3 lutego 2023 roku Okręgowa Izba Lekarska w Gdańsku pozbawiła prof. dr hab.n.med. Andrzeja Frydrychowskiego prawa wykonywania zawodu. Wśród zarzutów pojawił m.in. fakt publicznej rozmowy z Jerzym Ziębą oraz niezgodne z faktami przedstawianie aktualnego stanu wiedzy lekarskiej. W ramach protestu profesor publicznie spalił Prawo Wykonywania Zawodu, zrywając ostatecznie swój związek z izbami lekarskimi.
Kim jest prof. Frydrychowski? Specjalistą z zakresu fizjologii, od lat związanym z Gdańskim Uniwersytetem Medycznym jako naukowiec, wykładowca i lekarz z 50-letnim stażem pracy (ostatnio pełnił tam funkcję kierownika Zakładu Fizjologii Człowieka). Poza tym to autor wielu patentów, wyróżnień, jak też 193 publikacji naukowych. Tytuł profesora zwyczajnego nauk medycznych otrzymał w 2018 r. z rąk Prezydenta RP.
Lista zarzutów Izby była długa; obejmowała m.in. leczenie dożylnymi wlewami witaminy C i wody utlenionej, stosowanie homeopatii oraz dimetylosulfotlenku (także u chorych na COVID-19), jak też leczenie nowotworów komórkami macierzystymi grasicy. Zdaniem przedstawicieli Izby Lekarskiej metody te nie znajdują potwierdzenia w badaniach klinicznych, ani w literaturze medycznej. Szykany ze strony Izby rozpoczęły się już kilka lat temu; solą w oku medycznych funkcjonariuszy był fakt, iż profesor od ponad 45 lat propaguje medycynę holistyczną i refleksoterapię.
Zjawisko postponowania nieprawomyślnych lekarzy, walczących o wolność wyboru procedur medycznych przez pacjenta, nabrało rozpędu w czasie pandemii.
Wtedy to przedstawiciele izb lekarskich (naczelnej i okręgowych) – a więc ciał powstałych po to, by lekarzy chronić i wspierać – wdrożyły procedurę prześladowań, inicjowanych zwykle przez donosy innych lekarzy.
W odpowiedzi na te działania, w maju 2021 roku powstało Polskie Stowarzyszenie Niezależnych Lekarzy i Naukowców, którego jednym z głównych celów statutowych jest wprowadzenie zasady dobrowolnej przynależności do Izb Lekarskich. W planach znajduje się także powołanie niezależnej izby lekarskiej, która respektowałaby prawo wykonywanie zawodu lekarza w oparciu o aktualną wiedzę i doświadczenie, nie zaś pod pręgierzem narzuconych odgórnie procedur i z uwzględnianiem interesów firm farmaceutycznych.
Wcześniej, 19 grudnia 2022 roku, Okręgowy Sąd Lekarski w Krakowie odebrał prawo wykonywania zawodu na okres roku dr. Zbigniewowi Martyce. Lekarzowi zarzucono rozpowszechnianie niezgodnych z wiedzą medyczną informacji na temat koronawirusa. Dr Martyka kwestionował m.in. zasadność szczepienia przeciwko COVID-19 dzieci poniżej 12. roku życia oraz obowiązek noszenia maseczek, wprowadzenie lockdownu i lekarskich teleporad.
Do grona lekarzy, którzy również spotkali się z represjami ze strony izb lekarskich należą m.in. dr Anna Martynowska, dr Katarzyna Bross-Walderdorff, dr Dorota Sienkiewicz, dr Agata Osiniak, dr Zbigniew Hałat i dr Piotr Rossudowski.
Jak napisano na stronie internetowej Polskiego Stowarzyszenia Niezależnych Lekarzy i Naukowców: Lekarze, którzy zakwestionowali bezpieczeństwo i skuteczność eksperymentalnych „szczepionek” czekał ostracyzm, napiętnowanie, pozbawienie prawa wykonywania zawodu i środków do życia. Dentysta osądzał czynnego naukowca i profesora nauk medycznych, Naczelny Rzecznik Odpowiedzialności Zawodowej fałszował dokumenty sądowe (…) sędziowie Sądu Lekarskiego odrzucali dowody naukowe w postaci randomizowanych badań…
Upolitycznienie i zuchwałość korporacji lekarskich sięgnęły bowiem zenitu. Należy zatem zmienić prawo, a kwestie karne powinny być rozstrzygane jak w przypadku innych obywateli.
Aby do takich sytuacji więcej nie dochodziło, powołano Parlamentarny Zespół ds. Działalności Izb Lekarskich w Polsce. Na jego pierwszym posiedzeniu, 27 stycznia 2023 roku, Wiceminister Sprawiedliwości Marcin Warchoł odnosząc się do wyroku Sądu Lekarskiego pozbawiającego dr. Martykę prawa wykonywania zawodu, stwierdził: – Powinniśmy na gruncie tej sprawy tworzyć projekt przepisów po to, żeby nie dopuszczać do skazania lekarzy niezłomnych, odważnych, pracowitych – w procesach kapturowych…
Czy to jakieś światełko w tunelu? Czas pokaże.
Wojciech Chudziński
APEL DO LEKARZY POLSKICH – Rezygnacja z członkostwa w Izbie Lekarskiej
Szanowni Państwo, Koledzy Lekarze,
Choć jestem czynnym naukowcem, profesorem zwyczajnym, doktorem habilitowanym nauk medycznych i lekarzem z dużym doświadczeniem zawodowym /…/ Ex nunc raz na zawsze rezygnuję z członkostwa w Okręgowej Izbie Lekarskiej i wnoszę o skreślenie mnie z listy jej członków. Dożywotnio rezygnuję z ubiegania się o wpisanie mnie ponowne na listę członków którejkolwiek z izb lekarskich na terenie naszego kraju.
Mój apel dotyczy /…/ wszystkich tych, którzy w imię korzyści osobistych – pieniędzy i innych benefitów uzyskiwanych w czasie wykonywania zawodu, zaprzedali przysłowiową „duszę diabłu” i sprzeniewierzyli się słowom przysięgi Hipokratesa. /…/ Moralnie niszczonych jest wielu lekarze bez względu na wiek. Młodzi i starzy. Wyjątki są tak nieliczne, że uczciwi lekarze są widoczni z daleka. /…/
Kto musi się bronić? Kto jest atakowany? A kto atakuje? /…/ Atakowani są kompetentni i uczciwi lekarze, których dążeniem w leczeniu chorych jest poszukiwanie przyczyny choroby i jej eliminacja. Co syntetycznie mówiąc: oznacza prawdziwe wyleczenie pacjenta.
Ich atakującymi są funkcjonariusze izb lekarskich i ich struktury. Poniżej wyjaśniam, dlaczego nie powinni być nigdy więcej określani mianem lekarz. Z perspektywy naukowej wiedzy medycznej, którą posiadam, są to bowiem zaleczacze. Nie leczą pacjentów, tylko zaleczają objawy chorób. Choć powinni działać w interesie pacjenta, praktykę lekarską wykonują głównie w interesie własnym. Tak naprawdę stanowiąc zespół handlowy przemysłu medycznego i farmaceutycznego. Zaleczanie przez nich objawów chorób daje wprawdzie spektakularny, krótkoterminowy efekt, po którym jednak choroba powraca zazwyczaj ze zdwojoną siłą. Nieprawidłowy schemat leczenia jest wielokrotnie powtarzany. Zaleczanie, a nie leczenie trwa całymi latami. Kończy się dopiero zgonem pacjenta. /…/
Twórcom izb lekarskich przyświecało inne ich funkcjonowanie /…/ nie miały być narzędziem służącym do wyniszczania etycznych lekarzy, których poglądy na naukę i medycynę różnią się od poglądów mainstreamu przemysłowego (medycznego i farmaceutycznego)./…/ I to dzieje się przy aprobacie ze strony struktur państwowych. /…/
To uczciwi lekarze, którzy robią wszystko co mogą, by likwidować przyczyny chorób i mieć zdrowych pacjentów, są sekowani.
Zaś lekarze o moralnych, zawodowych i naukowych niskich kompetencjach, ale za to wysokiej pozycji w strukturze okręgowych izb lekarskich, są najbardziej rezolutni i widoczni. I to władza, a nie wiedza czyni z nich programowych ignorantów, z którymi niemożliwy jest merytoryczny dyskurs na temat nauk medycznych – podstawowego narzędzia, którym powinien posługiwać się lekarz.
Ja na własnej skórze doświadczyłem tego rodzaju buty i arogancji od funkcjonariuszy Okręgowej Izby Lekarskiej w Gdańsku, którzy ostentacyjnie i programowo odmawiają nawet wglądu w proponowaną im naukową literaturę przedmiotu, uzasadniającą stosowane przeze mnie metody leczenia. Podkreślam, w 100% opartych na naukowych badaniach. /…/
Jednakże stosowanie metod leczenia nie opartych na promocji leków, powoduje, że etyczny lekarz w imię zasad musi zrezygnować z bardzo wymiernych zysków /…/ Lekarze na skalę masową całego kraju sponsorowani są przez koncerny światowych gigantów firm farmaceutycznych, których pierwszym celem było opanowanie i podporządkowanie sobie izb lekarskich. Ten cel osiągnięto. Drugim zaś celem jest pomijanie wyników badań klinicznych, ukazujące szkodliwe działanie produktów firm farmaceutycznych – jako konieczny koszt cywilizacyjny. Co z całą stanowczością podkreślmy, jest kłamstwem upowszechnianym przez okręgowe izby lekarskie.
Dlaczego? Bo choć poszukiwanie metod przyczynowego leczenia chorób pozostaje w kolizji z interesem firm farmaceutycznych, to z punktu widzenia zdrowia pacjentów jest jedyną skuteczną metodą leczenia.
Przez kraje najwyżej rozwinięte leczenie przyczynowe jest uznawane za skrajnie prawidłowe. Za przejaw skrajnej awangardy medycyny. Kraje te po pierwsze dysponują środkami finansowymi na budowanie struktur medycyny prewencyjnej, profilaktycznej, a po drugie skutecznymi mechanizmami ochrony państwa przed nadmierną zachłannością firm farmaceutycznych i medycznych. /…/
Gdańska OIL odmawia udziału w naukowej debacie, odwołując się do argumentu: po co rozmawiać o preparatach stosowanych i wykorzystywanych w leczeniu chorych przez profesora Frydrychowskiego, skoro nie figurują na liście substancji czynnych dorocznie publikowanych przez ministra zdrowia. Czy to jest wystarczający argument dla lekarza?
Czy nie wystarczy popatrzeć na obecnego ministra zdrowia i niemal wszystkich jego poprzedników, by wiedzieć, że minister nie ma kompetencji merytorycznych, by rozstrzygać, co może być substancją czynną, a co nią nie jest?
Władza polityczna, choćby pochodziła z nie wiem jak silnego politycznego wyboru, nie zastąpi wiedzy i nauki. Nawet lekarz gminny, bez żadnego tytułu naukowego, to nie chłopiec na posyłki dla ministra zdrowia. To specjalista. I to minister musi słuchać rad lekarza, a nie odwrotnie. /…/ Intelektualne prowokacje z mojej strony w kierunku wymiany doświadczeń i poszukiwania nowoczesnych metod leczenia miały wymiar per excellence naukowy. Służą rozwiązywaniu problemów dostrzeżonych przez naukę, opisanych w piśmiennictwie i w literaturze przedmiotu oraz tych nieznanych i niezbadanych. Przez naukę nieopisanych.
Z wnikliwie przeze mnie przestudiowanych zasobów nauki, popartych doświadczeniem wielu wybitnych lekarzy z całego świata jednoznacznie wynika, że wiele chorób przewlekłych, uznanych przez okręgowe izby lekarskie za nieuleczalne, można w pełni skutecznie leczyć. Najpierw jednak trzeba chcieć, a po drugie umieć. Funkcjonariusze gdańskiej OIL po pierwsze nie chcą, czym równają do przemysłu farmaceutycznego i medycznego. A hołdując zasadzie: leczyć, by nie wyleczyć, polski lekarz staje się w istocie akwizytorem firm farmaceutycznych.
Publicznie oświadczam, że lecząc uczciwie, można skutecznie wyleczyć cukrzycę II typu, Hashimoto, choroby tarczycy, Leśniowskiego-Crohna, wiele nowotworów, w tym nowotwory mózgu – glejaki, cofnąć procesy miażdżycowe, wyleczyć stopę cukrzycową, RZS, zaburzenia snu, etc…
To tylko przykłady chorób, które można skutecznie leczyć. O słuszności metod stosowanych przeze mnie decyduje owszem moja kompetencja naukowa i dość bogate, osobiste doświadczenie lekarskie. Ale nie tylko. Moją wiedzę zawdzięczam również recenzowanym, uznanym naukowym czasopismom i częstokroć wielogodzinnym rozmowom z innymi lekarzami (europejskimi, amerykańskimi oraz z innych krajów i kontynentów), którzy z równym powodzeniem stosują omawiane metody. Naukowe czasopisma są źródłem najświeższych informacji o najnowszych metodach, ich skuteczności, lub braku skuteczności./…/ Rezygnując z wiedzy i doświadczenia międzynarodowych naukowych autorytetów – nauczycieli akademickich i mentorów, profesorów medycyny, zmieniają polską medycynę w zaścianek. /…/
W literaturze naukowej, którą funkcjonariusze gdańskiej OIL odrzucają z taką lekkością, zdarza się, że stare, babcine metody potrafią być opisane w nowy, awangardowy, naukowy sposób. Jeśli rzeczywiście ich działanie jest naukowo sprawdzone i zweryfikowane, według mnie stanowią część wiedzy strictissime medycznej. Jako naukowiec uważam, że nawet, gdyby masło, lub maślanka efektywnie leczyły chorego z określonej choroby, na którą w wykazie substancji czynnych publikowanym przez resort zdrowia nie widnieje lek uznany oficjalnie (formalnie przez medycynę), to ja jako lekarz będąc przekonanym o skuteczności owej maślanki, lub masła, zastosowałbym je, nie czując się w ogóle związanym zakazem, lub nakazem administracyjnym, wyrażanym przez „pałkowników” izb lekarskich.
Lekarz postępujący w zgodzie z najnowszą wiedzą medyczną – za świadomą zgodą pacjenta – nigdy nie powinien bać się kary z tytułu działania w najlepszym interesie pacjenta.
Tak dalece, jako lekarz, jestem o tym przekonany, iż sądzę, że powinniśmy tego uczyć studentów. Nie możemy przyszłych lekarzy wychowywać na zapisywaczy leków oraz procedur medycznych, jakby byli nie podmiotami ustaw medycznych, lecz ich niewolnikami. Zniewolonymi przez narzucone im odgórnie algorytmy postępowania. /…/
Jako samodzielny pracownik naukowy mam nie tylko prawo, lecz i obowiązek studiowania naukowej literatury przedmiotu, poszukiwania nowych metod leczenia, sprawdzania ich skuteczności i ich weryfikowanie. Jeżeli okażą się skuteczne, powinienem zrobić wszystko, by zostały wdrożone do powszechnego leczenia dla dobra wszystkich chorych. W ten sposób wypełniam przysięgę Hipokratesa, którą złożyłem i pozostanę jej wierny. Imperatyw moralny każe mi interesy wielkiego przemysłu odstawić na bok, nawet gdy godzi to w moją kieszeń oraz grozi kolizją z niektórymi działaczami izby lekarskiej.
Zostałem ukarany najsurowszą karą, choć nie popełniłem żadnego błędu medycznego.
Moim błędem jest brak posłuszeństwa względem części mainstreamu lekarskiego, który aportuje i je z ręki przedstawicieli firm medycznych i farmaceutycznych./…/ Czyż nie jest moralnym prawem i powinnością zawodową lekarza publicznie głosić, że uzyskuje pozytywne wyniki leczenia? Skoro kilka tysięcy moich pacjentów nie ma żadnych powikłań./…/ I choć sąd lekarski nie dowiódł mi, że wyrządziłem krzywdę/szkodę jakiemukolwiek pacjentowi, to zastosowano wobec mnie karę najwyższą. Nie za delikt dyscyplinarny ani karny, za jego skutkową postać, lecz za moje poglądy i sposób wykonywania zawodu. Zasadniczo się różniący od podejścia do chorych, które reprezentują izby lekarskie./…/
Izby lekarskie, zamiast pełnić funkcje samorządowe, są placówkami promocji gotowych metod i algorytmów leczenia w interesie obcych firm, a nie Polaków. Promują środki medyczne i farmaceutyczne nawet wtedy, gdy ich skuteczność jest wątpliwej, lub nie posiada żadnej jakości. /…/Na domiar złego izby nie promują i nie rozpowszechniają wśród swych członków postaw lekarza zorientowanego na najbardziej awangardowe rozwiązania i na wyniki naukowe, będące systemem żywym, dynamicznym i podlegający nieustannym zmianom. Systemem opartym nie tylko na wiedzy teoretycznej, lecz także na doświadczeniu.
Gdańska izba lekarska z awangardy medycyny zmieniona została w izbę biurokratyczną.
Jej wpływ na lekarza tak bardzo jest obecnie destrukcyjny, że gminny lekarz odchodzi od nauki, głównego narzędzia medycyny w XXI wieku. /…/ W stronę mechanicznego zapisywania ustalonych odgórnie leków i ordynowania wcześniej administracyjnie przez izbę ustalonych procedur medycznych. Tak uformowany lekarz z owego przysłowiowego Judyma nie ma już nic. Przestaje być podmiotem i staje się pachołkiem medycyny. Czytaj: firm farmaceutycznych (via administracja państwowa), której izby lekarskie stały się ślepym narzędziem. Izby lekarskie pozbawione moralnego oblicza, nie potrafią bronić uczciwych lekarzy stosujących skuteczne, przyczynowe leczenie.
W rezultacie przyzwoici lekarze, straciwszy swych obrońców w trakcie postępowania dyscyplinarnego przed izbą, zmuszani są udowadniać, że nie są przysłowiowymi „wielbłądami”. To patologiczne warunki do wykonywania zawodu lekarza. Bardzo szybko wyrazem czynu zabronionego, popełnionego przez lekarza, staje się zwykłe samodoskonalenie, poszerzanie horyzontów zawodowych i naukowych. A w istocie poszukiwanie nowych rozwiązań dla medycyny. W ten sposób izby lekarskie, zamiast rozwijać, cofają naukę do średniowiecza. /…/
Po wielu latach pracy naukowej i zawodowej, jako lekarz i profesor medycyny, powinienem odczuwać dumę z tego powodu, że jestem członkiem gdańskiej izby lekarskiej. Tymczasem odczuwam tylko głęboki wstyd.
Doświadczam bezprzykładnie złośliwego nękania mnie przez funkcjonariuszy gdańskiej izby, którzy stawiają mi miałkie, pozbawione wartości zarzuty. Gdy tymczasem stosowane przeze mnie metody leczenia pacjentów są znane nauce i wielu środowiskom lekarskim. Nie tylko polskim, w tym m. in. USA, Japonia, Niemcy, etc. /…/ Z wyjątkiem funkcjonariuszy polskich izb lekarskich./…/
Mimo mojego dojrzałego wieku wierzę, że doczekam chwili, gdy obecni włodarze nie tylko gdańskiej, ale i pozostałych izb lekarskich, naruszający prawa pacjentów, zostaną skutecznie rozliczeni, zarówno prawnie, jak i moralnie. Będę na to czekał razem z moimi zdrowymi pacjentami, którzy według gdańskiej OIL już dawno powinni zalegać na cmentarzu. Zamiast na starość cieszyć się z członkostwa w gdańskiej izbie lekarskiej, jako nestor nauki i zawodu lekarza, muszę się przed wami bronić i stowarzyszać z innymi lekarzami. Albo z prześladowanymi tak samo jak ja, albo z tymi, którzy uznali was za zdrajców. Kierujemy się dobrem pacjentów. Im bardziej agresywne jest działanie izb, tym szybciej powstanie środowisko lekarzy, którzy będą potrafili etycznie leczyć, etycznie zarabiać znacznie większe pieniądze niż zarabiają obecnie, nie krzywdząc pacjentów. Dochody, które obecnie zagarniają firmy farmaceutyczne, należą się lekarzom.
Będziemy tworzyć alternatywną medycynę. Naukową Medycynę Naturalną. Ta nazwa nie nawiązuje do ziół, czy babcinych przepisów. Odwołuje się do natury ludzkiej, którą medycyna winna badać i studiować, uwzględniając w leczeniu naturalne, a dokładnie mówiąc, molekularne właściwości anatomii, fizjologii oraz psychiki człowieka.
Poprzez zastosowanie właściwego doboru środków medycznych oraz naukowych metod leczenia. Czyli takich, które nie szkodzą. Primum non nocere. /…/ Naukowa Medycyna Naturalna, której jestem prekursorem, już wkrótce dowiedzie, że szkodzenie pacjentom i uszkadzanie ich jest co najmniej wyrazem indolencji lekarskiej. A nawet zbrodni, w sytuacji, gdy nauka dysponuje już metodami skutecznego leczenia tzw. nieuleczalnych chorób. W całym świecie istnieją uniwersytety medycyny komplementarnej, gdzie lekarz i naturopata (także profesorowie) współpracują dla dobra chorego. Izby do tego nie dorosły. Pierwszym obowiązkiem człowieka jest rozumność, kto was tego pozbawił? Nauka polega na kwestionowaniu i weryfikowaniu dogmatów. Nie na ich powielaniu.
Wszystkich lekarzy podzielających moje poglądy zapraszam do zapoznania się z działalnością dwóch stowarzyszeń: Towarzystwo Lekarzy Medycyny Zintegrowanej (TLMZ), którego jestem prezesem, oraz Polskiego Stowarzyszenia Niezależnych Lekarzy i Naukowców (PSNLiN ), którego prezesem jest dr Dorota Sienkiewicz. Nie jesteśmy sami, są jeszcze osoby, którym zależy na dobru pacjenta i uczciwie wykonywanej pracy, połączmy się. Walczmy o zdrowie i życie wszystkich Polaków.
Profesor medycyny Andrzej Frydrychowski