W pierwszym przypadku – zostało dane ciału, w drugim – duchowi. W każdym człowiek „wygra”. Bowiem każde zdarzenie, zachodzące z jego udziałem, „pracuje” w ostatecznym rozrachunku na jego dobro.