Podobno uwielbiały lato, zwłaszcza jego gorące, upalne dni. Dopadały ludzi zmęczonych, utrudzonych niełatwą pracą przy żniwach. Zaczajały się na nich, kiedy słońce górowało na niebie, a gdzieś w oddali niosło się bicie dzwonów na Anioł Pański. Demony Godziny Południowej, lub prościej Południce, były przewrotne, złośliwe i nie znały litości
Istniały w wyimaginowanym świecie naszych praojców, jako stworzenia mocno przekorne i dziwaczne, którym dzienne światło szkody w żaden sposób nie czyniąc, dodawało animuszu oraz siły, by dokuczać i straszyć. Rzeczone Południce zwano również Żytnią Babą, Rżaną Babą, wreszcie Babą o żelaznych zębach, czasem całkiem zwyczajnie – południowym diabłem. Znano je nie tylko na dzisiejszym obszarze Polski, bali się ich również Łużyczanie, mieszkańcy obecnych ziem Czech i Słowacji, a dalej na wschodzie – Białorusini, Rusini i częściowo ludność Syberii. Zjawy te są typowe dla społeczności agrarnych, a ich nadnaturalna aktywność była podyktowana cyklem prac rolnych. Na stałe wpisały się do rejestru wierzeń słowiańskich, które formowały się w początkach wczesnego średniowiecza, prawdopodobnie w VI w. Ich opisy przetrwały w folklorze i kulturze ludowej do początków XX stulecia.
Co ciekawe, większość słowiańskich istot o nieciekawej reputacji raczej preferowała mrok i cień ludzkich siedlisk. Bawiły się człowieczym strachem narastającym wraz z ciemnością. Kiedy ta spowijała świat, a blask ognia rozświetlał tylko niedużą przestrzeń, budziły się potwory. Poza tą bezpieczną granicą mogło czaić się wszakże wszystko – najpewniej złe i przerażające. Wówczas to ludzka wyobraźnia przekraczała granice, a umysł kreował coś, co czego Matka Natura nigdy nie stworzyła.
Koszmar w łanach zbóż
Południce zjawiały się w porze od zasiewów po żniwa, często widywano je również w ostatnim okresie wegetacji zbóż. Tak więc latem snuły się po polach lub przesiadywały na miedzach, które stanowiło ich ulubione miejsce. Z kolei już po żniwach można było natknąć się na nie w snopkach zżętego zboża. Wraz z nastaniem pierwszych chłodów rozwiewały się na wietrze lub, według innych przekazów, chowały się pod ziemię i tam zapadały w sen zimowy, który trwał aż do czerwca – wówczas budziły się, by móc na nowo nękać utrudzonych pracą żniwiarzy i ich potomstwo.