W latach 60-tych XX w. para badaczy amerykańskich, Elmer i Alyce Green, zrealizowała niemal zapomniany, a niezwykle obiecujący, wręcz rewolucyjny projekt badawczy, który otworzył bardzo ciekawe furtki do rozwoju osobistego. Co ważne otworzył różne drzwi jednym kluczem…
Zaczęło się to od zainteresowania faktem, że jogini hinduscy najwyraźniej do pewnego stopnia kontrolują funkcje swych ciał, czasem aktywując niedostępne zwykłym ludziom zdolności. Badacze postanowili więc zbadać funkcjonowanie ich mózgów w transie, aby ustalić, na czym polegają różnice względem pracy mózgów ludzi nie doświadczających czegoś takiego. Doprowadziło to do odkrycia, że takim stanom niemal zawsze towarzyszy tzw. rytm theta – fale o częstotliwości 4–7 Hz widoczne na wykresie EEG. Tak się złożyło, że współautor projektu Elmer Green, sam wcześniej wprowadzany był w trans, co wywoływało istne feerie symbolicznych wizji, interpretowanych przez niego jako wrota do kreatywności.
Gdy więc okazało się, że stany te występowały wraz z falami theta, badacze zaczęli analizować związki między nimi a kreatywnością. Alyce Green przygotowywała w tym czasie obszerną monografię naukową na temat psychologicznych uwarunkowań kreatywności, zwracając uwagę, że w biografiach wielu twórczych ludzi (artystów oraz naukowców) powtarzał się wątek podobnych do doznanych przez Elmera wizji i olśnień, występujących częściej niż w przypadku zwykłych ludzi. Łamało to pokutujący wówczas mit, że odkrywanie, a także rozszerzona percepcja to działalność stricte intelektualna.
Wyznaczyło to więc dalszy kierunek ich badań, dając wrażenie odkrycia nowej, dosłownie i w przenośni, olśniewającej drogi.
Szczegółem, który znacznie przyczynił się do sukcesu było też to, że oboje uważali, iż kreatywność jest zdolnością, którą można wykształcić – wcale nie musi ona być dostępna wybranym jednostkom. Widać to zresztą najlepiej po dzieciach: okazuje się, że ludzie z definicji są kreatywni, choć jedynie nieliczni pozostają takimi w dorosłym życiu.