W ostatnim czasie stykam się z niezwykłym zjawiskiem, z zakamuflowanymi na różne sposoby reakcjami lękowymi ludzi.
Co prawda, taki proces opisałem już w pierwszym tomie Przemian na Ziemi (gdzie znajduje się pełne jego wyjaśnienie), ale skala, z jaką mamy teraz do czynienia, naprawdę mnie zaskoczyła. Będzie to mieć poważne następstwa, o których piszę w felietonie
Przekonuję się, że ludzie coraz częściej reagują właśnie tak: rzadko mówią o strachu otwarcie (choć też się to zdarza), bo w ogromnej większości przypadków lęk pozostaje ukryty. Świadczą o tym przykłady wypierania faktów, co obserwuję niemal codziennie, czytając komentarze pod wpisami na Facebooku. Najbardziej oczywiste rzeczy są tam odrzucane.
W psychologii zjawisko wypierania traktuje się jako strategię obrony ego, wynikającą głównie z nieuświadamianych zagrożeń. Niewątpliwie jest ona wynikiem nawarstwiania się różnych informacji, uświadamiających nam, że świat się zmienia. Na pewno ludzie boją się rzeczy konkretnych (np. trudności ze spłacaniem kredytów, utraty pracy lub zysków w firmie), jednak w sytuacji zablokowania świadomości, czyli na poziomie pierwotnym, każda perspektywa zmiany wywołuje lęk. Tak już działa podświadomość, ukształtowana w toku milionów lat ewolucji.
Ostatnio zacząłem spotykać się z jeszcze dalej idącą postacią wypierania – z zarzutem, że jeśli mówię o zagrożeniach, tworzę zło (myślenie magiczne rodem z epoki kamiennej!).
Można to potraktować jako ideologię wtórnie dorobioną do wypierania, w myśl której świadomość prawdy wartościuje się negatywnie.