Jak się wygrzeję, jak mi jest dobrze, a jeszcze jak wypiję wody i zjem tego cukru Pańskiego, to w ogóle jestem szczęśliwy
17 kwietnia br. na kanale TVN24 w stałym cyklu TAK JEST prowadzonym przez red. Andrzeja Morozowskiego wyemitowany został program, w którym wystąpili dwaj lekarze: prezes Naczelnej Rady Lekarskiej Maciej Hamankiewicz oraz prezes Polskiego Towarzystwa Homeopatycznego Tomasz Kokoszczyński.
Panowie rozmawiali oczywiście o homeopatii, a punktem wyjścia ich dyskusji była decyzja o uruchomieniu w Śląskim Uniwersytecie Medycznym podyplomowych studiów dla lekarzy z zakresu homeopatii (na wzór wielu medycznych uczelni w innych państwach), co stało się pretekstem do kolejnego histerycznego ataku ze strony przedstawicieli ortodoksyjnych kręgów medycznych na tę metodę leczenia.
Ponieważ słowo telewizyjne, podobnie jak radiowe, jest z natury rzeczy ulotne, postanowiliśmy udostępnić zapis dialogu, jaki wywiązał się wówczas na antenie, ze względu na niepowtarzalne perły erudycji, którymi skrzyły się wypowiedzi szefa samorządu 130 tysięcy polskich lekarzy (gratulacje dla całego środowiska).
Prezentowany tekst bez wątpienia dobrze oddaje intelektualną nośność i werbalizacyjne mistrzostwo, z jakimi prezes NRL formułuje swoje cenne myśli na temat homeopatii, przy czym śródtytuły w publikacji są naszego autorstwa i stanowią w zamyśle kwintesencję refleksji doktora Hamankiewicza, a także taktu i kultury cechujących jego wypowiedzi w sprawach, o których wydaje się on mieć bardzo nikłe pojęcie. W tej sytuacji pozostawmy również otwartym pytanie, za co prezes Naczelnej Rady Lekarskiej powinien przeprosić obywateli polskich – co w zastępstwie ministra ochoczo i z własnej inicjatywy uczynił w końcowej części swoich telewizyjnych wywodów.
Redakcja Nieznanego Świata
Andrzej Morozowski: – Homeopatia to w skrócie (…) sposób leczenia, jakby ktoś nie wiedział (bo ci, co się leczą, na pewno wiedzą), substancjami rozcieńczonymi w wodzie milion razy do tego stopnia, że praktycznie uzdrawiających substancji nie da się w tych lekach wyodrębnić przy żadnych znanych obecnie metodach badawczych. No właśnie, czy homeopatia w takim razie to normalna procedura medyczna czy znachorstwo?
O Indianach, Papuasach, mistrzostwie świata białego człowieka i wodzie święconej
Maciej Hamankiewicz: – Na pewno lekarze i dentyści nie mogą uprawiać metod, które nie są sprawdzone w sposób naukowy. O tym mówi kodeks etyki lekarskiej. Na nas również ciąży obowiązek przestrzegania społeczeństwa od stosowania rzeczy, które są bezwartościowe. Absolutnie bezwartościowe. Bo jeżeli przyjrzy się Pan Indianom w Amazonii… Oni produkują różnego rodzaju substancje, preparaty lecznicze, ayahuascę [czyt.: ajałaska – przyp. red.] – to działa piorunująco.
W Indiach ma Pan plemiona całe, którym wolno za zgodą rządu indyjskiego produkować nawet opium, którym leczą. Papuasi mają swoje uzdrowiciele… [tak w oryginale – przyp. red.], mieszanki, które działają. Na własne oczy to wszystko widziałem. Natomiast mistrzostwem świata białego człowieka było powstanie homeopatii, gdzie nie ma nic: jest tylko woda i cukier. Cukier krzepi, to już mówił Melchior Wańkowicz, a wodę to i my, lekarze, zalecamy, żeby jak najwięcej jej pić, bo to funkcja nerek i długie zdrowie. A woda sama w sobie może tylko uzdrawiać pod warunkiem, że jest nakładana w Wielkanoc przez kapłana.
AM: – No, ale Panie Doktorze… Na Śląskim Uniwersytecie Medycznym, to taka renomowana uczelnia medyczna, powstały podyplomowe studia homeopatii. Pan jest jej rzecznikiem, Pan kończył takie studia, czy Pan jest człowiekiem, który sam się nauczył homeopatii? (pytanie skierowane do doktora Tomasza Kokoszczyńskiego)
Tomasz Kokoszczyński: – Nie, takich studiów akurat nie kończyłem. To jest nowa inicjatywa. Szkoliłem się na kursach homeopatycznych (prowadzonych w Poznaniu) według niemieckiego wzoru. W Niemczech homeopatia jest uznana przez izby lekarskie i takie szkolenia to jest coś normalnego.
Powiedzieliście Państwo tutaj kilka rzeczy, które wypadałoby może nie tyle sprostować, co uściślić. Jedna z tych rzeczy to kwestia, że te lekarstwa, a właściwie środki homeopatycznie, niczego nie zawierają. Ja chciałbym zapytać, ile waży informacja. Jeżeli rozmawiamy przez telefon komórkowy, to on nie staje się cięższy od naszej rozmowy. Jeżeli na czymś mamy zapis informacji, nie jest to materia, tylko coś, co można by powiedzieć, pewien… [w tym momencie wypowiedź została przerwana przez dr. Hamankiewicza i w efekcie nałożenia się głosów obu osób jest nieczytelna – przyp. red.]
O czarnoksiężniku z krainy Oz, bajkach i efekcie placebo
MH: – Ale lekarz nie może uprawiać magii i rozumiem, że czarnoksiężnik z krainy Oz to bardzo cenna materia lecznicza. Ja wychowałem troje dzieci, więc bajki znam doskonale wszystkie, ale rozmawiajmy o faktach, bo my musimy powiedzieć słuchaczom, że wyrzucają pieniądze na nic. Mało tego. Jeżeli dzięki stosowaniu takich preparatów zaniechują [tak w oryginale – przyp. NŚ] właściwego leczenia, to ja dramat potem widzę, umierających w szpitalu ludzi. I przeciwko temu jedynie protestujemy. Jeżeli lekarz chce osiągnąć efekt placebo przy pomocy cukru lub wody, to ja nie protestuję.
TK: – Tu nie chodzi tylko o efekt placebo. Oczywiście placebo jest i w medycynie, i na pewno gdzieś tam na granicy homeopatii. Natomiast my mówimy o czymś, co jest zupełnie konkretne, tak jak płacimy za abonament telewizyjny i to właściwie jest nic, bo mamy przekaz informacji. Tak samo udajemy się do lekarza, który ma wiedzę medyczną poszerzoną o wiedzę homeopatyczną. I temu mają służyć takie kursy. I ten lekarz zaleca nam środki homeopatyczne. I teraz trzeba dobrze zrozumieć, bo mówimy tutaj o leczeniu, ale ja nie wiem, czy my w naszym modelu medycznym dobrze rozumiemy, co to znaczy leczenie. Leczenie to jest wyręczanie funkcji organizmu, ich zastępowanie. Natomiast w przypadku homeopatii powinniśmy nie tyle mówić o leczeniu, co o uruchamianiu zdrowienia. Czyli organizm sam uruchamia pewne działanie…
AM: – Ale czy Pan się zgadza z tym, co mówi Pan Prezes Hamankiewicz, że leki homeopatyczne to jest woda i cukier, że tam nie ma żadnych innych substancji?
TK: – Jeśli chodzi o biochemiczny skład, to oczywiście nie ma. Natomiast, jeśli chodzi o fizykochemiczny skład, nie jesteśmy w stanie, i to zostało słusznie powiedziane, udowodnić jakimś miernikiem, co tam w środku jest. Czytnikiem tych leków jest człowiek. I my widzimy, jakie u pacjenta występują reakcje pod wpływem podanego środka homeopatycznego, że ten środek homeopatyczny wywołuje określoną reakcję. W ten sposób dowiadujemy się, jak działa dany lek, wypróbowując go na zdrowych ochotnikach, często lekarze sami na sobie, a następnie możemy taki lek zaordynować, dopasowując go do pewnej charakterystyki pacjenta, którą odczytujemy. I to jest to, co my robimy w homeopatii. To, że taki lek rzeczywiście nie zawiera aktywnej, materialnej substancji, jest prawdą, ale nie znaczy, że nie zawiera niczego, bo my widzimy jego działanie, widzimy oddziaływanie tego leku.
O Panu redaktorze jako czytniku z banerem na czole, czyli czego doktor H. nie umie zrozumieć
MH: – A Pan redaktor wyraźnie jest czytnikiem, a nie człowiekiem, więc być może czytniki to leczy, ale jeżeli rozmawiamy o metodach poznawania czegokolwiek w jakikolwiek sposób naukowy, no to, przepraszam bardzo, jeśli Pan jest czytnikiem, to w jaki sposób Pan Doktor bada Pańskie… czy wyświetla się Panu baner na czole, co Panu jest. Ja tego wszystkiego po prostu nie rozumiem. Rozumiem, że mówi Pan językiem science fiction, matrix. Ja tego nie umiem zrozumieć.
Nadal o cukrze i wodzie, a przy okazji także o lekarzach inkasentach
AM: – Zacytuję moją koleżankę, która, jak się dowiedziała, o czym będziemy rozmawiali, tuż przed programem powiedziała, że na swoim dziecku (już 12-letnim) od urodzenia stosuje homeopatię i widziała skutki. Nawet, jak dziecko miało roczek i podawała mu lek homeopatyczny, to np. spadała gorączka po kilku godzinach, albo znikała wysypka. Ja rozumiem, że o takich czytnikach rozmawiamy.
TK: – Oczywiście to jest „cudzysłów”, żeby było jasne.
MH: – Zgodziliśmy się co do tego, że to jest preparat homeopatyczny, a nie lek homeopatyczny, to już nawet Pan Doktor przyznał. Natomiast ja się zgadzam z tym, że sam sposób rejestracji preparatu homeopatycznego jest taki, że wystarczy udowodnić, że to nie szkodzi. I potwierdzam: cukier nie jest w stanie zaszkodzić, woda nie jest w stanie zaszkodzić, a na całe szczęście… Wie Pan…. A prezydent Stanów Zjednoczonych już powiedział… Franklin: Bóg leczy, lekarz inkasuje. I co tu dużo mówić: tutaj homeopaci w tej sytuacji występują, że po prostu są inkasentami, nic więcej.
TK: – Panie Doktorze, ja mam takie proste pytanie: co to jest zdrowie? Jak by Pan to sformułował? Bo w tym momencie może ukonkretnijmy, co się dzieje, jeżeli wykorzystamy środki homeopatyczne.
O błogostanie (zamiast dobrostanie), ciasteczkach i osiągnięciu dzięki temu wtenczas stu lat, z czego doktor H. będzie bardzo zadowolony
MH: – Międzynarodowa organizacja zdrowia definicję przedstawia w sposób jasny. To jest stan dobrego samopoczucia fizycznego i psychicznego, czyli tzw. osiągnięcie błogostanu. [Prezes Naczelnej Rady Lekarskiej mógłby wiedzieć, że WHO mówi nie o błogostanie, lecz dobrostanie człowieka; to wstyd mylić tak elementarne pojęcia – przyp. NŚ]. I rzeczywiście ma Pan rację. Jak ja zjem dobre ciasteczko, to – co widać po mojej posturze – osiągam pełen błogostan i czuję się bardzo silny.
Zdecydowanie po alkoholu czuję się źle, a jak piję wodę, czuję się bardzo dobrze. I w ten sposób rzeczywiście potwierdzam, że ten cukier i wodę mogę stosować, mam nadzieję, co najmniej czterdzieści następnych lat mojego życia, bo wtenczas osiągnę dzięki Pańskim preparatom stulecie urodzin. Bardzo z tego powodu będę zadowolony.
TK: – Nie wiem, czy cukier sam pomoże w tym Panu Doktorowi. Raczej bym tu był wstrzemięźliwy…
MH: – Dawki, które Państwo stosujecie, tam też są tak minimalne dawki, że… Ja nie słodzę herbaty, w związku z tym… Kiedyś, co prawda, dla eksperymentu zjadłem kilka opakowań Oscillococcinum i trochę, rzeczywiście zgadzam się z Panem, mnie mdliło. Bo było za dużo tego cukru.
TK: – Oczywiście możemy się śmiać, natomiast tak naprawdę sytuacja w medycynie, w społeczeństwie robi się coraz bardziej poważna. Leczymy się intensywnie, medycyna bardzo się rozwinęła, ale coraz więcej osób choruje, coraz więcej osób przyjmuje leki chemiczne. I w tym momencie okazuje się, że jesteśmy bardzo dobrze leczeni, ale nie jesteśmy zdrowi. (…) Zdrowie to jest właściwa samoregulacja. Człowiek, który ma tę samoregulację, z jakiejś sytuacji stresowej, z jakiejś opresji fizycznej potrafi wyjść w lepszy sposób. On po prostu zdrowieje (…).
W naszej medycynie, konwencjonalnej, obowiązuje model biomedyczny, czyli człowiek to jest taka maszyneria, którą naprawiamy lekami chemicznymi, wymuszając pewien nowy stan. Natomiast homeopatia uruchamia samozdrowienie. I to jest ta podstawowa różnica.
Dlatego to się wydaje takie śmieszne, bo my do tej pory nie mieliśmy żadnej metody, która by wpływała na wewnętrzną regulację pacjenta, osoby leczonej. Oczywiście powiedziałem tutaj: czytnik, ale homeopatia jest medycyną zindywidualizowaną. Dobiera się preparat, środek homeopatyczny do stanu pacjenta. Jak? Możemy się tego nauczyć również na takich kursach. I tutaj ciekawe jest, że wszyscy sceptycy, krytycy tej metody, z którymi się spotkałem…, oni mają wiedzę (…) zaczerpniętą z drugiej ręki. Natomiast, wracając do tej medycyny zindywidualizowanej, spersonalizowanej, oznacza to, że każdy pacjent jest jednostką. W medycynie, tej ogólnej (…) stosuje się pewne procedury uogólnione i na ich podstawie możemy zrobić fajne badania, pewne rzeczy potwierdzić.
Ja bym chciał przypomnieć Panu Doktorowi Gazetę Lekarską, to jest numer z z lipca 2011 r. Pozwolę sobie odwrócić strony… tutaj Pan Prezes jest na zdjęciu, a tu mamy przewodni artykuł. Temat Terapia szyta na miarę i w tym artykule widzimy taki fragment: Pacjent jest najważniejszy. Przez całe lata wyrocznią dla lekarzy było evidence-based medicine (EBM)… Czyli medycyna oparta na faktach … czyli standardy postępowania terapeutycznego oparte na wiarygodnych i aktualnych danych uzyskanych w badaniach klinicznych. Dla medycyny personalizowanej nie one są najważniejsze. To jest cytat z czasopisma wydawanego przez Naczelną Izbę Lekarską, które trafia do rąk wszystkich lekarzy. I to pismo pokazuje, że również w medycynie konwencjonalnej mamy problem z badaniem, jeżeli spersonalizujemy tego pacjenta, jeżeli ten pacjent jest indywidualnością. To jeden z problemów, który ma również homeopatia.
O wyznawcach grzanych łóżek oraz tym, że doktor K. ma pewien problem ze sobą
MH: – Myślę, że ma Pan pewien problem ze sobą, dlatego że Pan cytuje nie badania, które by cokolwiek wskazywały na homeopatię, tylko artykuł o czymś innym stosuje do czegoś innego, w czym oczywiście homeopaci są mistrzami świata. Nieprawdą jest, jakobym się nigdy w życiu nie zetknął z samobioregulacją i że tylko do tego miałaby służyć Pańska homeopatia. Otóż drogi Panie… W Gliwicach niejaki pan pseudoprofesor Piotrowski [w rzeczywistości: Piotrowicz – przyp. red.] stosował łóżka, które grzały wszystko… Aaa, historia pana Piotrowskiego skończyła się w sądzie i leczył wszystkie choroby przy pomocy drogiej terapii grzania w łóżku. Używał tych samych słów, co Pan.
Prezes Naczelnej Rady Lekarskiej, doktor Maciej Hamankiewicz bezspornie w jednym ma rację. Dzieje się tak, gdy mówi: „Ja tego wszystkiego po prostu nie rozumiem (…). Ja tego nie umiem zrozumieć”.
Jestem przerażony tym, co Pan mówi, po prostu przerażony, bo tak lekarzom w ogóle nie wolno mówić. Bo to, co Pan mówi, to jest po prostu naprawdę coś poniżej jakiejkolwiek możliwości oceny. Przepraszam, że ja tak ostro mówię, ale Pan używa języka, którego używał w sądzie przeciwko swoim pacjentom pan, który był mechanikiem samochodowym.
On dokładnie mówił takimi samymi słowami o wewnętrznych regulacjach mechanizmu [prezes doktor Hamankiewicz mówi w tym miejscu kolejne głupstwo, nie odróżniając mechanizmu wewnętrznych regulacji od wewnętrznych regulacji mechanizmu – przyp. red. NŚ]. Używał nawet bardziej skomplikowanych słów niż Pan, ale być może wytrenował to lepiej. Mało tego. Również dysponował olbrzymią grupą wyznawców grzanych łóżek, które sprzedawał po 12 tysięcy złotych. Jeśli już ktoś skończył terapię w tym hotelu robotniczym, zamienionym na szpital, to mógł sobie ten pacjent takie łóżko kupić. Jeden tylko człowiek w nocy wstał, mówi: – Tyle zapłaciłem, to, co to jest? Rozkręcił scyzorykiem, który tam pokazał i udowodnił, że to jest zwykła poduszka elektryczna. Ale ja rozumiem, że poduszki elektryczne na mnie też dobrze działają. Mam niekiedy problemy z kręgosłupem. Jak się wygrzeję, jak mi jest dobrze, a jeszcze jak wypiję wody i zjem tego cukru Pańskiego, to w ogóle jestem szczęśliwy.
AM: – Panowie, panowie… musimy kończyć. Póki co produkty homeopatyczne wpisane są do urzędowego wykazu produktów leczniczych dopuszczonych do obrotu na terenie Rzeczpospolitej Polskiej.
MH: – Zastąpię ministra i za to obywateli polskich przeproszę.