Przepowiednie i proroctwa towarzyszą ludzkości od zarania dziejów. Z reguły były one negatywne – głosiły rychłą śmierć różnych osobistości, zagładę królestw, imperiów, a nawet koniec świata
O czekającym nas końcu świata mówi wiele starożytnych ksiąg, w tym również Biblia. Na przestrzeni tysiącleci obwieszczali go prorocy, jasnowidzący i wieszcze z różnych kultur i obszarów naszej planety, począwszy od królowej Saby – Makedy, poprzez Nostaradamusa, a kończąc na współczesnych wizjonerach, takich jak słynna Bułgarka Baba Wanga.
Wiele z tych wizji i katastroficznych proroctw przypadło na obecne czasy. Było to związane z przełomem tysiącleci, w które wkroczyliśmy po 2000 r. oraz z zapisaną w Wielkim Kalendarzu Majów ostatnią datą: 21.12.2012 roku – o czym w Nieznanym Świecie wielokrotnie pisano.
Istnieją jednakże odmienne naukowe, a także filozoficzne, religijne i ezoteryczne opinie oraz teorie, sprowadzające ową datę do końca starej epoki i początku nowej.
Kto ma rację? Czy rzeczywiście ludzkość doby współczesnej czeka nieuchronny koniec egzystencji na Ziemi wywołany jakimś potężnym kataklizmem lub nuklearną wojną,
czy też znajdujemy się w niezmiernie ważnym punkcie dziejów naszej planety, na przełomie dwóch wielkich epok? W swoim artykule, opartym na źródłach pisanych oraz własnych przemyśleniach i osobistym wglądzie, postaram się udowodnić, że za przepowiedniami o końcu naszego świata kryje się kres dominacji patriarchatu i jego struktur, po którym ludzka społeczność wejdzie w epokę większej harmonii i równowagi.
Do najstarszych, znanych nam przepowiedni związanych z końcem świata należą proroctwa Makedy (według innych tradycji na imię było jej Michalda), królowej Saby – starożytnego królestwa położonego w okolicach granicy dzisiejszego Egiptu i Sudanu. W swoich proroctwach ukazała ona żydowskiemu królowi Salomonowi (około IX w. p.n.e.) wizję przyszłości świata aż do czasów jego końca. Jedna z jej przepowiedni miała głosić, że przypadnie on w momencie upadku Rzymu. Jak wiemy dziś z historii, potęga Rzymu, a wraz z nim całego jego imperium, legła w gruzach w V w. naszej ery, co wiązało się z końcem świata starożytnego i początkiem średniowiecza. Z powyższego przykładu można wysnuć wniosek, że dla wieszczącego w starożytności koniec świata oznaczał kres epoki, w której on sam żył.
Pozostając przy starożytnych przepowiedniach głoszących dni ostatnie, należy wspomnieć o Objawieniu św. Jana, zawartym na końcu Nowego Testamentu.
Tekst ów, zwany Apokalipsą i przypisywany apostołowi Janowi, okazuje się niezmiernie trudny do jednoznacznego zinterpretowania, nasycony jest bowiem licznymi słowami – symbolami (np. Baranek, Antychryst, Bestia, Jeźdźcy Apokalipsy, smok, pieczęcie, lew, trąby) oraz liczbami, z których najbardziej eksponowane są: 3, 4, 7, 666. Z tej racji, od ponad tysiąca lat, liczni badacze Objawienia bardzo różnie interpretowali zawarte tam informacje.
Część z nich uważała, że wizja apostoła Jana dotyczyła Cesarstwa Rzymskiego i jego upadku. Większość jednak skłania się ku temu, że Apokalipsa dotyczy okresu nam współczesnego – czasów ostatecznych, w których nadejdzie Antychryst a wraz z nim nastąpi koniec świata. Mowa jest w niej m.in. o spalonej ziemi, zamianie wody w morzach w krew, zatruciu życiodajnych źródeł, zaćmieniu ciał niebieskich, ataku szarańczy i masakrze dokonanej przez 200 mln zbrojnych, w której zginie jedna trzecia ludzkości. Ostatecznie jednak ma zwyciężyć Słowo Boże i dobro, a na Ziemi zapanuje tysiącletni pokój – Millenium, po którym znów, tym razem na krótko, pojawi się szatan. W ostatniej walce również i on zostanie pokonany i na wieczność uwięziony w otchłani.