Przechodzimy bardzo trudny test sprawności – jako jednostki, społeczeństwo, kraj, cywilizacja. Znaleźliśmy się na rozdrożu. Do nas należy wybór, choć nie jest on łatwy. Wielu – z lęku przed nieznanym – nie chce się wyjść z zaułka pozornego bezpieczeństwa i komfortu.
Trudno podpowiadać rozwiązania, gdyż wciąż nie znamy, jeszcze nie widzimy różnych, kiełkujących już uwarunkowań. Ostatnie 30 lat przyzwyczaiło nas do wzrostu stopy życiowej, względnego dostatku. Gdy zaczyna się to chwiać, wpadamy w panikę. A przecież w trudnych sytuacjach najważniejsza jest nasza równowaga ducha, wewnętrzna siła, życiowa mądrość i wsłuchanie się w intuicję.
W takich momentach przypominam sobie końcówkę lat 70. ub. w., stan wojenny i – chwilę później – przysłowiowe nagie haki, puste półki sklepowe, dla niepoznaki wypełnione butelkami z octem, kaszą (nierzadko zrobaczywiałą) czy makaronem, kartki na żywność, a nawet buty. Czas to był straszny i lepiej, by nigdy nie nastąpiła z tego powtórka. Przetrwaliśmy go jednak, niemal cudem, organizując, zdobywając to, co było dla rodzin konieczne. A do tego potrafiliśmy się bawić i cieszyć przebywaniem w gronie przyjaciół.
Skoro – jako społeczeństwo – zaliczyliśmy tak trudny egzamin, nie ma powodu, abyśmy nie poradzili sobie z narzuconym nam teraz testem sprawności. Jest odmienny, inaczej trudny, tym razem globalny i może zadecydować o dalszej drodze rozwoju całej ziemskiej cywilizacji.