Kolejny komercyjny produkt filmowy i zbiorowy lęk przed Apokalipsą
Żyjemy w świecie pełnym problemów i braku koncepcji ich rozwiązania. Kryzys finansowy i zmiany klimatyczne pozbawiły tchu nie tylko polityków i ekspertów, lecz zaniepokoiły całe społeczeństwa. Jakież jednak mają one znaczenie, gdy chodzi o przeżycie ludzkości i świata, skoro niebawem mamy zostać skonfrontowani z nowym zagrożeniem, większym niż wszystko, czym nasza cywilizacja w tym momencie powinna się zajmować? Chodzi o groźbę, której nikt nie potrafi zaradzić i nie ma na nią wypróbowanych środków. Nadejście tego wydarzenia zapowiadano ponoć od stuleci: to koniec świata w roku 2012!
W listopadzie na ekrany kin kilkudziesięciu państw wszedł film katastroficzny Rolanda Emmericha – 2012. Wykorzystano w nim liczne „mity’’ na temat 21 grudnia 2012. Tego bowiem dnia po raz pierwszy od 5 tysięcy lat kończy się wielki cykl w kalendarzu Majów. Jednak 2012 to coś więcej niż film. Dla wielu ludzi data ta wiąże się z bardzo realnym strachem przed końcem świata, a wspomnianemu dziełu towarzyszy przemyślana kampania reklamowa, której celem jest zasianie w możliwie jak najszerszych warstwach społeczeństw prastarego lęku przed Apokalipsą.
Trzeba wyraźnie powiedzieć, że 21 grudnia 2012 rzeczywiście kończy się wielki cykl kalendarza Majów.
Jest także faktem, że koniec małych cykli związany był z wielkimi zmianami społecznymi i kulturowymi, takimi np. jak założenie Rzymu i Jerozolimy, czy powstanie wysoko rozwiniętych kultur jak hetycka, asyryjska, albo Majów.
Twórcy filmu 2012 „wiedzą” jednak więcej. Dokładnie wtedy, ich zdaniem, ma wystąpić niezwykle rzadkie zjawisko astronomiczne, które zagrozi istnieniu Ziemi. Problemem tym zajmujemy się w sekwencji tej publikacji opatrzonej hasłem Fakty i fikcje.
Wszystkie dywagacje na temat zagrożenia płynącego z Kosmosu, co wypada podkreślić, oparte są na spuściźnie Majów.
Byli oni wybitnymi astronomami i potrafili precyzyjnie przewidzieć zaćmienia Słońca, cykle Wenus oraz inne kosmiczne wydarzenia, i to już w czasach naszego średniowiecza.
Jednak w ich przepowiedniach dotyczących końca kalendarza nie ma mowy o żadnych zagrożeniach!
Zamiast tego producenci filmu wykorzystali więc publikowane od lat w książkach i mediach informacje o rzekomych niebezpieczeństwach związanych ze wspomnianą datą. Pełen ich jest zwłaszcza internet. Pierwotnym twórcą tych rewelacji okazuje się angielski autor i niezależny badacz John Major Jenkins (natomiast największą aktywnością w propagowaniu katastroficznych i rzekomo mających naukowe podstawy prognoz wykazuje się od lat belgijski autor i „badacz” Patrick Geryl – przyp. red. NŚ). Film Emmericha nie został przy tym oparty na autentycznych przekazach Majów, lecz powieści amerykańskiego pisarza Briana D’Amato Koniec czasów.