Gigantyczne, trwające całe wieki burze, układy chmur przybierające geometryczne kształty, ponaddźwiękowe wiatry, diamentowe deszcze czy kamienie spadające z nieba… Brzmi jak science fiction? To tylko niektóre ze zjawisk całkiem realnie występujących na innych planetach. Wybierzmy się w podróż tam, gdzie żaden śmiałek jeszcze się nie zapuścił. Nawet do piekła!
Burza większa od Ziemi
Piąty glob od Słońca. Król planet, zdaniem części astronomów – niedoszła gwiazda. Jowisz dzierży większość rekordów w Układzie Słonecznym, od wielkości, poprzez objętość, masę, a na posiadaniu największej i najdłużej trwającej burzy spośród ośmiu planet, kończąc. Wielka Czerwona Plama, bo tak nazywa się gigantyczny antycyklon, po raz pierwszy została zauważona przez Roberta Hooke’a. Był rok 1664, gdy brytyjski fizyk skierował swój teleskop w stronę Jowisza. Zaobserwowane przez niego zjawisko okazało się już wówczas w pełni rozwinięte, zatem nie wiadomo, od jak dawna tak naprawdę trwa. Przez kolejnych 360 lat zmieniało swoje rozmiary, osiągając od 24 do 40 tysięcy km długości – i od 12 do 14 tysięcy km szerokości (średnica równikowa Ziemi to niewiele ponad 12 500 km), trwając bez przerwy na południowej półkuli Jupitera.
Wystrzelona 5 sierpnia 2011 r. sonda Juno znalazła się na orbicie okołobiegunowej Jowisza pięć lat później, aby badać m.in. atmosferę olbrzyma. Mikrofalowy radiometr MWR, który dotarł tam na jej pokładzie, pozwolił na przyjrzenie się zjawiskom zasłoniętym przez zewnętrzne warstwy chmur. Przesłane przez urządzenie dane pokazały, że monstrualna burza sięga głębokości od 350, do nawet 500 km w głąb atmosfery. Dla porównania ziemskie rozbudowane chmury burzowe typu cumulonimbus, mogą rozciągać się do 15–18 km wysokości.
Heksagon Saturna
Szósta planeta od Słońca. Drugi pod względem wielkości gazowy olbrzym okrążający naszą dzienną gwiazdę. Posiadacz najpiękniejszych i najbardziej okazałych pierścieni w całym Układzie Słonecznym może pochwalić się jeszcze jedną strukturą, jakiej dotąd nie udało się zaobserwować na żadnym innym globie. Tajemniczy sześciokąt, uformowany z chmur, okala północny biegun Saturna. Sięga około 78o szerokości planetograficznej, a każdy z jego boków ma długość 13 800 km, więc przewyższa średnicę Ziemi. Prędkość wiejących tam wiatrów przekracza 320 km/h, a co więcej – formacja rotuje, wykonując pełny obrót w 10 godzin, 39 minut i 24 sekundy. Istnieje już co najmniej od czterech dekad, choć tak naprawdę – podobnie jak burza na Jowiszu – może trwać całe stulecia.
Pierwszych obserwacji tego zadziwiającego zjawiska dokonały sondy Voyager 1 i 2 na początku lat 80. ub. wieku. Dalszych i bardziej szczegółowych danych, wraz z fotografiami w podczerwieni oraz świetle widzialnym, dostarczyła misja Cassini-Huygens, w ramach której sonda Cassini od lipca 2004 do września 2017 stała się pierwszym sztucznym satelitą Saturna. W latach 1996–2010 na północnym biegunie gazowego olbrzyma trwała zima polarna, co nie pozwalało na przyjrzenie się temu obszarowi za pomocą Kosmicznego Teleskopu Hubble’a. Widoczny wówczas z Ziemi biegun południowy nie prezentował analogicznej formacji, choć symetryczne jej występowanie na obszarach polarnych globu wydawałoby się zgodne z intuicją. Fakt ten dodawał jeszcze większej tajemniczości zagadnieniu. Czy tak regularny, geometryczny kształt, nieprzypominający efektów naturalnych procesów, miałby być wynikiem działalności obcej inteligencji? Wydaje się, że to zbyt daleko idące wnioski.