Trudno nie zadać sobie pytania, czy w zasobie pojęć Rzymian było w ogóle miejsce na inteligencje pozaziemskie? Czy zdawali sobie sprawę, że życie może istnieć poza Ziemią? O dziwo, ślady takich przemyśleń zachowały się i potwierdzają one, że takie rozumienie mogło mieć miejsce
Nieżyjący już pisarz, nazywany kiedyś polskim Dänikenem, Arnold Mostowicz, powiedział kiedyś przed moją kamerą, że UFO towarzyszy ludzkości tak długo, jak ona istnieje. Do dzisiaj pamiętam, jak byłem kiedyś na wykładzie na temat astronomii starożytnej w warszawskim Centrum Astronomicznym im. Mikołaja Kopernika i od prowadzącej wykład usłyszałem, że Sumerowie nazywali wszystkie obiekty na niebie, które nie wyglądały na planety, białymi statkami. Do dzisiaj nie mogę się nadziwić dlaczego owa naukowiec nie potrafiła zdobyć się na żadną refleksję na temat źródeł takiego skojarzenia. Moje pytanie o to ją zdziwiło i przeszła nad nim do porządku dziennego.
Ludzie widywali na niebie dziwne rzeczy od czasów niepamiętnych, aczkolwiek jeśli próbujemy dotrzeć do ich opisów, to natykamy się na istotny, a rzadko uświadamiany problem.
Przez ogromną większość czasu obejmującego historię zorganizowanych społeczności, dominowało myślenie magiczne, które kazało widzieć rzeczywistość w z góry określony sposób. Ludzie dopasowywali to, co widzą, do tej percepcji. Nawrót takiego myślenia miał miejsce w czasie średniowiecza i dobrze pokazuje na czym problem ów polegał – ludzie widzieli anioły, hostie, chwałę boską, albo wręcz diabły na niebie…
Czytelne i mniej czy bardziej sensowne są dla nas tylko te opisy, które powstawały w społeczeństwach niezdominowanych przez takie filtry percepcyjne. Kryterium to spełniał np. starożytny Rzym, w którym ludzie myśleli już w sposób dający się porównać z obecnym – przede wszystkim zachowując jego świecki charakter. Z Rzymu pochodzi całkiem sporo opisów niezwykłych obiektów latających. W roku 2007 na łamach naukowego czasopisma Classical Antiquity ukazała się praca rzetelnie przekazująca niektóre z tych relacji. Jej autorem jest pracownik NASA z Instytutu Goddarda, Richard Stothers, i z tej pracy zaczerpnąłem właśnie większość zamieszczonych tu opisów.