Bez doznań religijnych, metafizycznych nie ma wielkiej sztuki.
Aby mówić dobrze po polsku, trzeba mieć dobrą znajomość polskiej paremiologii – polskich przysłów. Należy unikać wyrazów obcych, unikać mądrzenia się, tego bardzo charakterystycznego schorzenia naszej gwary inteligenckiej – powiedział to Artur Sandauer. Nic dodać, nic ująć. Sama prawda.
Znaczna część polskiej inteligencji mówi volapückiem, językiem sztucznym, mającym sprawiać wrażenie sprawności językowej i głębi intelektualnej, której w gruncie rzeczy nie posiada.
Żydzi – normalnie, Żydy – pogardliwie, Żydowie – dostojnie. Jak tłumacz ma przełożyć Norwida Żydowie Polscy? Godne zastanowienia, myśląc o trudach pracy tłumacza. To też z Sandauera.
Religijność jest czymś odmiennym niż religia.
Drażni mnie i zniechęca „aparat wiary”. Instytucjalizacja religii tworzy kościelną administrację, i jej urzędników, co przeradza się nieuchronnie w zbiurokratyzowanie religii. Trudno mi akceptować dogmaty religijne. Jestem przeciwny pojęciu grzechu, kary i wybaczenia, ponieważ uważam, że jest bezpodstawną zarozumiałością stawianie ocen innemu człowiekowi, jak także wybaczanie mu (lub nie). Jest to tworzenie – nie istniejących w naturze, której jesteśmy częścią, podziałów i hierarchii. Jeżeli mogę wybaczać, stawiam się powyżej tego, komu wybaczam. Spowiedź akceptuję, ale wewnętrznie, nie przed innym człowiekiem.
Doznania religijne i artystyczne są sobie bliskie. Bez uczuć religijnych, metafizycznych nie ma wielkiej sztuki. W tym sensie każdy twórca jest na swój sposób religijny.
To, co robi poeta, to sprawdzanie języka na rzeczach. Poeta, prozaik, i w ogóle każdy twórca jest równocześnie wynalazcą – najlepszym przykładem może być tu Leonardo da Vinci. Gdy dramaturg wymyśla swoje To be or not to be, wymyśla tym samym swój proch, swoje koło.
Poeta zaś – ten żyje podwójnie.
Aby się wypowiedzieć, musi znaleźć swoją strefę nadprzyrodzoną, odnaleźć w codzienności dnia swoje tabernaculum. Poprzez słowa poszukuje wyrazu dla niezwykłości, którą czuje, o której istnieniu wie. I, potrącając rzeczy słowami próbuje się przedrzeć przez zwykłość do życia duchowego.
Życia duchowego nie należy utożsamiać z religią.
Artysta nie musi być chrześcijaninem lub katolikiem, ale ma poczucie tajemnicy, i w tym sensie jest człowiekiem religijnym.
Zrozumiały to kościoły chrześcijańskie, poszerzając jakby wiarę poprzez wprowadzenie do świątyń sztuki. To ogromna zasługa i niebywała mądrość chrześcijaństwa, że w mury świątyń została wprowadzona muzyka, malarstwo, rzeźba, poezja. Twórcy chrześcijaństwa rozumieli, być może nawet zupełnie instynktownie, że kościół może w ten sposób zaspokajać – uprawiając nadal swój boski kult, wiele ludzkich potrzeb.
Ludziom życie codzienne nie wystarcza. Nie wystarczają im także codzienne oczywistości. Człowiek poszukuje i oczekuje od życia, czegoś niezwykłego, i czyni w tym kierunku próby.
Metafizyczność świata… Świat jest metafizyczny, i należy to brać dosłownie. Różne religie używają w celu uprawiania kultu Boga różnych rekwizytów, ale metafizyka pozostaje ta sama. On wielki i nie do opisania, mistyczny Stwórca-Pan, realizujący swój twórczy projekt – twórca, architekt, rzeźbiarz… i poeta.
Tak, patrząc na świat, na przyrodę, niebo, obłoki, zachody słońca, piękne góry i ptaki, nie ma najmniejszej wątpliwości: Stwórca-Pan jest poetą.