Co widzi na horyzoncie dziejowym dla kraju i dla świata najsłynniejszy polski jasnowidz? W jaki sposób odbiera wizje przyszłości? Z Krzysztofem Jackowskim o jego spełnionych przepowiedniach i obawach o nadchodzące jutro rozmawia Damian Trela
Wszyscy doskonale znamy pańskie osiągnięcia w poszukiwaniu zmarłych i ustalaniu ich nierzadko tragicznych losów. Dziś jednak porozmawiamy o tym, co budzi najwięcej emocji – o wizjach przyszłości. Media często definiują pana jako jasnowidza, z naciskiem na przewidywanie przyszłości właśnie. Pan chyba jednak postrzega siebie głównie jako ekstrasensa – odbiorcę nieznanych oddziaływań…
– W gruncie rzeczy jasnowidzenie nie ma rozgraniczeń. Podam przykład. Wyobraźmy sobie pływaków. Jeden pływa kraulem, drugi stylem klasycznym, trzeci – na pieska. Wszystkie te style wymagają oczywiście dobrego opanowania techniki, ale poza tym niewiele się różnią – służą temu samemu.
To ta sama czynność: poruszanie się po powierzchni wody lub w wodzie. Podobnie jest z doznaniami pozazmysłowymi. Nie ma znaczenia, czy wykonuje się wizje w sprawach kryminalnych, czy dotyczą one przyszłości. Selekcjonowaniem zajmują się zwykle ci, którzy trudnią się przewidywaniem przyszłych wydarzeń, lecz w percepcji pozazmysłowej nie mają wymiernych rezultatów. Jedno i drugie jednak dotyczy jasnowidzenia.
Ja rzekłbym, że jasnowidza poznaje się po owocach… Wystarczy wejść na moją stronę internetową i zapoznać się z wszystkimi sprawami kryminalnymi, jakie udało mi się rozwiązać. Aby kogoś zdefiniować, należy oprzeć się na jego dokonaniach.