Tytułowe zagrożenie trzeba uznać za poważne i mogące wiele zmienić, lecz ponieważ wpisuje się ono w mechanizm konfrontacji z prawdą, rozumiany przez niewielu ludzi, pozostaje niezauważone. Warto więc przyjrzeć mu się – tym bardziej, że najprawdopodobniej wytworzy zupełnie nowe zjawisko społeczne
Jak już pisałem o tym szerzej w książkach, zasadniczy schemat przewiduje zapaść cywilizacji, przy czym najważniejsze będzie tu załamanie społeczeństw i wytworzonej przez nie kultury. Ma to ukazać regres, czyli upadek człowieka, który już jest stwierdzany w badaniach psychologicznych w tym sensie, że ujawniają się mroczne strony zablokowania świadomości w dotychczasowym świecie – nie tylko irracjonalizm, ale też cechy psychopatyczne. Obecnie tylko kwestią wyzwalacza jest ujawnienie się tego w skali ogólnospołecznej. Na podstawie dostępnych danych, sprawę tę trzeba uznać za oczywistą.
Wystarczającym wyzwalaczem stałoby się z pewnością np. bankructwo amerykańskiego systemu finansowego, bo wielu ludzi straciłoby to, co ma, więc erupcja gniewu byłaby ogromna. Ale to tylko część obrazu przygotowawczej fazy przemian. O fundamentalizmie pisałem w tym kontekście już dawno, np. w książce Początek nowej ery, która ukazała się w 2012 roku. Problem ten ponownie przywołało kuriozalne wystąpienie w lutym 2025 roku amerykańskiego sekretarza obrony na konferencji w Monachium, poświęconej bezpieczeństwu globalnemu. Zaczął on bowiem nie od zagrożenia militarnego ze strony Rosji, lecz od tego, że cywilizacja europejska upada, bo odchodzi od konserwatywnych wartości, czyli tradycyjnej moralności. Brzmiało to jak klasyczna ideologia i nieco mnie zaszokowało, bo całkiem nieźle pokrywało się z obrazem Zachodu w propagandzie rosyjskiej. Jednak po chwili refleksji pojawiło się u mnie poważniejsze podejrzenie – a mianowicie, że jest to wstęp do aktywizacji fundamentalizmu religijnego w USA.
Zadałem sobie potem dwa pytania: czy takie przekierowanie percepcji ludzi byłoby na pewno wykonalne? Oraz: jakie mogłoby to dać następstwa?
Jeśli chodzi o pierwszą kwestię, trzeba uwzględnić możliwość, że w czasie zapaści gospodarczej czy finansowej (której zwiastuny, gdy to piszę, są coraz wyraźniejsze) mogłyby mieć miejsce wydarzenia sprzyjające przyjmowaniu percepcji apokaliptycznej. Mowa tu np. o upadku Kościoła (papiestwa) czy zdarzeniach, do których doszłoby w Izraelu.
Jeśli zaś chodzi o fundamentalizm, pomyślałem o USA, ponieważ takie zjawisko już tam występuje, a jednocześnie – na porównywalnym poziomie jakościowym – prawie nie istnieje w Europie. Do fundamentalistów można zaliczyć parę milionów ludzi, aczkolwiek treści ocierających się o fundamentalizm słucha, dzięki różnym rozgłośniom, jakieś 40–50 milionów (np. radia stworzonego przez Jerry’ego Falwella). To duża grupa ludzi plasujących się gdzieś na granicy, którą odpowiednia interpretacja propagandowa wydarzeń mogłaby z dużą łatwością przekierować.
W jednym z wcześniejszych artykułów (a szerzej w książce Uratowanie ludzkości wbrew niej samej) pisałem o zapowiedziach, np. objawieniach maryjnych, zwiastujących ujawnienie się przemocy na skalę wcześniej niespotykaną. Przykładowo w La Salette obwieszczono, że zbrodnie i nieład ludzi przebiją sklepienie niebios. Wiemy oczywiście o tzw. Dark Tetrad cech osobowości wśród amerykańskich wyznawców teorii spiskowych, jednak ujawnienie się tych cech na skalę masową wymagałoby niewątpliwie wyjątkowych wydarzeń.
Zapaść systemu finansowego to jednak nie wszystko, bo trzeba by liczyć się także z tym (i tu przechodzimy do odpowiedzi na drugie z wymienionych wcześniej pytań), że dziesiątki milionów ludzi zostałoby pchniętych ku ideologiom fundamentalistycznym. Czym w praktyce by to skutkowało?
Obawiam się, że w obliczu wspomnianych wydarzeń, przede wszystkim nastąpiłoby ostre nasilenie się stanów lękowych, które z miejsca uruchomiłyby masowe psychozy. One z kolei skutecznie zablokowałyby jakąkolwiek zdolność do racjonalnego reagowania na zmiany i wyzwania. Z taką możliwością bez wątpienia należy się liczyć.
Jeśli ludzkość ma zostać pokierowana ku prawdziwemu rozwojowi poprzez uświadomienie sobie (i odczucie), jak wielki upadek człowieka staje się jej udziałem, byłoby to z pewnością potężne narzędzie mogące się temu przysłużyć. Trzeba przy tym pamiętać, że propaganda fundamentalistyczna nie wytworzyłaby przemocy sama z siebie. To zupełnie tak samo, jak ze smartfonami, które ludzie obwiniają o epidemię problemów psychicznych u dzieci: one także tego nie wywołują, a jedynie ujawniają istniejący stan.