Z ciążą i porodem wiąże się wiele niezwykłych zjawisk. W ostatnich dekadach naukowcy odkryli jeszcze jedno. Okazuje się, że płód jest z matką związany nie tylko psychicznie, ale i fizjologicznie oraz genetycznie. I to wcale nie dlatego, że dziedziczy część jej DNA
To moje oczko w głowie! Mamy często tak właśnie pieszczotliwie określają swe męskie potomstwo. Okazuje się jednak, że syneczek mamusi czy maminsynek to nie tylko metafora. Geny dziecka wnikają bowiem w narządy i tkanki ciała matki, by pozostać tam nawet do końca jej życia!
Zjawisko to, występujące na poziomie molekularnym DNA organizmu, nazywane jest mikrochimeryzmem.
Zachodzi, gdy komórki pochodzące od innej osoby są znajdowane w ciele innej. W mikrochimeryzmie płodowo-matczynym u położnicy utrzymuje się pewna liczba komórek dziecka. W trakcie ciąży bowiem przez łożysko migrują prymitywne cellule macierzyste – czyli takie, które mają zdolność do namnażania oraz przekształcania się w konkretne, wyspecjalizowane typy komórek potomnych, mogące być budulcem tkanki bądź narządu.