Szczegółowe badania wydobytego przez lekarzy implantu, jaki wszczepiono pewnej kobiecie, uświadamiają z jednej strony zawrotne tempo dokonującego się na naszych oczach postępu technicznego, z drugiej zaś skalę związanych z nim zagrożeń
Koniec XX wieku zaowocował tak olbrzymim wzrostem techniki, o jakim przeciętny obywatel Ziemi nie ma nawet pojęcia. Znaczna większość jej osiągnięć dokonuje się w obrębie tak zwanej nano-techniki, nano-technologii czy nawet nano-medycyny. Przedrostek nano oznacza przedział wielkości mieszczący się w zakresie dziewiątego miejsca po przecinku. W zapisie metrycznym jest to wartość 0,000 000 001 metra, czyli jedna miliardowa milimetra.
Czy to w ogóle możliwe, by produkować jakieś przyrządy, a – co dziwniejsze – pracujące maszyny, o średnicach dziesięć tysięcy razy mniejszych niż średnica ludzkiego włosa?
Takie, do których oglądania nie wystarcza już zwyczajny mikroskop optyczny, lecz trzeba użyć do tego celu mikroskopu elektronowego? To, co dotychczas było traktowane jak science fiction, niewiarygodnie szybko staje się rzeczywistością.
Tak, jak zazwyczaj bywa w przypadku wielu wynalazków, są one wykorzystywane, zwłaszcza w pierwszej fazie, bynajmniej nie dla dobra ludzkości, lecz w celach wojennych. W budowie chipów, o jakich mowa, nie przoduje wcale – jak by się można tego spodziewać – Japonia, lecz USA. Wiele laboratoriów uniwersyteckich w znanych i szanowanych uniwersytetach, takich jak Stanford, Uniwersytet Vanderbildta, a także Sandia National Laboratory, już obecnie produkuje tak niewiarygodne urządzenia, jak np. silniki elektryczne o rozmiarach 0,3 x 0,3 milimetra, uzyskujące prędkość rotacji 350 tysięcy obrotów na minutę. Tę nieprawdopodobną prędkość obrotową osiąga się wykorzystując ludzkie bioprądy. Od razu zatem nasuwa się podejrzenie co do przeznaczenia tych mikromaszyn: chodzi o ich implantowanie wewnątrz ludzkich ciał.
Po co? Być może kiedyś będą służyły do celów leczniczych.
Jak dotąd jednak produkuje się je z myślą o sterowaniu poczynaniami człowieka.
Ich mikroskopijna wielkość predysponuje je bowiem do przemieszczania się wewnątrz ludzkiego ciała wraz z krwią. Silnik ten waży zaledwie nikły ułamek grama i praktycznie może docierać do prawie każdej struktury ludzkiego organizmu. Już w tej chwili fizycy z kilku placówek badawczych skonstruowali elektronicznego zwiadowcę wielkości osy potrafiącego latać z wielką szybkością nad strefą lokalizacji obcych wojsk, fotografować je i przekazywać rejestrowane obrazy do centrum sterowania. Mało tego, posiada on wbudowane czujniki, analizujące atmosferę, przez którą się przemieszcza po to, by wykrywać w niej mikroślady wszelkich broni biologicznych, w tym bakteriologicznych. Nieco większe urządzenie, przypominające kilkucentymetrowej długości robaka, może poruszać się ruchem węgorza w głębinach oceanów, przy czym niestraszne jest mu żadne ciśnienie jego głębin.