Ponad 30 lat żył z jednym płucem. Już sam ten fakt, czynił go wyjątkowym oraz uwidaczniał się, tak w zachowaniu, jak i wyglądzie. Znajomi wspominają go jako mężczyznę zagadkowego, oszczędnego w działaniach, schorowanego, bladego (wręcz przezroczystego), kruchego, choć… mocnego. Poza wyglądem, niektórych przerażały jego intuicja, nieracjonalna wiedza i, wykraczające daleko poza normę, umiejętności prekognicji
Ten urodzony w Poznaniu, 18 listopada 1903 r. (w znaku Skorpiona, chińskiego Królika oraz wibracji numerologicznej Szóstki), humanista o niespotykanej – nawet jak na tamte, burzliwe i bogate czasy – intensywności zawodowej, z wykształcenia był ekonomistą.
W swoim ponad 80-letnim życiu pracował w dwunastu zawodach, najdłużej jako tłumacz przysięgły języka niemieckiego. Znał biegle siedem języków, w tym kilka egzotycznych, jak chociażby narzecza i gwary plemienne Afryki. W Berlinie, jeszcze przed wybuchem II wojny światowej skończył studia ekonomiczne, co wynikało z jego pierwszej pasji i zdolności. Uzyskaną wówczas wiedzę spożytkował jako zarządca ziemski, kierując rodzinnymi: tartakiem, młynem i żwirownią, które zakupiła matka po tym, jak w 1914 r. zmarł jego ojciec.
W latach 30. minionego wieku w tajemniczych okolicznościach swoje losy związał z Ameryką Południową, gdzie piastował urząd konsula generalnego w Urugwaju. Po powrocie do kraju zajął się reklamą, pracując między innymi jako kierownik ds. reklamy w zakładach Philipsa w Warszawie oraz autor jednego z pierwszych, polskojęzycznych podręczników do public relations. Astrologią poważnie zainteresował się dopiero w 1932 r., kiedy kupił pierwszy kalendarz astrologiczny i z ciekawości sporządził własny horoskop.
Do dziś nie wiadomo, czy to wtedy poznał datę swojej śmierci,
ale z wiedzy tej zwierzył się swoim najbliższym, gdy w latach 70. ub. w. rozpoczął intensywne poszukiwania asystentki oraz osobistej sekretarki i zaczął przebąkiwać o konieczności pośmiertnego zebrania, a także wydania wyników jego badań. Nawiązał wówczas stałą współpracę wydawniczą z Gorzowskim Klubem Miłośników Fantastyki Naukowej oraz Wielkopolskim Stowarzyszeniem Różdżkarzy, dzięki czemu światło dzienne ujrzały trzy (niestety, zaledwie!) tytuły.