O tym, czy nasi skrzydlaci opiekunowie są współcześnie bezrobotni i czy w każdym czasie, zwłaszcza trudnym, czekają na nasz sheldrake‚owy e‑mail z wołaniem o wsparcie – rozmawiają Wioletta Sadowska i Jędrzej Fijałkowski
Czy potrzebny nam, ludziom XXI wieku, pośrednik do rozmów z Bogiem?
Zdecydowanie nie. Jest co prawda wielu uzurpatorów roszczących sobie niczym nieumotywowane prawo do tego pośrednictwa, jednakże są to zwykli ludzie, którym nieobce są wszelkie wady i grzechy główne. Poza tym, skąd taki ktoś miałby znać moje oczekiwania, nadzieje, a także możliwości podróżowania po wytyczonych przez nich szlakach.
Marek Rymuszko, redaktor naczelny Nieznanego Świata, twierdził zawsze, że każdy ma swoją ścieżkę. Jakże więc ktoś inny mógłby mnie po niej prowadzić? Indianie w swej mądrości twierdzą, że aby poznać człowieka, trzeba całe życie przejść w jego mokasynach. Jak dotąd nikt tego nie dokonał, oprócz właściciela tychże. Więc komu mógłbym zawierzyć, żeby mnie prowadził?
Obecne czasy charakteryzuje zagubienie człowieka, skotłowanego, przywalonego ciężarem rzeczywistości, za którą nie nadąża. Wagą wyborów, które musi podejmować, nie będąc na to przygotowanym. Staliśmy się niepewni, chwiejni, niezdecydowani, i w tym rozdarciu szukamy rozmaitych złotych cielców, zamiast spojrzeć w swoje wnętrze i zadać te wszystkie pytania sobie, nie zaś fałszywym prorokom.
Wiem, że to brzmi prosto, samo zadanie jest jednak na tyle trudne, a szukanie odpowiedzi – jeszcze trudniejsze – że może zająć całe życie. Stąd tak częste dziś pójście na łatwiznę i akceptowanie prawd podawanych na tacy do wierzenia i nagłaśnianych przez rozmaite media lub środowiska. Wniosek z tego płynie taki, że szukamy kogoś do pomocy. W naszej tradycji tym pomocnikiem jest Anioł Stróż, więc i ja go przywołałem w potrzebie, choć ortodoksi mieli mi to za złe, uznając, że taki pomocnik nie powinien być związany z żadną religią. No, ale przecież nie mogłem przywołać elfa, czy gnoma, skoro miałem pod ręką znacznie bardziej opiekuńczą istotę.
Wszyscy o Nich zapomnieli, nikt ich nie przywołuje, nie prosi o pomoc. Czy zatem Aniołowie są w dzisiejszych czasach bezrobotni?
Ludzie o wielu sprawach zapomnieli. Zapomnieli o rodzinie, sąsiadach, dobrym słowie, serdeczności, otwarciu na innych. Także o Aniołach. Ci zaś czują się zaniedbani i gdy tylko ktoś z Dołu woła o pomoc – na Górze rozlega się dzwonek odbierany przez dyżurnego Anioła, który natychmiast przywołuje opiekuna osoby dzwoniącej. Radość w Niebie jest wielka, ale i zazdrość, że to właśnie kolegę poproszono o pomoc i nadzieja, że skoro się zaczęło, to na innych też przyjdzie kolej. Piszę w książce: Pomyślcie o swoich Aniołach Stróżach. Nie dajcie im bezrobotnieć. Przywołujcie ich, kiedy tylko jest taka potrzeba. Niech schodzą na Dół, bo chcą tego sami, ale nie mogą bez naszego wezwania. Przyzywajcie Ich w czas niedobry, gdy znikąd oparcia, pomocy, nadziei, zaś na świecie smog, wirusy i zakłamanie. A kiedy już pomogą – prześlijcie Sheldrake’owym e‑mailem :-)))) Ucieszą się na pewno niebiańsko (niebiesko?).