W swoich książkach od wielu lat opisuję brak rozwoju w naszym świecie i to, że ludzie nie są tak nowocześni, jak im się wydaje. Powszechnie powielają oni dysfunkcyjne, blokujące ich schematy i bardzo rzadko są w stanie wyjść poza te niewidzialne bariery, by osiągnąć wyższy poziom egzystencji. Niedawne wydarzenia są dobrą okazją do pokazania i skomentowania kosztów tego utkwienia
Świat zaszokowało ostatnio tempo upadku Afganistanu i chaos nieprzygotowanej zawczasu ewakuacji. Ponieważ niektórzy pamiętali jeszcze obrazy ucieczki Amerykanów z Sajgonu, to wielu – zwłaszcza w USA – uderzały podobieństwa między tymi porażkami. Nie będę tu jednak wnikał w politykę, czy w kwestie czysto wojskowe. Chcę zwrócić uwagę na coś innego, bardziej fundamentalnego.
Jak można dwadzieścia lat poświęcać na wojnę niemającą czytelnie wytyczonego celu? Co miała ona dać? Siłą rzeczy stanowi to informację o ludziach, w tym przypadku Amerykanach, których udział w demokracji polegał na stymulowaniu ich emocjonalnymi bodźcami w celu… nie wiadomo jakim. Nie pierwszy to taki przypadek.
Wcześniej Amerykanie popisali się atakiem na Irak pod pretekstem związku z zamachami z 11 września i prac Irakijczyków nad bronią jądrową.
I jedno i drugie okazało się kompletnie wyssane z palca, a zaowocowało – Ameryce i światu – powstaniem państwa islamskiego (i wzrostem roli Iranu). To samo ujawniło zniszczenie Libii. Co jest w tym obrazku nie tak? Co te fakty mówią o ludziach?