Na przestrzeni wieków krew zraszała tę ziemię częściej niż deszcz, a mieszanina kultur, jakie tworzą jej historię, może przyprawić o zawrót głowy
Podbijali ją w przeszłości Fenicjanie i Rzymianie, Arabowie i Normandzi, rycerze świętych zakonów i Germanowie, Francuzi i Anglicy. W przerwach u jej wybrzeży krążyli piraci, którzy bezlitośnie łupili statki i co tylko się dało. Język mieszkańców Malty, którego gramatykę uporządkowano zaledwie przed sześćdziesięciu kilku laty, jest zlepkiem różnych tradycji – od narzeczy arabskich po europejskie, a w światowej lingwistyce próżno by szukać dla niego równie pogmatwanego odpowiednika (to jedyny język semicki, który w swoim zapisie posługuje się alfabetem łacińskim). O kulturowych zawirowaniach tego, liczącego zaledwie 320 km kwadratowych (tysiąc razy mniej niż Polska!) morskiego płachetka ziemi, znawca historii cywilizacji basenu Morza Śródziemnego powie krótko:
- Zamęt, zamęt, zamęt.
380 tysięcy ludzi, czyli trzy razy mniej niż liczy sobie Kraków – i trzy wyspy, z których najmniejszą, o nazwie Gomino, przypominającą spopielałą od słońca łupinę unoszącą się na morzu, zamieszkują dziś dwie rodziny, które mają za towarzystwo posterunek policji, zainstalowany tam ze względu na bezpieczeństwo hotelowych gości – amatorów podwodnych nurkowań. Komunikację między Maltą i odległą od niej o 6 km Gozo utrzymuje prom i zdezelowany porosyjski helikopter z trzyosobową bułgarską załogą, latający, ma się rozumieć, w charakterze prywatnej firmy przewozowej.
Uwaga – nieśmiertelni
Zważywszy liczbę ludności Malty – 384 tysiące mieszkańców – na wyspach jest zaskakująco dużo samochodów, bo przeszło 180 000 (z tego, według statystyk policji, co roku kradzionych jest ok. 1300–1400). W kraju nie obowiązuje żaden przegląd techniczny pojazdu. Dopiero od maja 1998 roku prowadzenie samochodu w stanie wskazującym na spożycie jest karalne.
W swym przewodniku po Malcie Simon Gaul podaje Siedem Złotych Reguł, wedle których miejscowi kierowcy prowadzą swoje wehikuły. Oto kilka z nich:
• Koła i pozór ruchu wystarczają, by zdefiniować jakąś rzecz jako pojazd. • Wiek, stan i rozmiar ruiny jest bez znaczenia. • Właściciel umowy o wynajem samochodu staje się automatycznie właścicielem miejscowych dróg. • Pojazdy drogowe są symbolami płodności i 200-decybelowy sprzęt grający jest częścią rytuału parzenia się. • Za kierownicą jest się nieśmiertelnym (o złudzie tego przekonania świadczą liczne przydrożne kapliczki).
Kontrapunktem dla wyraźnych wpływów muzułmańskich w architekturze jest arcykatolicka konstytucja obecnego państwa, w której odgórnie zadekretowano rolę Kościoła na Malcie.
Zgodnie z zapisem w ustawie zasadniczej jego zadaniem jest odróżnianie dobra od zła, a wyznanie rzymsko-katolickie ma tu status religii państwowej. Tylko na 29 tysięcznej wyspie Gozo, która liczy 16 km długości i 6 szerokości, strzelają w niebo wieże i kopuły 40 kościołów. Jedna z nich, w wiosce Xewkija swoimi gabarytami ustępuje tylko kopule Bazyliki św. Piotra w Rzymie, zaś napotykane co krok ruiny i megality kryją osobliwe zagadki – niektóre także z pogranicza ezoteryki.
Ot, choćby położona na Gozo Ggantija, gdzie można natknąć się na pozostałości świątyni, której powstanie historycy datują na 3600 lat przed naszą erą. Do dziś nie wiadomo, kto i w jakim celu ją wybudował. Pewne jest natomiast, że wywar z mchu porastającego pradawne kamienie i mury Ggantiji usuwa kamienie nerkowe. To nie wytwór wyobraźni: skuteczność tej terapii po wielokroć sprawdzono w praktyce.
Z rąk do rąk
W swojej wielowiekowej historii Malta przechodziła z rąk do rąk. Jej historia w półtorej minuty, zapisana przez mieszkającego na stałe w Sztokholmie polskiego dziennikarza, poetę i archeologa Petera Zralka, prezentuje się następująco: