Położenie Marsa w horoskopie pokazuje dwanaście podstawowych stylów, w których walczymy, wydatkujemy energię, a także ukierunkowujemy swoją popędliwość. To również sposób, w jaki toczymy wewnętrzne wojny
Astrologia w swoim panteonie ma przynajmniej jeden symbol obrazujący wojnę, konflikt, waśnię, spór, czy antagonizm, a więc stany, które są związane z ludzkością właściwie od początku. Odkąd bowiem człowiek pojawił się na świecie, stale walczy o swoje przetrwanie, tak jakby świat wcale nie był dla niego takim idealnym miejscem stworzonym przez wszechmocnego Boga. Zarazem uczy się dostosowywać do otoczenia, bo tylko wtedy przeżyje. To nic innego jak znajdowanie balansu pomiędzy agresją a biernością czy uległością. Jakkolwiek pokój wydaje się być jedynie stanem przejściowym pomiędzy wojnami.
Czy więc wojna to naturalny stan człowieka? Z jednej strony wiąże się ona ze zniszczeniem i destrukcją, ale z drugiej reprezentuje punkty przełomowe i zwrotne. Tak czy owak, niezależnie od czasów, okoliczności, kontekstu, sytuacji towarzyszących oraz wszelkich oboczności, wojna jest reprezentowana przez planetę Mars. Nie znaczy to wcale, że bez Marsa żyłoby się nam lepiej. Przypuszczalnie nikt by nie przeżył, bo nikt nie miałby instynktu przetrwania.
Małe nieszczęście
Mars jest więc nam potrzebny do życia, bo to on reprezentuje sferę instynktu i popędu. Choć od zawsze był uważany za planetę złoczynną (uchodził za małe nieszczęście), to jednak trudno traktować go wyłącznie negatywnie. Mars to bowiem planeta siły, żądzy, popędów, energii służącej do pokonywania życiowych trudności. Wprawdzie zagrzewa do walki i rodzi konflikty, ale też pomaga w osiąganiu osobistych celów i realizacji wszelakich przedsięwzięć.