Jedne z najstarszych polskich gór to jednocześnie ufologiczny biegun. Na przestrzeni kilku dekad doszło tam do wielu wyjątkowo interesujących spotkań z niezidentyfikowanymi obiektami, charakteryzujących się wysokim współczynnikiem dziwności
Rozciągnięte na obszarze południowo-zachodniej Polski, północnych Czech i w niewielkiej części Niemiec, co roku przyciągają rzesze turystów spragnionych nie tylko pieszych wycieczek, pięknych krajobrazów, ale również tajemnic. A Sudety pod tym względem mają do zaoferowania niemało. Są to nie tylko osobliwości przyrody, jak słynna magiczna górka koło Karpacza. Góry te skrywają wiele zagadek historycznych, szczególnie tych powiązanych z II wojną światową i powstałymi wtedy podziemnymi kompleksami (patrz: Góry Sowie). Żądni tajemnic pasjonaci Nieznanego mogą natrafić także na miejsca, gdzie straszy, albo ufologiczne hotspoty (z ang. gorące punkty), w których dziwne obiekty latające widywane są częściej niż gdzie indziej.
Od lat ufolodzy próbują znaleźć wspólny mianownik między obserwacjami niezidentyfikowanych obiektów, a ich geograficznymi lokalizacjami.
W Polsce swoistymi biegunami UFO są: Podkarpacie, okolice Wrocławia, Częstochowy, a dawniej także Warszawa. Miejsce w tym gronie należy się też Sudetom, bowiem ilość bliskich spotkań, a także innych niewytłumaczalnych zjawisk na ich obszarze wręcz poraża. Jeżeli spojrzymy na nie pod kątem chronologicznym, zauważymy falową naturę manifestacji. Niektóre hotspoty są mniej lub bardziej aktywne, inne wygasły. Najczęściej latające spodki, kule i inne dziwadła widywano w Kotlinie Jeleniogórskiej, Górach Izerskich, Karkonoszach oraz Górach Kaczawskich.
Wierzenia ludowe sugerują, że do bliskich spotkań z gośćmi z nieba dochodziło tam od dawna, choć oczywiście inaczej je interpretowano. Tutejsza niemiecka ludność mówiła o Irrlicht (błędnych ogniach). O ile jednak legendy zawsze noszą w sobie ładunek niepewności, obok współczesnych relacji trudno przejść obojętnie, a niektóre dosłownie mrożą krew w żyłach.