João Cabral miał 12 lat kiedy wczesnym zmierzchem ujrzał dziwną kobietę na tle zachodzącego słońca. Nie widział dokładnie rysów jej twarzy, ale zapamiętał, że była wysoka i potężnej postury…
Działo się to 12 lipca 1949 r. w brazylijskim Manaus, nad brzegiem Amazonki. Kobieta przez chwilę była zwrócona w jego stronę, a potem… rozpłynęła się w powietrzu. W domu nikt nie dał mu wiary. Kiedy następnego ranka snuł się smętny po nabrzeżu, spotkał siwego zakonnika, który z uwagą wysłuchał jego historii. Brat Wincenty pochodził z Polski, ale od trzech dekad przebywał w Brazylii, wędrując po różnych misjach, toteż doskonale mówił po portugalsku.
Historia pewnej wyprawy
Zakonnik opowiedział kilka równie dziwnych historii o podobnych kobietach. Pierwsze wzmianki o nich pojawiły się już w latach 40. XVI w., zaraz po słynnej wyprawie Francisca de Orellany (1505–1546?) i Gonzala Pizarro (1513−1548), którzy rzucili wyzwanie Naturze i w 1541 r. wyruszyli z Quito, by odnaleźć legendarną krainę El Dorado. Najpierw przebyli niedostępne Andy, potem przedarli się przez tropikalną puszczę i wreszcie dotarli nad mętną rzekę Napo. W tej brawurowej wyprawie wzięło udział 300 Hiszpanów i 4000 Indian – przewodników i tragarzy. Taka liczba uczestników i towarzyszących im zwierząt sprawiła, że szybko znaleźli się w aprowizacyjnych opałach, więc musieli się rozdzielić. Orellana wziął ze sobą tylko 50 żołnierzy, Pizarro wrócił do Quito.
Zadaniem tego pierwszego było spenetrowanie rejonu w celu uzyskania wiedzy na temat możliwości zaopatrzenia w żywność i ewentualnego przesunięcia granic posiadłości hiszpańskich w głąb lądu. Rekonesans zakończył się dość nieoczekiwanie. Orellana przez wiele tygodni nękany atakami nieprzyjaznych Indian, płynął w dół rzeki Napo, aż dotarł do innej, naprawdę szerokiej rzeki. Jego ludzie byli już wyczerpani. Mieli dosyć walk, głodu i wściekłych komarów. Chorowali na żółtą febrę i dengę, toteż wizja powrotu wydawała im się śmiertelnie groźna.
Dwie niewielkie brygantyny Orellany popłynęły z nurtem.
Po drodze spotykali niechętnych im Indian, choć jedno z plemion okazało się dość gościnne i nawet zaopatrzyło ich w skromny zapas żywności. Według kronikarza wyprawy, dominikanina Gaspara de Carvajala (1504−1584), po kilku tygodniach żeglugi napotkali wioskę wojowniczych kobiet, które biegle posługiwały się łukiem i stawiły opór Hiszpanom. Pechowy autor relacji podczas potyczki z nimi stracił oko i wtedy to zapewne, jako uczony mnich, przypomniał sobie grecki mit o Amazonkach. Po przeszło półrocznej, pełnej dramatycznych przygód wyprawie, nieustraszeni żeglarze dotarli do Oceanu Atlantyckiego, a wielką rzekę nazwali Amazonką. Byli pierwszymi Europejczykami, którym udało się przejść w poprzek Amerykę Południową.