W okresie renesansu dostojnicy kościelni i papieże nie tylko otaczali się astrologami, lecz także chętnie słuchali ich rad i zaleceń. Przepowiednie nie zawsze były optymistyczne. Nasz rodzimy uczony i astrolog Baltazar Smosarski ostrzegał Leona X przed grożącym mu niebezpieczeństwem. I słusznie – papież bowiem zmarł zgodnie ze wskazaniami horoskopowymi
Pierwsza połowa XVI wieku to złoty okres w dziejach astrologii. Była ona wszechobecna na rozmaitych dworach, w życiu publicznym i politycznym. Z przepowiedni astrologów korzystali zarówno władcy, magnaci, arystokracja jak i dostojnicy kościelni oraz ich rodziny. Wystarczy wspomnieć ciąg pontyfikatów od Sykstusa IV, poprzez Juliusza II, Leona X, czy Pawła III, aby uzmysłowić sobie, do jakiego stopnia papieże ci byli uzależnieni od astrologii, chociaż trudno mówić w tym przypadku o nałogu. W renesansowej Europie gwiaździarstwo stanowiło po prostu swego rodzaju regulator życia społecznego, kulturowego i religijnego.
Nic więc dziwnego, że słynny ród Medyceuszy systematycznie konsultował się z astrologami. Do najwybitniejszych z nich należał Luca Gauricus (1475−1556), który przepowiedział Wawrzyńcowi, że nie tylko jego bratanek, Juliusz, będzie papieżem, lecz także jego wnuk Jan. Ten ostatni przyjmując imię Leona X dzierżył władzę na Stolicy Piotrowej od 1513, aż do śmierci, która nastąpiła w 1521 r. Był tak gorącym zwolennikiem gwiaździarstwa, że w 1520 r. na prestiżowym uniwersytecie papieskim La Sapienza w Rzymie ufundował katedrę astrologii, wzorem innych ośrodków naukowych, jak choćby Akademii Krakowskiej. Rozmaite wydarzenia, począwszy od spotkań z ambasadorami, poprzez koronacje, a skończywszy na budowie Bazyliki św. Piotra, były uzgadniane z astrologami.