Chyba każdy słyszał historie o ludziach, którzy zagubili się w doskonale znanych sobie lokalizacjach, godzinami błądząc po lesie czy nawet ciemnej ulicy. Winę zrzucali na zagadkową siłę, mającą umyślnie sprowadzać ludzi z obranej drogi. Mało kto wie, że utracie orientacji często towarzyszyły anomalne zjawiska, jak tzw. zgubiony czas, nagłe przenosiny z miejsca na miejsce, albo spotkania z dziwnymi istotami
W literaturze folklorystycznej można natknąć się na fascynujące relacje o ludziach godzinami błąkających się po lasach, w których znali każdą ścieżkę. Tego rodzaju zdarzenia odnotowywane są także współcześnie i rozgrywają się według różnych, często zaskakujących scenariuszy. Co ważne, dochodzi do nich nie tylko w lasach. W miejscowości Nockowa (podkarpackie) pewien mężczyzna wracający nocą z pracy, z niewiadomych przyczyn nie potrafił odnaleźć swojego domu. Kiedy w końcu wyczerpany dotarł do jakiegoś gospodarstwa, poprosił o pomoc. Człowiek ten był całkowicie trzeźwy. Okazało się, że trafił do jednego z sąsiadów, który wytłumaczył mu, co go dotknęło: błąd sprawiający, że ludzie gubią drogę.
W Nockowej przed II wojną światową doszło do podobnego, choć znacznie dziwniejszego zdarzenia, pamiętanego po dziś dzień. Jeden z mieszkańców, zmierzając do domu wozem konnym, został owładnięty przez nieznaną siłę i zmuszony do tańca w takt przedziwnej muzyki. Ocknął się zeń dopiero nad ranem, nie mając pojęcia, co się stało. Warto dodać, że w 1988 r. w okolicach wsi doszło do licznych obserwacji UFO, a także bliskiego spotkania z obiektem w formie jasnego ekranu, na tle którego pojawiały się na przemian dwie humanoidalne postaci.
Zarówno w ludowych opowieściach, jak i współczesnych relacjach, błąd ogarnia człowieka po spotkaniu z ognikami, zagadkowymi postaciami, albo zwierzętami o niecodziennych właściwościach.
Według wierzeń wyjść z jego mocy pomaga modlitwa lub dźwięk dzwonów, jak w przypadku legendy z okolic Vimperku (Czechy), gdzie miejscowy młynarz pobłądził w niewielkim lasku. Nie miał pojęcia, gdzie jest, a poszukiwania drogi powrotnej całkowicie go wyczerpały. Wszystko wróciło do normy, kiedy na kościelnej wieży zabiły dzwony. Koniec końców okazało się, że znajduje się rzut kamieniem od swojego domu. Identyczną sytuację przeżyła para grzybiarzy (ludzi szczególnie narażonych na atak błędu, o czym za chwilę będzie mowa) w okolicach moich rodzinnych Ropczyc k. Rzeszowa.