Czy i w jakim stopniu jesteśmy w stanie wpływać na kształt rzeczywistości w makroskali, a zwłaszcza postępowanie możnych tej Ziemi? I czy istnieją instrumenty pozwalające zmusić ich, poprzez zbiorowy nacisk, do porzucenia skrajnie nieetycznych, a niekiedy wręcz odrażających praktyk, które dramatycznie ciążą na cywilizacyjnym rachunku sumienia?
Niebłahe to pytania, zważywszy że niekiedy muszą być one adresowane do całych państw z ich instytucjonalnymi systemami tolerującymi, a nawet sankcjonującymi działania skrajnie okrutne, którym trzeba się z całą mocą przeciwstawić.
Nie mam przy tym na myśli wyłącznie sfery polityki i wszystkiego, co niosą ze sobą reżimy totalitarne, prawie zawsze zresztą korzystające z cichego wsparcia największych potęg światowych, które – tak było zawsze, jest i będzie – w cyniczny sposób kupczą elementarnymi wartościami etycznymi w imię forsowania własnych egoistycznych racji. W równym stopniu przejawia się to bowiem w sferze dewastacji środowiska naturalnego i masakrowania naszych braci mniejszych pod przykrywką ekonomicznych interesów, a także – i to wydaje się hańbą szczególną – kultywowania obłędnych w swoim nieludzkim wymiarze tradycji będących w istocie odrażającym i zasługującym na zdecydowane potępienie procederem.
O przykładach za chwilę, ale najpierw odwołam się do przysłanego nam przed kilku laty (i nigdy nie publikowanego) listu Pana Jerzego Kałuckiego (Czytelnicy NŚ z pewnością pamiętają jego Czas na rewolucję w zaświecie). Autor zaproponował w tej korespondencji sporządzenie listy państw, które – jego zdaniem – powinny spotkać się ze społecznym ostracyzmem za zbrodnicze i nieetyczne postępowanie w odniesieniu do środowiska naturalnego.
Pierwsze miejsce – pisze pan Jerzy – przyznałbym Wyspom Owczym za kultywowanie zbrodniczych zwyczajów wobec tysięcy grindwali odbywających w tym rejonie coroczne gody. Morduje się wszystkie, które nie zdołają ujść łapom rybaków. Na kanale „Discovery” widziałem film, na którym pokazano, jak płetwonurkowie wydobyli z dna wokół Wysp Owczych około 500 głów delfinów zamordowanych dla celów komercyjnych. Na szczęście za tę zbrodnię rybacy zostali ukarani, jednak takie praktyki są uprawiane również gdzie indziej (…).
A co powiedzieć o Rosji, która na Nowej Ziemi urządziła atomowy śmietnik, a także masowo morduje morsy na wodach arktycznych?
Poczesne miejsce na wspomnianej liście zajmują również – nadal cytat z listu – Japonia i Norwegia, gdzie barbarzyński sposób odławia się wieloryby. Brazylia, która niszczy dżunglę, a także kilka państw Środkowej Afryki (Rwanda, Burundi. Kenia, Kongo, Zair) z powodu dopuszczania do masakry goryli, nosorożców i słoni – plus wszystkie państwa basenu Oceanu Spokojnego za stawianie kilometrowych sieci tuńczykowych. w jakie wpadają delfiny.
Przykłady wyjątkowo okrutnych procederów uprawianych z przyzwoleniem władz państwowych można by mnożyć i, gdybyśmy, w ramach własnych ograniczonych możliwości, mieli tego rodzaju kraje bojkotować (np. poprzez rezygnację z zakupu produkowanych przez nie dóbr), ze względu na ich liczbę stanęlibyśmy przed nie lada kłopotem.
Stany Zjednoczone np. do dziś nie podpisały protokołu z Kyoto, którego sygnatariusze zobowiązali się ograniczyć emisję gazów do atmosfery, co w dramatyczny sposób przyczynia się do zanieczyszczenia środowiska Ziemi, powodując m.in. globalne ocieplenie klimatu ze wszystkimi wynikającymi z tego faktu złowrogimi skutkami. Niestety, dla największego mocarstwa świata ważniejsze okazują się jego własne interesy zdominowane bez reszty przez opcję, jaką prezentują wielkie koncerny przemysłowe, zbijające na swojej, szkodliwej dla środowiska działalności krociowe zyski.
Jeszcze gorzej dzieje się – o czym nie trzeba nikogo przekonywać – w sferze tego wszystkiego, co wiąże się z koegzystencją człowieka ze światem zwierząt.
W Chinach i Korei Południowej morduje się co roku dla celów konsumpcyjnych miliony psów, a oba te państwa (o Korei Północnej w tym kontekście nie ma nawet co wspominać, bo wskutek panującego głodu dawno zjedzono tam wszystko, co się rusza) za nic mają ogólnoświatowe protesty w tej sprawie.
Trzeba było – dalej – wielu lat uporczywej walki na forum międzynarodowym, włączając w to procedury przewidziane w ramach Unii Europejskiej, by w końcu ograniczyć (ale tylko ograniczyć właśnie) masakry wędrownych ptaków, w czym celowały zwłaszcza Malta, Włochy i południowe regiony Francji.
Jeśli zresztą chodzi o Maltę, efekt okazał się iluzoryczny, gdyż polowania trwają tam nadal w najlepsze, a protesty ekologów nie odnoszą skutku, gdyż zwyczaj masowego odstrzału wędrownych ptaków (jak się oblicza, podczas jesiennych i wiosennych przelotów ginie ich od kilku do kilkunastu milionów!) ma w tym kraju długą tradycję.
Niestety, nigdy nie potępił go Kościół katolicki, który cieszy się na Malcie wpływami porównywalnymi jedynie z pozycją, jaką ma w Irlandii oraz w Polsce,
zaś na apel, jaki przed kilkoma laty nasza redakcja wysiała do Watykanu z prośbą o interwencję, nigdy nie otrzymaliśmy odpowiedzi. Na korespondencję dotyczącą tego problemu nie zareagował także europoseł Marcin Libicki z PiS. do którego w ub. roku wyekspediowaliśmy plik materiałów dotyczących tego problemu. wiedząc że na forum parlamentu Europy prowadzi on własną akcję mającą na celu zmuszenie Malty do przestrzegania w tej mierze norm prawa międzynarodowego (co zasługuje na uznanie i szacunek).
Niestety, pan poseł, wywodzący się z arcykatolickiego nurtu, widocznie uznał, że ze względu na nieprawomyślną opinię, jaką cieszy się „Nieznany Świat” w kręgach światopoglądowych, w których on sam się obraca, najwyraźniej mu z nami nie po drodze, mimo że przecież w takich, jak ta, sytuacjach powinien decydować nadrzędny, wspólny wszystkim cel.
Nie tak dawno (zob. publikację Hańba, hańba, hańba w nr. 5 NŚ z 2006 r.⇒czytaj) pisaliśmy o okrutnych polowaniach na foki w Kanadzie, w trakcie których masakruje się tysiące tych całkowicie bezbronnych stworzeń, czemu towarzyszą akty bezprzykładnego bestialstwa (zdarza się, że zabijane masowo palkami ssaki, a zwłaszcza małe foczki, w chwili, gdy obdziera się je ze skóry, jeszcze żyją).
Sprawa ta wywołuje od wielu lat ogromne wzburzenie na całym świecie.
Niestety, także i to państwo – jedno z największych na Ziemi – kierowane pod jego adresem protesty ma za nic, tłumacząc tolerowanie wspomnianych okrutnych praktyk (dokumentujące je zdjęcia oraz filmy jeżą włosy na głowie) koniecznością zapewnienia swoim rybakom źródeł utrzymania.
Ostatnio zaś – jak by i tego było mało – globalna sieć pełna jest opisów i materiałów wizualnych dotyczących masakrowania delfinów w Japonii. W sprawie tego wyjątkowo odrażającego procederu proklamowana została nawet międzynarodowa akcja protestu Act for Dolphins. Jak pisała na ten temat 22 listopada ubr. Gazeta Wyborcza: Od września do kwietnia rybacy z Kraju Kwitnące Wiśni zapędzają do płytkich zatoczek tysiące delfinów, a potem zabijają je maczetami, włóczniami czy pałkami. Naukowcy twierdzą, że często są one oprawiane, kiedy jeszcze żyją. – To bardzo inteligentne zwierzęta – mówi Lori Marino, neurobiolog z Uniwersytetu Emory w Atlancie (USA). – Rozumieją, po co spycha się je w stronę brzegu. Sądzimy, że bardzo cierpią.
I dalej: – Umierają długo i w ogromnym bólu – dodaje dr Paul Boyle, szef amerykańskiej organizacji „The Ocean Project”, która też zaangażowała się w akcję ochrony delfinów. Według przyrodników są one wykorzystywane m.in. do produkcji karmy dla zwierząt domowych, a także afrodyzjaków.
Władze w Tokio odpierają zarzuty naukowców. Twierdzą, że doroczne łowy na delfiny cieszą się w Japonii bardzo długą tradycją i są ważne z przyczyn nie tylko ekonomicznych, ale także kulturowych. – Staramy się ograniczyć ich cierpienia, ale zabijanie zwierząt zawsze będzie związane z okrucieństwem – twierdzi Takumi Fukuda, attaché ds. rybołówstwa ambasady Japonii w USA. Przyrodnicy z akcji „Act for Dolphins” zbierają podpisy pod petycją do japońskiego rządu o zaprzestanie polowań.
Cyniczna wypowiedź przedstawiciela dyplomacji japońskiej jest szczególnie wstrząsająca,
jeśli uświadomimy sobie, iż z danych publikowanych przez organizacje ekologiczne wynika, że ofiarą organizowanych w Japonii okrutnych polowań pada co roku ok. 20 tysięcy delfinów (zob. szokujące zdjęcia). Niestety – jak widać, także i to państwo pozostaje głuche na oficjalne międzynarodowe protesty.
Przypominając, że delfiny są jednymi z najinteligentniejszych, a zarazem najbardziej przyjaźnie usposobionych wobec ludzi ssaków – uczestnicy forów internetowych wysuwają w związku z tym różne propozycje.
Niektórzy postulują, by masowo bojkotować japońskie towary (zwłaszcza samochody). Inni zwracają uwagę, że
kultury azjatyckie mają okrucieństwo głęboko zakodowane w swej tradycji,
w związku z czym walka ze wspomnianym haniebnym procederem, którego usiłują bronić przedstawiciele tego państwa (wypowiedź japońskiego attaché trzeba uznać po prostu za skandaliczną) jest skazana na niepowodzenie. Czy oznacza to jednak, że z podobnymi sytuacjami mamy się godzić i milczeć w obliczu nieludzkich zachowań oraz praktyk?
Masakry fok, delfinów, wędrownych ptaków oraz innych stworzeń muszą zostać powstrzymane przy użyciu wszelkich dostępnych środków. I nikt i nic nie zwalnia nas z obowiązku ich publicznego piętnowania – tak, by ci, którzy dopuszczają się okrucieństwa, usprawiedliwiają je, sankcjonują czy choćby tolerują, zostali dotknięci cywilizacyjnym ostracyzmem.
Innej drogi nie ma.