Warto nie przegapiać podszeptów losu. Dotyczy to także sytuacji, gdy wchodzi nam w ręce lub wypada pod nogi z biblioteczki jakaś książka, otwiera się na przypadkowej stronie i nakłania do przeczytania konkretnej myśli. Jakże często dana kwestia wkomponowuje się w nasze rozmyślania, coś dopowiada…
Starość – temat tabu
Tak właśnie stało się z książką Stefanii Słowińskiej ZŁOTY WIATR, czyli Życie Dojrzałe, która ukazała się w 2012 r. nakładem Wydawnictwa Media Zet w Pile, a poświęcona jest jesieni życia, czyli starości – tematowi wypieranemu i pomijanemu, traktowanemu na ogół jak tabu. Siwe pantery rzadko bowiem mają odwagę mówić o sobie głośno, a reszcie społeczeństwa, która sądzi, że ma przed sobą bezkres życia, starość wydaje się wręcz nieestetyczna.
Prof. dr n.med. Jacek Łuczak (twórca opieki paliatywnej w Polsce) swego czasu uznał tę pozycję za ważną, wartościową, zawierającą cenne, oryginalne przemyślenia osoby, która ma odwagę pięknie pisać o pomijanych problemach w sposób otwarty – bazując nie tylko na mądrości uzyskanej od autorytetów, ale też na własnych przeżyciach i odczuciach.
Dr n.med. Bogumił Łajp podkreśla trafność spostrzeżeń i myśli tu zawartych – Starość nie interesuje młodych. Jest dla nich czymś tak odległym, że wręcz bez sensu byłoby o niej myśleć, a spotykani ludzie starzy są dla nich istotami z obcego świata. Dla tych, którzy przekraczają wiek dojrzały, to jednak sprawa istotna. Kwestia dania sobie prawa do aktywności na miarę sił i możliwości oraz cieszenia się życiem, ale także oczekiwanie, a właściwie nadzieja na bycie zaopiekowanym.
Bo życie warte jest tego, żeby żyć
Gdy czyta się kartka po kartce o starości, samotności, przemijaniu – ma się 56 lat, a sprawy poruszane w książce są na wyciągnięcie ręki – przewija się w głowie taśma z własnego życia. Rodzą się pytania: co będzie ze zdrowiem, jak poradzę sobie ze starością i pogarszającą się sprawnością, czy będzie jakieś wsparcie, czy starczy emerytury? Towarzyszy temu niepewność i lęk. – uświadamia to Małgorzata Majewska.
Stefania Słowińska – eseistka pisząca o zdrowiu i kondycji człowieka, związana jest z profilaktyką zdrowotną. Wyznaje pogląd, że jeśli koncentrujemy się na czymś pozytywnym, wzmacnia nas to. Śmierć męża Henryka, z którym przeżyła przeszło 50 lat, zmieniła jej egzystencję całkowicie. Nie załamała się jednak. Skoro życie trwa, ważne, aby do końca było aktywne. Książka ZŁOTY WIATR, czyli życie dojrzałe stała się autoportretem na jej 74 urodziny, którym jubilatka obdarowuje innych. – To wielka radość ze spełnionego życia i dobrej roboty, która jest lekiem na wszelkie zło – przyznaje.
W dedykacji dla Marka Rymuszki i dla mnie napisała wówczas: Życzę Państwu wiele satysfakcji z Dzieła Życia, które niesie tyle refleksji i radości tysiącom ludzi przez dziesiątki lat – w tym i mnie także.
Życie jest sztuką w każdym wieku
Wkraczanie w podeszły wiek zmienia spojrzenie na samego siebie i stwarza potrzebę określenia na nowo własnej tożsamości – zauważa autorka. To normalny proces przemian biologicznych, mający konsekwencje psychologiczne, ale i społeczne. Zmienia się stosunek do wielu kwestii, wartości, przeszłości, chwili obecnej… Coraz częściej ogranicza nas stan organizmu i status materialny, a nawet bezsilność i bezradność w relacji ze światem zewnętrznym.
Życie rozciąga się w tym wymiarze między cudem narodzin i tajemnicą śmierci, a właściwie przejściem ducha do innego wymiaru istnienia. Istotne, by w późniejszej wędrówce na tej drodze umieć przystosować się do zachodzących zmian, odzyskiwać zaburzoną równowagę i trwać! Przede wszystkim uwolnić się od strachu, a życie nadal pojmować jako dar.
Jesień życia to trudny okres, związany z przemijaniem, zupełnie inny od poprzednich faz, nacechowany pokonywaniem narastających słabości, potrzebujący współczucia i dobroci. Ważnym drogowskazem na etap starości – jak sugeruje S. Słowińska – jest zachowanie, choćby tylko wewnętrznie, tego, co stanowi o pozytywnych cechach miłości. To m.in. wewnętrzne ciepło, pogoda ducha, kontynuowanie zainteresowań i pasji, a przy tym troska o zdrowie fizyczne, psychiczne i duchowe. Bogactwo doświadczeń minionego okresu, niosące w sobie mądrość życiową, zdrowy rozsądek i trochę pokory, podpowiadać powinno, by odsuwać od siebie na kosmiczną odległość wszystko, co burzy wewnętrzną równowagę i zakłóca spokój, a na co najczęściej nie mamy wpływu. To także faza rozwoju wewnętrznego, osobistego, naszego człowieczeństwa.
Filary przeżycia
Filarami decydującymi o przeżywaniu dzień po dniu będą: • stan zdrowia i sprawność • psychika oraz sposób radzenia sobie z przeciwnościami, traumami, codziennymi uciążliwościami • cechy charakteru, intelekt, wiedza • wreszcie to, czy interesujemy się własnym rozwojem • czy jesteśmy optymistami w negatywnościach. Wielu starzejących się ludzi ma niezałatwione w swoim wnętrzu sprawy z przeszłości, niezawiniony ból, cierpienie. Często to np. przeżywanie w samotności wdowieństwa. Starość jest poniekąd umieraniem tego, kim dotąd byliśmy, a jednocześnie budowaniem nowej tożsamości – uświadamia autorka. To faza życia, wymagająca przygotowania się do niej dużo wcześniej niż się pojawi. Kiedyś przychodzi bowiem etap, gdy codziennie od nowa trzeba znajdować motywację, aby dać sobie radę ze sobą, pielęgnować w sobie cechy, które są symbolem harmonii. Można próbować przeżyć każdy dzień jakbyśmy na tej Ziemi byli wieczni, cieszyć się każdą chwilą.
Kiedy wykonamy już całą pracę, do której wykonania zostaliśmy posłani na Ziemię, będziemy mogli opuścić nasze ciało… będziemy wolni od bólu, strachu i niepokoju – wolni niczym przepiękny motyl powracający do domu.
Koło życia, Elizabeth Kübler-Ross
Choć Wulfing von Rohr w Siedmiu filarach zdrowia stwierdza, iż …istnieją choroby, których nie da się uleczyć, istnieją problemy, z którymi nijak się nie uporamy… to jednak, na ile pozwala stan naszej świadomości, możemy łagodzić cierpienie i ból, poprzez dodawanie otuchy, bezinteresowną pomoc, duchową miłość. Pielęgnujmy nadal nasze marzenia, tęsknoty, ideały, aby kontynuować sztukę życia także w jesieni naszej ziemskiej egzystencji. To bowiem kolejna faza dalszego rozwoju i dojrzewania do pełni człowieczeństwa. Jesteśmy na tej Ziemi pielgrzymami – podkreśla Stefania Słowińska. – Ważne jest nie tylko to, co wiemy, czego nauczyło nas doświadczenie, ale i to, w co pozwalamy sobie wierzyć. To, co wiemy i w co wierzymy składamy razem i porządkujemy chaos w sobie.
Starzy też są ludźmi
Niegdyś grupy rodowe tworzyły pierwociny społecznej solidarności. Kobiety opiekowały się swoimi bliskimi również w starości i śmierci. Potem w różnych kulturach rozmaicie traktowano starców – czasem z szacunkiem i troską, innym razem okrutnie.
Starość w żadnej mierze nie jest chorobą, choć nierzadko tak bywa traktowana.
A skoro jesteśmy przy kwestii zdrowia, to przypomnijmy stwierdzenie Hipokratesa, zwanego ojcem medycyny, że chorobę leczy sama Natura, a lekarz jedynie pomaga. Niektórzy medycy otwarcie przyznają, że 80% przewlekłych chorób leczy właśnie Natura.
Co siedem lat każdy z nas ma w swoim PLANIE inne cele, zadania, obowiązki – wobec siebie, innych i świata. Dotyczy to także ostatniego etapu naszej ziemskiej drogi.
Przez wieki wierzono w uduchowioną moc przyrody, stosowano mistyczno-magiczne działania o charakterze nadnaturalnym, niektóre racjonalne, nawet ze współczesnego punktu widzenia, metody medyczne w zmaganiach dobra ze złem i śmiercią. Dziś mówilibyśmy o psychoterapii, sugestii hipnotycznej czy efekcie placebo.
Za najbardziej wstrząsające kompendium wiedzy o ostatnich fazach ludzkiego życia Sławińska uznaje książkę STAROŚĆ francuskiej pisarki Simone de Beauvoir, towarzyszki życia Jeana Paula Sartr’a (wydanie w Paryżu w 1970 r., w Polsce ukazała się dopiero w 2011 r., a więc po 41 latach. Najwyraźniej problem starzenia nie wydawał się u nas istotny). Starzenie się, podobnie jak umieranie czy śmierć – to sfery tabu, o których nie mówi się wprost. W tym kontekście nie sposób pominąć badań oraz książek dotyczących doświadczeń z pogranicza życia i śmierci, m.in. amerykańskiej profesor psychiatrii Elizabeth Kübler-Ross, holenderskiego kardiologa Pima van Lommela, badań na styku religii i nauki w zakresie transkomunikacji między światami francuskiego kapłana i teologa ks. François Brune. czy książek Bernarda Jackoby’ego*. Uzyskane wyniki dostarczają przesłanek pozwalających przyjąć, że nasza świadomość nie zawsze zależna jest od funkcjonowania mózgu. Wskazywałoby to na ciągłość istnienia po śmierci ciała w innej formie.
Biorytmy
Energia życia i zdrowia jest krzywą falującą, wynikającą z naturalnych rytmów ciała, umysłu i emocji. Np. rytm oddechu, pracy serca, nawet cykl intelektualny – 33 dni, rytm intuicji ok. 38 dni zależnych od rytmów kosmicznych, jak okrążanie Słońca przez Ziemię – 365 dni, rytm Księżyca – 29 i pół dnia (vide kobiecy cykl menstruacyjny), rytmiczny, związany z porami roku oraz z indywidualnym zegarem biologicznym. Zajmuje się tym młoda dyscyplina naukowa – chronobiologia. Wiemy już, że także choroby mają przebieg rytmiczny.
Miłość – moc uzdrawiania
E. Kübler-Ross uważała, że jedyną siłą (mocą) uzdrawiania jest energia miłości – do Boga, samych siebie, bliźnich… Ta szkoła miłości ważna jest na każdym etapie życia, ale szczególnie istotna w drodze ku starości.
Wolność przyniosła i to, że trzeba wziąć odpowiedzialność za swoje życie, tak dalece, jak to możliwe. W ujemnym aspekcie wolność nie gwarantuje jednak tego, co człowiek zawsze szuka – pewności i poczucia bezpieczeństwa – podkreśla S. Słowińska
Pęd życia i narastające przyspieszenie, technicyzacja (nierzadko pomocne narzędzie, jak komputer) budzą jednak tęsknotę – zwłaszcza w osobach starszych – za tradycyjną mądrością i wiedzą, dziedzictwem przeszłości, powodują poczucie niepewności i zagubienie wiary w sens egzystencji.
Czy starcy też są ludźmi? Gdy spojrzeć na sposób ich traktowania w społeczeństwie, można w to wątpić.. Wynikałoby z tego, że starzy ludzie nie mają ani tych samych potrzeb, ani tych samych praw co reszta (…)
Są celowo skazani na biedę, ciężkie warunki mieszkaniowe, niedołęstwo, samotność, beznadzieję. Żeby uśpić publiczne sumienie ideolodzy stworzyli mity, skądinąd sprzeczne.
(…) Starość jest wstydliwą tajemnicą i tematem zakazanym.
(…) Ciężki los starców wskazuje na konieczność radykalnej odbudowy naszego kulawego systemu społecznego.
Starość, Simone de Beauvoir, 1970
Jesień życia niesie ze sobą konieczność dokonania selekcji wyborów – a po usamodzielnieniu się dzieci – rozpoczęcie życia na własny rachunek. Czy jednak starzejących się rodziców w trudnych chwilach wesprą potomni? A jak problemy te będą rozwiązywane w szerszym, społecznym wymiarze?
Wiara, nadzieja, miłość
Istota starości nie jest jeszcze dokładnie poznana – czytamy w Małej Encyklopedii Zdrowia PWN. W sile wieku myślimy z niepokojem o przyszłości. Staramy się więc zabezpieczyć naszą egzystencję, usiłujemy poradzić sobie z lękiem wywołanym przez widmo śmierci – szczególnie trudne wobec nieokiełznanego kultu wiecznej młodości. Zmagamy się z wyzwaniami emocjonalnymi i ekonomicznymi (często niewystarczające renty i emerytury, renty rodzinne).
57–64 lata – pierwsza faza, wczesna starość
64–71 lat – druga faza
71–78 lat – trzecia faza
od 78 – jak Bóg da.
Nierzadko seniorzy – po śmierci partnera (partnerki) żyją w samotności. – Czas starzenia – pisze autorka – jest powolnym odchodzeniem od spraw świata zewnętrznego w osobowy świat wewnętrzny. Zmienia się spojrzenie na wiele rzeczy, skupia się na trzech boskich kwestiach: wiara, nadzieja i miłość. Ważne jest optymistyczne nastawienie, zachowanie ciekawości wobec rzeczywistości, bogactwo wewnętrzne, młodość ducha, doza humoru i pokora.
– W tym biegunowym świecie żyjemy pomiędzy nocą a dniem, jawą a snem, marzeniem a spełnieniem (…), strachem a miłością. Wierzymy, iż prawdą, która przetrwa wszystko, jest Miłość, osobista tajemnica życia.
Porządek serca
Człowiek bywa postrzegany jako twórca swojego losu, a równocześnie przez ten los zagrożony. Wszystko, co dla nas dziś ważne, tkwi korzeniami w przeszłości. Konfrontowani z gwałtownym przeznaczeniem próbujemy określić naszą rzeczywistość, cel i sens istnienia. Jakże ważna jest tu wiara w to, co stanowi sens życia – prezaufanie, zwłaszcza, gdy dzieje się coś nieprzewidywalnego, złego – uświadamia nam Słowińska.
Życie jest nieustanną przemianą, gdzie rządzą żywioły – niejako podstawowe źródło sił Natury, czyli różnego rodzaju energii życiowych oraz zdrowotnych (ogień, powietrze, woda, ziemia, drewno, metal, a scalać ma je eter). A czyż kieruje tym niepojęta ludzkim rozumem Nieskończona Mądrość, Umysł Boga?
Francuski uczony, myśliciel, filozof Blaise Pascal stwierdza, że lepiej jest wierzyć niż żyć bez wiary. Rozum na podstawie samych dedukcji nie może uznać faktu istnienia Boga. O tym decyduje władza praktyczna, czyli porządek serca. Gdy mówi nam, że wobec bólu, straty, wielkiego stresu mamy być twardzi, stanowi rodzaj samoobrony przed destrukcją.
Bardzo różna bywa też wrodzona natura człowieka. Nie jest ona zdeterminowana, lecz kształtowana przez takie czynności jak wychowanie, nauka, religia, kultura, o ile temperament i charakter wyznaczają cechy dziedziczne (geny).
Samotność i związane z nią poczucie osamotnienia, należy do wielkich tajemnic życia, jak pisze Słowińska. Możemy jej doznawać jako nośnika duchowego cierpienia. Bywa, że doskwiera na każdym etapie życia, nie tylko w starości. Nawet w związkach dochodzi do odczuwania samotności. Potrafi prowadzić do spustoszenia wewnętrznego.
Z drugiej jednak strony może stać się szkołą rozwoju wewnętrznego, który obejmuje również czas starości. Dzięki niej człowiek jest w stanie doświadczać najpiękniejszych stanów psychicznych – kontaktu z Bogiem i postawy zawierzenia; zdać się na niwelującą zwątpienie łaskę wiary; kreować własny świat, wyrażając siebie najpełniej w tym, co stanowi pasję życia.
Zgoda z sobą samym
– W ciszy i milczeniu dystansujemy się od spraw świata zewnętrznego i chaosu. Bardziej odczucia niż przemyślenia przesądzają o jakości ludzkiej egzystencji. A podstawę dobrostanu psychofizycznego stanowi zgoda ze sobą samym i akceptacja tego, co jest.
Przy tym redukcja życiowych ról w starszym wieku oraz odchodzenie w wewnętrzne duchowe tło egzystencji wprowadza nową jakość życia, gdzie istotne są dobre wspomnienia.
Trzy boskie cnoty: wiara, nadzieja i miłość, irracjonalne z punktu widzenia nauki, związane z prawą półkulą mózgu, stanowią, że w duchowym wymiarze bytu każdy ma swoją ścieżkę. Odchodzenie w tło to dar czasu zewnętrznego oraz wewnętrznego wyciszenia i uspokojenia. Stan ten regeneruje siły organizmu, nawet w późnych latach. A do tego warto dodać zdrowy egoizm.
Cokolwiek potrafisz lub myślisz, że potrafisz, rozpocznij to. Odwaga ma w sobie geniusz, potęgę i magię.
Johann W. Goethe
Co zatem jest dla nas najważniejsze na ostatnim etapie życiowej drogi? Może integracja trzech podstawowych aspektów naszego bytu: ciała, duszy i ducha?
Głos ciszy
W refleksje, jakie budzi ZŁOTY WIATR Stefanii Słowińskiej, wpisuje się też zbiór opowiadań Mirosławy Gąsiorowskiej GŁOS CISZY. Rozmyślania przed wschodem i zachodem słońca (Fundacja Światło Literatury, seria MIGOTANIA. Literatura XXI wieku. Polska Proza Współczesna). To właściwie krótkie, a jakże znaczące wglądy w życie starszego człowieka, mówiące o starości i smutku samotności. Autorka, 90-letnia dama o wciąż bystrym umyśle, doświadcza dyskomfortu konsekwencji starzenia się, a wraz z upływem czasu poczucia coraz większego osamotnienia. Dzieli się z nami przemyśleniami dotyczącymi nieubłaganego przemijania. O niezwykle istotnych, wręcz dramatycznych, związanych z tym kwestiach, mówi nie wprost…
Spersonifikowane łączniki z przeszłością
Mirosława Gąsiorowska uświadamia, jak senior, mający przywilej długiego życia, skazany jest, siłą rzeczy, na liczne bolesne rozstania, a w ślad za tym narastającą bezradność i samotność. Z grona bliskich i znajomych ubywają kolejne postaci, będące kawałkiem naszego życia i jego przeżywania, zostaje pustka i ból. Łącznikiem z nimi stają się wspomnienia wspólnie przeżytych chwil oraz pamiątki, które je utrwalają.
Gdy zamkniecie oczy, niekiedy widać więcej, niż wtedy, gdy oczy są szeroko otwarte.
Czy siedząc na tronie Tutenchamona można coś poczuć? Doświadczyć wagi tamtych dni?
Piękne filiżanki i kubeczki, zwożone z podróży po świecie, to nie tylko symbol odwiedzanych miejsc, ale także personifikacja osób, których tu już nie ma, a kiedyś nam towarzyszyły. Pamiątkowe naczynia można napełnić aromatyczną kawą czy herbatą, zagłębić się w ulubionym fotelu i oddać retrospekcji przebrzmiałych, pięknych chwil, przywołać dawne doznania, cofając na chwilę czas…
I gdy tak zanurzymy się w swoim wnętrzu, przemówi do nas głos ciszy. Usłyszymy naszą wewnętrzną prawdę i towarzyszącą temu nostalgię. Pojawi się – obok satysfakcji dalszego trwania – doskwierające doznanie bycia w tłumie niezauważalnym, niemal przezroczystym.
Siwiutki staruszek, wysiadując na osiedlowej ławce przed wielopiętrowym blokiem o wielu klatkach schodowych, na darmo wyczekuje kontaktu z drugim człowiekiem. Zapędzeni sąsiedzi nie dostrzegają go. W wielkim blokowisku, przypominającym ul, niestety każdy tkwi w swojej klatce. Nie dochodzi do interakcji cechujących pszczelą rodzinę. Pochowani w betonowych światach, skutecznie odizolowani przezroczyści ludzie, z konieczności wiodą życie tylko dla siebie. Niegdyś zwabiono ich do tych osiedlowych klatek, bo miało być tak pięknie. Czują się dziś jak stare wagony, odstawione na bocznicę i nikomu niepotrzebne.
Czasem jednak i tutaj udaje się nam ujrzeć bezkres gwieździstego nieba. Jeśli puścimy wodze wyobraźni, wzlecimy do gwiazd, i może wypatrzymy tę naszą, jedyną osobistą. Niektóre z nich należą do naszych bliskich, których już z nie ma, ale w ten sposób się z nami kontaktują. Najwspanialszego, wręcz mistycznego spektaklu nocnego nieba, tuż przed wschodem słońca pani Mirosława doświadczyła wędrując na szczyt Góry Mojżesza na Synaju. Czuła, że wśród świateł na nieboskłonie byli jej najbliżsi, poświadczając, że nadal w jakiś sposób istnieją, chociaż niecieleśnie.
Panta rhei…
W zamyśle Heraklita z Efezu, to nie tylko przemijanie – przypomina autorka. To także nieustanne stawanie się, przeistaczanie wszystkiego, przechodzenia jednego w drugie. Nasze życie jest jak rzeka, gdzieś się zaczyna i gdzieś kończy. Rodzimy się jako strumień, który ochoczo pluska. Płynąc do przodu jeszcze nie wie, co go czeka. Wnet zamienia się w rzeczkę, a potem w dojrzałą rzekę. Musi sobie radzić – jak to w życiu bywa – z urwiskami, przeszkodami, niespodziankami. Raz nurt jest splątany i burzliwy, to znów uspokaja się, niosąc dobre chwile. W końcu rzeka gnana przeznaczeniem i nieuchronnością dociera do niezmierzonej morskiej połaci. Spotyka się tu z czymś dużo większym od siebie. Jej słodkie wody stapiają się z wodami mórz, nadając jej maratonowi głębszy sens. Tak też kiedyś przechodzimy granicę ziemskiego życia, by istnieć nadal, choć inaczej.
Tego rodzaju wynurzeń na ogół na co dzień nie słyszymy, bo nie widzimy i nie słuchamy przezroczystych ludzi, którzy nie mają śmiałości głośno mówić o swoich potrzebach, lęku, strachu. Dlatego w Niemczech, przed laty powstał ruch Siwych Panter, który śmiało punktował potrzeby i problemy seniorów, jednocześnie okazując stłumiony w nich potencjał.