Czy opowieść o superbohaterze w kostiumie stylizowanym na nietoperza może reprezentować kino moralnego niepokoju i być filmem z duszą? Batman w reżyserii Matta Reevesa udowadnia, że jest to możliwe
Od lat filmy o superbohaterach, kręcone na podstawie przygód bohaterów komiksów wykreowanych przez dwa wielkie wydawnictwa – DC Comics i Marvel Comics, są z reguły gwarantem kasowego sukcesu.
Seria Avengers, kolejne części Spidermana, Joker, czy też nowy Doktor Strange, zbierały pozytywne recenzje, gromadząc w kinach tłumy widzów w każdym wieku. Filmy te można sklasyfikować jako produkcje z pogranicza fantasy, sensacji i science fiction, często o dość zawiłej fabule.
Kinowe losy Batmana, wykreowanego dekady temu przez DC Comics, od lat dryfują jednak w stronę realizmu, przypominając dystopijne kryminały.
Tak było w przypadku trylogii o Człowieku-Nietoperzu zrealizowanej przez Christophera Nolana (2005−2012), jednak nowe życie nadał tej postaci Matt Reeves, w którego filmie w tytułową rolę wcielił się Robert Pattinson.