W Łodzi można podziwiać obraz Jana Matejki przedstawiający scenę przemiany kawałka ołowiu (lub monety) w złoto. Jak to z portretowanymi przez tego malarza bohaterami bywa, także i uwieczniony na płótnie alchemik okazuje się postacią historyczną. Przy czym, w syzyfowej pracy, jaką stanowiła jego dziedzina, osiągnął sukcesy na skalę europejską…
W XVI-wiecznym Krakowie Michał Sędziwój – bo o nim mowa – cieszył się statusem swego rodzaju celebryty. W mieście było o nim głośno, głównie za sprawą jego domniemanych kontaktów z diabłem i uprawianiem czarnej magii, w tym mordowaniu dzieci dla pozyskania krwi do niecnych eksperymentów. Czarnoksiężnik pełną gębą! Jeśli do kartoteki dodamy jeszcze opłakane skutki doświadczeń alchemicznych, które o mały włos nie przyczyniły się do spalenia Wawelu, uzyskamy pełny portret okultysty-awanturnika. Ale zacznijmy od początku.
Szkic postaci
Najsłynniejszy polski alchemik przyszedł na świat 2 lutego 1566 r. w rejonach Nowego Sącza w rodzinie szlacheckiej pieczętującej się herbem Ostoja. Początkowo nic nie zapowiadało, że Michał Sędzimir (tak brzmiało jego nazwisko rodowe przed zmianą) okryje się międzynarodową sławą i stanie się jednym z czołowych alchemików renesansu.
Zaplanowany był dla niego stan duchowny, a ojciec nie szczędził pieniędzy na edukację syna. Jednak droga życiowa młodzieńca obrała inny kierunek, podobnie zresztą jak jego zainteresowania. Wykształcenie odebrał w Krakowie, gdzie poznał swojego protektora, Mikołaja Wolskiego (1555−1630), późniejszego marszałka wielkiego koronnego. Zachwycił się modnymi wówczas pracami medycznymi Paracelsusa oraz zrozumiał znaczenie terminu alchemia.
W XVI w. na Akademii Krakowskiej można było studiować nieoficjalne przedmioty, tj. chiromancję, kabalistykę, alchemię czy krystalomancję – i nie trzeba dodawać, że skoro zakazany owoc smakuje najlepiej, wszystkie te dyskretnie prowadzone zajęcia cieszyły się wśród studentów największą popularnością. Ponieważ w tym okresie w stolicy Polski czasowo przebywali okultyści John Dee i Edward Kelley, Sędziwojowi udało się nawiązać z nimi kontakt i nie jest wykluczone, że już wówczas otrzymał od starszych kolegów po fachu alchemiczny kaganek.