Sięgając po tomik poezji WYBIERAM MIŁOŚĆ Tomasza Agatona Czarnawskiego, który właśnie otrzymałam od autora, przypadkiem otwieram go na wierszu bez tytułu, co powoduje, iż pochylam się w zadumie, pytając: po co tu jesteśmy?
Czyż nie po to jesteśmy,
by śpiewać i grać, i by pisać wiersze?
Czyż nie po to jesteśmy,
by kąpać się w słońcu miłości wzajemnej?
Czyż nie jesteśmy po to,
by doskonalić umysł ku radości
i cieszyć tych, do których mówimy?
Czyż nie po to mówimy,
by razem odróżniać jasność od ciemności,
prawdę od fałszu i dobro od zła
(uchowaj nas przed nim Boże),
i by witać się uśmiechem za dnia?
Czyż nie po to jesteśmy?Czyż nie jesteśmy po to,
by wznieść się ponad zwierzęcy lęk o zwykłą
egzystencję,
lecz BYĆ,
i mając spracowane ręce
być, jakim Bóg nas stworzył z miłości
również dla siebie samego…?
A kto Go czuje – niech mówi,
niech o NIM śpiewa,
niech głośno chwali Jego Imię:
Panie, Twa wielkość nieskończona…,
Tylko dlaczego tak często jeszcze owe
„Czerwone maki na Monte Casino”,
co zamiast rosy wciąż piją krew…
Morza krwi i morza łez
Ano właśnie, czyż nie jesteśmy po to, by doskonalić umysł ku radości, cieszyć tych, do których mówimy, razem odróżniać „jasność” od „ciemności”, prawdę od fałszu i dobro od zła, by wznieść się ponad zwierzęcy lęk o zwykłą egzystencję, by co dnia witać się uśmiechem? Tylko że Czerwone maki … zamiast rosy wciąż piją krew… morza krwi i morza łez… A ten stan w ostatnim czasie nabrzmiewa.
Wielu wierzy, że Nowa Ziemia rodzi się sama z siebie, by dać nam spokój (pokój), ukojenie, azyl pełen miłości oraz harmonii. Tylko czemu poród jest taki ciężki? Dlaczego towarzyszy mu tak silna kumulacja zła, agresji, głupoty, manipulacji, innych niszczycielskich zjawisk i sił? Jednocześnie rosną wibracje naszej Matki Ziemi, a także nas, ludzi, jej dzieci.
Organizmy wielu źle znoszą ten rozwój, z drugiej strony zaś niektórzy wszystkie niedomagania ciała tłumaczą transformacją, co jest błędne. Faktycznie, często ciało nie nadąża za duchem. A w sferze ducha nie zawsze radzimy sobie z podwyższonymi wibracjami. Jedni popadają w euforię, ulatując niemal w obłoki i zapominając, iż wciąż dotyczy nas prawo grawitacji.